Za nami Turniej o Puchar Prezesa KRU Architekci Krzysztofa Rudzielewicza. W ostatnim meczu tych zmagań Re-Plast Unia Oświęcim uległa po rzutach karnych GKS-owi Katowice 2:3, choć kilkanaście sekund przed końcem prowadziła 2:1 i miała ogromną szansę na sięgnięcie po zwycięstwo zarówno w meczu, jak i całym turnieju. Nieroztropność oświęcimian sprawiła, że w końcówce wicemistrzowie Polski wyrównali, a następnie triumfowali po serii najazdów.
Po tym, jak HK Poprad pokonał HK Duklę Ingemę Michalovce 2:0 stało się jasne, że oświęcimianie do triumfu w całych zmaganiach potrzebują zwycięstwa z katowiczanami w regulaminowym czasie gry. Każdy inny wynik sprawiał, że puchar trafiał w ręce "Kozic" z Popradu.
Trener Nik Zupančič znów musiał dokonać kilku roszad w składzie. W meczowym zestawieniu podobnie, jak w starciach ze słowackimi ekstraligowcami, zabrakło dwóch ofensywie usposobionych obrońców: Kallego Valtoli i Carla Ackereda. Dziś Słoweniec musiał zestawić skład bez Miłosza Noworyty, Romana Diukowa, Erika Ahopelto i Hampusa Olssona. Powodem ich nieobecności były drobne urazy.
Jacek Płachta nie mógł skorzystać z usług Błażeja Chodora oraz Bena Sokaya. Kanadyjczyk polskiego w pierwszym meczu finału play-off złamał kostkę i ma być gotowy do gry na początku września.
Łeb w łeb
Spotkanie było bardzo wyrównane. Co prawda oba zespoły tworzyły sobie sytuacje strzeleckie, ale ze swoich zadań dobrze wywiązywali się obaj golkiperzy. Zarówno Linusowi Lundinowi, jak i Johnowi Murrayowi w kilku sytuacjach dopisało szczęście.
W 6. minucie krążek znalazł się w oświęcimskiej bramce. Gumę spod linii niebieskiej uderzył Albin Runesson, a tor lotu krążka zmienił jeszcze któryś z napastników, myląc Lundina. Sędziowie najpierw wskazali na bramkę, a następnie po konsultacjach nie zaliczyli gola, argumentując swoją decyzję zagraniem wysoko uniesionym kijem.
Chwilę później swoją szansę mieli gospodarze, ale krążek uderzony przez Daniela Olssona Trkulję zatrzymał się na słupku. W 18. minucie w sytuacji sam na sam z Murayem znalazł się Henry Karjalainen, ale nie zdołał trafić do siatki. Po pierwszych dwudziestu minutach na tablicy świetlnej widniał więc bezbramkowy remis.
Po zamianie stron do krążka wybijanego przez oświęcimskiego bramkarza dopadł Grzegorz Pasiut. Kapitan GieKSy długo się nie zastanawiał i zdecydował się na strzał w kierunku opuszczonej bramki, ale w ostatniej chwili znakomitą interwencją popisał się Joonas Uimonen, który przyjął krążek na klatę.
Efektowny gol króla strzelców
Worek z bramkami rozwiązał się dopiero w 36. minucie wynik spotkania otworzył Daniel Olsson Trkulja, który po dograniu Sama Marklunda popisał się fantastycznym uderzeniem z prawego bulika. "Jasiek Murarz" nie miał w tej sytuacji żadnych szans na skuteczną interwencję.
Katowiczanie nie pozostali dłużni i wyrównali w 47. minucie po uderzeniu Mateusza Bepierszcza. 33-letni skrzydłowy zrobił użytek z podania Bartosza Fraszki i zmieścił gumę między parkanami Linusa Lundina.
GieKSa próbowała pójść za ciosem i wydawało się, że świetną okazją na zdobycie kolejnego gola będzie okres gry w przewadze. Przeciwnie - podczas wykluczenia Daniela Olssona Trkulji - do siatki trafili biało-niebiescy. W sytuacji sam na sam z Johnem Murrayem ponownie znalazł się Henry Karjalainen i 37-letni golkiper znów obronił strzał fińskiego skrzydłowego. W odpowiednim miejscu znalazł się jednak Ville Heikkinen i skierował gumę do odsłoniętej części bramki. Później Unia przez 45 sekund grała w podwójnej przewadze, ale nie przekuła jej na trzeciego gola.
Nie dasz? Stracisz!
Na 120 sekund przed końcową syreną Jacek Płachta zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza. I ta zagrywka się opłaciła, choć kilkanaście sekund przed końcem regulaminowego czasu gry o losach spotkania definitywnie mógł przesądzić niezwykle aktywny w tym spotkaniu Henry Karjalainen. Fiński skrzydłowy uderzył sprzed linii czerwonej i spudłował. Sędziowie odgwizdali uwolnienie, a GieKSa wygrała wznowienie i na 2 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry do wyrównania doprowadził Santeri Koponen, który popisał się soczystym uderzeniem.
Regulamin turnieju nie przewidywał dogrywki, więc oba zespoły przystąpiły do egzekwowania rzutów karnych. Zwycięzcę poznaliśmy dopiero w dziesiątej serii, a decydujący cios zadał Stephen Anderson.
Re-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice 2:3 k. (0:0, 1:0, 1:2, 2:3 k.)
1:0 - Trkulja - Marklund (35:56),
1:1 - Bepierszcz - Fraszko, Maciaś (46:01),
2:1 - Heikkinen - Karjalainen (50:23, 4/5),
2:2 - Koponen (59:58, bez bramkarza),
2:3 - Anderson (decydujący rzut karny)
Rzuty karne: Anderson (-), Trkulja (-), Pasiut (-), Holm (-), Fraszko (-), Sadłocha (-), Dziubiński (-), Salituro (-), Uimonen (-), Englund (-), Karjalainen (+), Michalski (+), S. Kowalówka (-), Michalski (-), Galant (-), Pasiut (-), Heikkinen (+), Fraszko (+), Trkulja (-), Anderson (+)
Sędziowali: Paweł Pomorzewski, Wojciech Czech (główni) – Artur Hyliński i Zachariasz Kadela (liniowi).
Minuty karne: 4-6.
Strzały: 27-32.
Widzów: ok. 1000.
Unia: Lundin (R. Kowalówka) – Bezuška, Prokopiak; S. Kowalówka, Dziubiński, Sadłocha – Vertanen, Uimonen; Krzemień, Heikkinen (2), Karjalainen – Söderberg, Łukawski; Holm, Trkulja (2), Marklund oraz Łoza, Galant, Prusak.
Trener: Nik Zupančič
GKS Katowice: Murray (Kieler) – Runesson, Kostek; Bepierszcz, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen (2); Juhola, Salituro, Dawid – Maciaś, Englund; Ja. Hofman, Anderson, Rydstrom (2) oraz Verveda (2); Kowalczuk, Michalski i Engback.
Trener: Jacek Płachta
Końcowa tabela (mecze, punkty, bilans bramek)
1. HK Poprad 3 6 7:4
2. GKS Katowice 3 4 4:6
3. HK Dukla Ingema Michalovce 3 4 4:4
4. Re-Plast Unia Oświęcim 3 4 7:8
Przy równej liczbie punktów decydował bilans bezpośrednich spotkań
Czytaj także: