Czekając na koniec bessy
Znakomity występ Mariána Hossy pozwolił Detroit Red Wings przerwać serię pięciu porażek, ale mistrzowie NHL wciąż są dalecy od wysokiej formy.
Hossa we wczorajszym spotkaniu Red Wings z St. Louis Blues zdobył dwa gole w regulaminowym czasie gry, a następnie wykorzystał rzut karny przesądzający o zwycięstwie 4:3 Czerwonych Skrzydeł. Mimo wygranej zespół z Detroit nie prezentował się najlepiej i miał wielkie kłopoty z pokonaniem najsłabszej ekipy Konferencji Zachodniej. Gospodarzom wczorajszego meczu w przełamaniu rywali pomogły błędy zarówno sędziów, jak i rywali. Przy golu na 1:1 zdobytym przez Kirka Maltby`ego sędziowie nie zauważyli, że Tomáš Kopecký znalazł się w tercji obronnej rywali przed krążkiem, a przy pierwszym trafieniu Hossy bardzo źle zachował się były bramkarz Red Wings, Manny Legacé, który pomógł "gumie" wpaść do bramki Blues. Sam Legacé nie dokończył meczu, ponieważ po wpuszczeniu trzech goli na 8 strzałów jego byłej drużyny w bramce zastąpił go Chris Mason. Nominalny pierwszy bramkarz zespołu z St. Louis po meczu rozmawiał z dziennikarzami szczerze. - Chłopcy grali wspaniale, a ja byłem przyczyną porażki - mówił. - Tego wieczora byłem najgorszym zawodnikiem w NHL.
Gracze Czerwonych Skrzydeł jeśli chodzi o błędy nie byli dłużni. Słabo w całym meczu spisywał się Andreas Lilja, który zresztą zakończył spotkanie w 48. minucie po karze meczu za brutalny atak na Davida Backesa, a przy bramce Patrika Berglunda dla Blues nie popisał się najpierw Nicklas Lidström, a później Chris Osgood. Podopieczni Andy`ego Murraya zdobyli wczoraj wszystkie 3 gole w przewadze. Punkt wywalczony po rzutach karnych nie dał im wiele w tabeli Koferencji Zachodniej, w której nadal z 45 punktami zajmują ostatnie miejsce. Z kolei obrońcy mistrzowskiego tytułu z 71 punktami wciąż są wiceliderami Konferencji, ze stratą 6 punktów do prowadzących San Jose Sharks. Czerwone Skrzydła przerwały najdłuższą w sezonie pięciomeczową serię, ale mimo że nie zachwyciły Marián Hossa był po spotkaniu zadowolony. - Nieważne, jak ładne, czy brzydkie to było - mówił Słowak. - Nareszcie zakończyliśmy tą serię i liczę, że możemy coś na tym zbudować.
Pięć wcześniejszych porażek nie musi oznaczać niczego złego, bowiem wszyscy w Detroit pamiętają, że w lutym ubiegłego roku miejscowy zespół przegrał sześć meczów z rzędu, a mimo to w czerwcu odebrał Puchar Stanleya. Red Wings liczą, że w środę przeciwko Phoenix Coyotes zaprezentują się znacznie lepiej, ponieważ ma ich wzmocnić wracający po kontuzji Henrik Zetterberg, który pojawi się na lodzie po raz pierwszy od podpisania 12-letniego nowego kontraktu. Swój tysięczny mecz w NHL rozegrał wczoraj Kris Draper.
Podobnie jak w Detroit także w Denver fatalną serię swojej drużyny zakończył słowacki hokeista. Marek Svatoš zdobył dwa gole i zaliczył asystę, a Colorado Avalanche pokonali 4:3 Calgary Flames, kończąc passę czterech porażek. Świetnie spisał się także w bramce Avalanche inny Słowak, Peter Budaj, który obronił 36 strzałów. Pięćsetny mecz w NHL rozegrał André Roy.
Anaheim Ducks wygrali 3:2 z Buffalo Sabres. Bramki dla Kaczorów zdobyli Chris Pronger, Chris Kunitz i Corey Perry. Dla Sabres trafiali rzadko zdobywający gole Patrick Kaleta i Craig Rivet (pierwsza bramka w sezonie). Trener Lindy Ruff po meczu ostro skrytykował, choć bez wymieniania nazwisk, najlepszych ofensywnych graczy Sabres.
Komentarze