- Czułem, że gdybym został jeszcze przez rok, a klub działał według mojego planu, to mielibyśmy wszelkie szanse, żeby zdobyć medal - mówi były trener KH Energi Toruń Juryj Czuch. Białoruski szkoleniowiec wypowiedział się także o przyczynach porażki w ćwierćfinale play-off, poziomie PHL i doświadczeniu, jakie wyniósł z pracy w naszym kraju.
Za dwa główne powody przegrania 2-4 serii ćwierćfinałowej z Cracovią Czuch uważa wzmocnienia "Pasów" przed fazą play-off oraz kontuzje w swojej drużynie.
- Pierwszej rundy play-offów nie przeszliśmy przede wszystkim z powodu przeciwnika, który bardzo dobrze się wzmocnił. Mieliśmy nadzieję, że pokonamy Cracovię, ale nie mieliśmy głębi składu i długiej ławki, a po przerwie reprezentacyjnej, gdy były tylko dwie kolejki sezonu zasadniczego, kontuzji doznało dwóch zagranicznych obrońców i później jeszcze para napastników - powiedział w opublikowanym dziś w całości wywiadzie dla białoruskiego portalu "Belarus Hockey".
Czuch obrazowo mówi o problemach zdrowotnych swoich graczy. - Zaczęliśmy play-offy tak, że jeden grał z jedną ręką, a drugi z jedną nogą, więc nie było pełnego składu - tłumaczy. - W dodatku w czasie play-offów dwóch czołowych zawodników doznało kontuzji, a kolejny wypadł z powodu choroby. Te okoliczności odegrały swoją rolę.
Trener podkreślił jednak, że mimo to, jego drużyna podjęła walkę z Cracovią. - Walczyliśmy w każdym meczu, do końca nie było wiadomo wygra, a wszystkie spotkania były na styku - mówi. - Po całej serii przeciwnik nam podziękował i powiedział, że to były bardzo trudne mecze. Nie byliśmy w stanie awansować dalej z powodu problemów kadrowych.
Czuch dodał, że nie miał problemów z obniżeniem jego wynagrodzenia, w związku z koronakryzysem, który dosięgnął także polskie kluby hokejowe. - Tak jak powiedział prezes klubu, nasz budżet był obniżony o 30 % i odpowiednio do tego zostały obniżone kontrakty. Również ja miałem obcięty kontrakt o 20 %, ale przyjąłem to spokojnie - przekonuje. - Generalnie nie dało się odczuć jakichś trudności, a jedynym problemem było to, że graliśmy bez kibiców.
Na Białorusi cały sezon hokejowy został rozegrany z fanami na trybunach, więc dziennikarz białoruskiego portalu zapytał byłego trenera "Stalowych Pierników", jak pracowało mu się w pustych halach, gdzie można było usłyszeć słowa trenerów rywali oraz rozmowy zawodników na lodzie.
- Tak dokładnie nie było ich słychać, z wyjątkiem jakichś głośniejszych okrzyków zawodników i trenerów - mówi Czuch. - Szczerze mówiąc to było bardzo nietypowe, grać bez kibiców. Chociaż jeszcze bardziej nietypowe jest oglądać mecze piłkarskiej Ligi Mistrzów przy pustych trybunach. W hokeju mniej rzuca się to w oczy, bo mamy trybuny na 2-3 tysiące ludzi. Ale generalnie oczywiście nie było to zbyt dobre. Z kibicami byłoby znacznie ciekawiej.
49-letni trener uważa, że mimo kłopotów wynikających z pandemii poziom PHL w ostatnim sezonie nie tylko się nie obniżył, ale wzrósł. - Przyjechali obcokrajowcy wysokiej klasy i poziom stał się nawet lepszy. Nie wiem, co się zdarzy w przyszłym roku, ale w tym sezonie to były bardzo silne rozgrywki - mówi.
Czuch po 4 latach opuszcza klub z Torunia. Jak pisaliśmy wczoraj, w tym samym wywiadzie z białoruskim portalem powiedział, że otrzymał od klubu propozycję nowej umowy, ale jej nie przyjął, ponieważ uznał zaproponowane warunki za niezgodne z jego zasadami "jako hokejowego trenera i człowieka" (więcej czytaj tutaj).
Białorusin przyznaje, że z żalem rozstawał się z grodem Kopernika i uważa, że w kolejnym sezonie pod jego wodzą drużyna miałaby szansę włączyć się do walki o medale.
- Oczywiście, że był żal. Znalazłem tam wielu przyjaciół i znajomych. Ludzie dzwonią i piszą do mnie, co jest bardzo miłe. Mam tam dużo bliskich osób - mówi. - Cztery lata to nie jest krótki czas. Zawsze jest ciężko, gdy odchodzisz, a chciałeś osiągnąć więcej. Czułem, że gdybym został jeszcze przez rok, a klub działał według mojego planu, to mielibyśmy wszelkie szanse, żeby zdobyć medal.
Czuch chciałby teraz wrócić do pracy na Białorusi, ale bardzo pozytywnie postrzega swój pobyt w Polsce.
- To było zdecydowanie świetne doświadczenie - mówi. - W końcu nie każdy białoruski trener może pracować w Europie. Przyglądałem się tam pracy innych trenerów, zwłaszcza Słowaków i jednego Kanadyjczyka. W Polsce nie ma dużo drużyn, ale jest bardzo różna specyfika gry. Zebrałem tam kolosalne doświadczenie, tylko nie wiem czy komukolwiek tutaj ono się przyda (śmiech).
Czytaj także: