W 38. kolejce TAURON Hokej Ligi byliśmy świadkami spotkania KH Energi Toruń z Comarch Cracovią. Trzy punkty powędrowały do "Stalowych Pierników", którzy wygrali to starcie 4:2. Po tej konfrontacji więcej mówiło się jednak o błędnych decyzjach sędziów, niż o samym meczu.
Arbitrami tego meczu byli Krzysztof Kozłowski z Sosnowca i Rafał Noworyta z Oświęcimia. Na liniach pomagali im Zachariasz Kadela z Oświęcimia i Sławomir Szachniewicz z Torunia. Krótko mówiąc nie było to najlepsze spotkanie w ich wykonaniu, a kibice dawali temu wyraz nie tylko podczas meczu, ale również po zakończeniu starcia na forach internetowych i mediach społecznościowych.
– Sędziowie znowu dali pokaz swoich umiejętności – grzmieli kibice.
Dosadnie o ich pracy wypowiadał się też Jakub Pieczatowski, komentator polskihokej.tv, nie szczędząc im kąśliwych uwag.
– Co ten sędzia wymyśla? Nie będę się nad nim pastwił – pytał z niedowierzaniem.
– To kpina! – dodał.
Pierwszy błąd popełnili w 5. minucie, kiedy to Szymon Bieniek odsiadywał na ławce kar dwuminutowe wykluczenie za trzymanie przeciwnika. W związku z tym faktem "Pasom" przyszło grać w liczebnym osłabieniu.
Torunianie wygrali wznowienie w tercji ataku i próbowali założyć zamek. Albin Thyni Johansson w pewnym momencie przymierzył z linii niebieskiej, ale trafił wprost w łyżwy Macieja Kruczka. "Kruger" mając krążek w posiadaniu, postanowił momentalnie wyekspediować gumę do tercji rywala.
Sęk w tym, że zostało tutaj odgwizdane uwolnienie - co jak dobrze wiemy - jest niezgodne z przepisami. W osłabieniu nie istnieje bowiem pojęcie uwolnienia w przypadku drużyny broniącej. Niestety sędzia liniowy najwidoczniej się zamyślił i nie zauważył, że krakowianie grają w czwórkę. Warto jednak nadmienić, że arbiter główny zwrócił mu uwagę, że ten popełnił błąd, czego skutkiem było wznowienie w tercji neutralnej.
Na kolejną kontrowersję nie musieliśmy długo czekać, bowiem doszło do niej około 15 sekund później. Wówczas Dienis Fjodorovs w przewadze liczebnej przedarł się solowo do tercji ataku i wymanewrował krakowską obronę.
Jednak w momencie, kiedy już miał składać się do oddania strzału, Maciej Kruczek wparował w jego nogi i spowodował jego upadek. Arbiter główny, który był najbliżej tej akcji uznał jednak, że było to wymuszanie kary. Poniższy filmik budzi jednak pewne wątpliwości.
Na trzecią już kontrowersję przyszło nam poczekać kolejne 20 sekund. Tym razem mowa o bramce na 1:0. Wówczas Jakub Gimiński po podaniu Andrija Denyskina huknął z niebieskiej, a krążek zatrzepotał w siatce.
Sędziowie główni pokusili się o analizę wideo, gdyż Mikołaj Syty był blisko bramkarza i mógł mu przeszkadzać. Tym razem sędziowie wskazali na środek i była to dobra decyzja. Faktycznie świeżo upieczony reprezentant Polski znalazł się w polu bramkowym i przeszkadzał golkiperowi, ale wepchnął go tam Jauhienij Kamienieu, co wedle przepisów pozwala uznać to trafienie.
Ostatnia kontrowersja miała miejsce również w pierwszej odsłonie, jednak nieco później. W 14. minucie meczu Ołeksij Worona wywalczył gumę we własnej tercji, ale momentalnie w łyżwy trafił go Oliver Olsson. Kary jednak nie było, a Jakub Pieczatowski, komentator polskhokej.tv skomentował tę sytuację pewną ironią.
Czytaj także:
