GKS Katowice po dogrywce pokonał 5:4 KH Energe Toruń .Choć torunianie wyrównali na osiem sekund przed końcem trzeciej tercji, to o losach spotkania w ostatniej sekundzie dogrywki rozstrzygnął Bartosz Fraszko. Tym samym katowiczanie odnotowali siódme z rzędu ligowe zwycięstwo.
Podopieczni Jacka Płachty w ostatnich tygodniach imponują formą. Podbudowani piątkowym zwycięstwem w Jastrzębiu, wicemistrzowie Polski przystąpili do dzisiejszego spotkania z wyraźnym apetytem na siódme z rzędu ligowe zwycięstwo. Choć układ tabeli stawiał katowiczan w roli faworyta, to goście wcale nie przystępowali do dzisiejszego spotkania na straconej pozycji. Podopieczni Juhy Nurminena w ostatniej kolejce rozprawili się z Re-Plast Unią Oświęcim, aplikując urzędującemu mistrzowi Polski 5 bramek. To również torunianie byli ostatnią ekipą, która postawiła się na krajowych taflach katowickiej sile, pokonując GieKSę 20 października.
Otwarcie wyniku nastąpiło jeszcze w pierwszej minucie. W 57. sekundzie strzał z okolic koła bulikowego Travisa Vervedy zaskoczył Antona Svenssona. W kolejnych minutach obie strony szukały swoich okazji do zdobycia bramki, to skuteczniejsi w tym elemencie kolejny raz okazali się hokeiści GKS-u. W 10. minucie Aleksi Varttinen otrzymał podanie zza bramki od Mateusza Michalskiego. Fiński defensor nie pokusił się jednak o indywidualne wykończenie, lecz podał do Koponena, który posyłając krążek w samo okienko bramki Svenssona podwyższył prowadzenie GieKSy. Ledwie 14 sekund później, katowiczanie stanęli przed dogodną sytuacją do zdobycia kolejnej bramki, gdy na ławkę kar został oddelegowany Mikael Johansson. Wydarzenia na lodzie potoczyły się jednak odwrotnie i po przejęciu krążka torunianie wyprowadzili kontrę, którą na kontaktową bramkę zamienił Kazuki Lawlor. Koniec pierwszej tercji minął pod znakiem wykluczeń. Obustronnymi karami za ostrość w grze zostali wykluczeni w 19. minucie Igor Smal oraz Mikołaj Syty, a chwilę później do katowickiego boksu dołączył Pontus Englund.
Cierpliwie rozgrywający swoją przewagę torunianie, dopięli swego na 5 sekund przed upływem kary Englunda. Strzał przy krótkim słupku oddał Syty. Z tą próbą poradził sobie Kieler, lecz odbity krążek wpadł wprost na kij Baszyrowa, który nie miał problemów aby umieścić go w bramce. Na kolejne emocje bramkowe przyszło kibicom czekać aż do 42. minuty. Jean Dupuy ruszył z kontrą na bramkę Svenssona. Podczas próby oddania strzału kanadyjski napastnik został sfaulowany przez rywala. Arbitrzy zasygnalizowali karę, do krążka dopadł jednak Ben Sokay, który ponownie wyprowadził GieKSe na prowadzenie. Tym razem radość z objętego prowadzenia w katowickich szeregach trwała bardzo krótko. W 42. minucie na ławce kar zasiadł Aleksi Varttinen, a okres gry w przewadze na bramkę, strzałem przy krótkiej bramce zamienił Ołeksij Worona. Podopieczni Jacka Płachty mieli zamiar walczyć o pełną pulę i już w 45. minucie kolejny raz objęli prowadzenie. Krążek do tercji ataku wprowadził Pontus Englund. Na prawym skrzydle dostrzegł Igora Smala, a ten soczystym strzałem nie dał szans na interwencję Antona Svenssona.
Największe emocje niedzielnego wieczoru czekały jednak w zanadrzu. W 59. minucie trener Nurminen podjął decyzję o wycofaniu do boksu Antona Svenssona. Na 45 sekund przed końcem doszło do największej kontrowersji spotkania. GKS Katowice zdołał przejąć krążek pod własną bramką, a z kontrą na pustą bramkę rywali ruszył Bartosz Fraszko. Akcja została jednak przerwana gwizdkiem arbitra. Powodem takiej decyzji było ruszenie katowickiej bramki, po interwencji Aleksi Varttinena, który rzucił na nią toruńskiego napastnika. Taka decyzja wywołała natychmiastową reakcję w katowickich szeregach, gdyż Fraszko miał na kiju krążek meczowy. Arbitrzy pozostali jednak niewzruszeni. Co więcej, na 8 sekund przed końcem trzeciej odsłony Julius Persson zdołał doprowadzić do wyrównania.
Dogrywka odbywała się w charakterystycznym dla trzyosobowych formacji charakterze. Gdy na 4 sekundy przed końcem dodatkowego czasu gry Rusłan Baryszow zasiadał na ławce kar, to z pewnością większość kibiców myślami była już przy serii najazdów. Na buliku jednak stanął specjalista od wygrywania wznowień- Grzegorz Pasiut. Kapitan GieKSy zagrał krążek do Stephena Andersona, który ponownie odegrał go do „Profesora”, a ten podaniem na nos obsłużył Bartosza Fraszkę. Gdy Fraszko umieścił gumę w bramce, zegar odmierzający czas gry wskazywał 0,8 sekundy do zakończenia dogrywki!
GKS Katowice - KH Energa Toruń 5:4 (2:1, 0:1, 2:2, d. 1:0)
1:0 Travis Verveda - Christian Mroczkowski, Ben Sokay (00:57)
2:0 Santeri Koponen - Aleksi Varttinen, Mateusz Michalski (09:22)
2:1 Kazuki Lawlor - Mikołaj Syty (10:21, 4/5)
2:2 Rusłan Baszyrow - Mikołaj Syty, Andrij Denyskin (21:32, 5/4)
3:2 Ben Sokay - Jean Dupuy, Christian Mroczkowski (41:16)
3:3 Ołeksij Worona - Andrij Denyskin, Albin Thyni Johansson (42:54, 5/4)
4:3 Igor Smal - Pontus Englund (44:27)
4:4 Julius Persson - Jesper Henriksson (59:52)
5:4 Bartosz Fraszko - Grzegorz Pasiut, Stephen Anderson (64:59, 4/3)
Sędziowali: Michał Baca (główny), Wojciech Wrycza (główny), Maciej Byczkowski (liniowy), Michał Kłosiński (liniowy)
Minuty karne: 8-8
Strzały: 30-32
Widzów: 1435
GKS Katowice: M. Kieler - T. Verveda, K. Maciaś, P. Wronka, G. Pasiut, B. Fraszko - A. Varttinen (2), S. Koponen, J. Dupuy, M. Kallionkieli, C. Mroczkowski - A. Runesson (2), P. Englund (2), J. Hofman, S. Anderson, B. Sokay - M. Dawid, J. Hofman, M. Michalski, I. Smal (2), M. Bepierszcz.
Trener: Jacek Płachta
KH Toruń: A. Svensson - J. Henriksson, K. Lawlor, A. Denyskin, M. Syty (2), R. Baszyrow (2) - P. Svars, M. Zieliński, D. Fjodorovs, M. Johansson (4), J. Persson - A. Johansson, A. Jaworski, K. Ziarkowski, K. Kalinowski, P. Kogut - J. Gimiński, S. Maćkowski, M. Kalinowski, J. Vähätalo, O. Worona.
Trener: Juha Nurminen
Czytaj także: