Da Costa: Naprawdę nie pamiętam tak wyrównanej rywalizacji
– Po ostatniej porażce, poniesionej po rzutach karnych na naszym lodzie, było w nas wiele sportowej złości – mówił o kulisach zwycięstwa nad JKH GKS-em Jastrzębie (4:1) Teddy Da Costa. Doświadczony napastnik dołożył sporą cegiełkę do tego zwycięstwa, strzelając bramkę i notując asystę.
HOKEJ.NET: – Pamiętasz drugą, tak zaciętą rywalizację w fazie play-off? Z czterema dogrywkami w tle?
Teddy Da Costa, napastnik Re-Plast Unii Oświęcim: – Naprawdę nie pamiętam. Ale trzeba przyznać, że tegoroczne play-offy były i nadal są niezwykle wymagające. Zwróć uwagę na to, że może tylko dwa mecze były łatwo wygrane przez którąś z drużyn. W pozostałych trzeba było się sporo napocić i twardo walczyć do końcowej syreny. To dobrze dla całego widowiska i polskiego hokeja.
Nie da się ukryć, że w szóstym spotkaniu tej serii byliście po prostu zespołem lepszym i na pewno dojrzalszym.
– Był to bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Graliśmy solidnie i praktycznie bezbłędnie. Clarke Saunders interweniował w sposób bardzo spokojny i skuteczny. Jesteśmy w finale i bardzo się z tego cieszymy.
Wydaje się, że niezwykle ważnym elementem była dziś gra w przewagach. To ona była kluczem do zwycięstwa?
– Skuteczna gra w przewagach była ważna, ale po ostatniej porażce, poniesionej po rzutach karnych na naszym lodzie było w nas wiele sportowej złości. Rywale w trakcie i po zakończeniu spotkania pokazali kilka niezbyt miłych gestów na lodzie, jak i w stosunku do kibiców. To nas zbudowało. Każdy był maksymalnie skoncentrowany i chciał wygrać ten mecz. Udało się i bardzo się cieszymy.
Jakie były wasze podstawowe założenia na ten mecz?
– Wiedzieliśmy, że jastrzębianie lubią prowadzić grę, zwłaszcza na swoim lodowisku. Skupiliśmy się na tym, żeby dobrze grać w destrukcji, blokować strzały i sprawnie wyprowadzać kontry. Dobrze graliśmy w ich tercji i kreowaliśmy sporo okazji bramkowych. Choć nie przebywaliśmy zbyt długo w ich tercji, to byliśmy bardzo groźni.
Kluczowym momentem tego meczu była bramka na 3:1, autorstwa Victora Rollina Carlssona, która dała Wam znów dwubramkowe prowadzenie?
– Ja bym powiedział, że kluczowy był gol, ale dopiero na 4:1. Dopiero ta bramka wprowadziła spokój w szeregi naszej drużyny. Wcześniej zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że krążek może się nieszczęśliwie odbić i znów będziemy świadkami niezwykle nerwowej końcówki. Czwarty gol, po efektownym strzale spod niebieskiej, przesądził o losach tego meczu i sprawił, że mogliśmy odetchnąć z ulgą.
W pierwszej tercji wpisałeś się na listę strzelców. Był to gol na 2:0, który później okazał się tym zwycięskim. Zmieniłeś lot krążka po uderzeniu Nikołaja Stasienki, więc można by rzec, że udało się to, co nie do końca wyszło w czwartym meczu tej serii. Wówczas w podobnej sytuacji krążek zatrzymał się na słupku.
– Rzeczywiście, wtedy się nie udało. Cieszę się z tego gola, ale zdecydowanie bardziej z tego, że wygraliśmy tę trudną rywalizację i postawiliśmy ostatni krok w kierunku awansu do finału. Wiem, że Unia dawno nie grała na tym etapie rozgrywek, dlatego awans był dla nas szalenie ważny i istotny. Teraz czeka nas rywalizacja w finale, w którym musimy zagrać nasz hokej. Przed nami sporo pracy do wykonania.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Komentarze
Lista komentarzy
KuzynKSU
Tadek poprowadź nasz zespół do złota.