W swoim pierwszym meczu kontrolnym podopieczni trenera Matczaka musieli uznać wyższość Cracovii Kraków. Tyszanie razili brakiem pomysłu na grę, a przede wszystkim tragiczną skutecznością strzelecką. Tylko nonszalancja rywali w drugiej tercji sprawiła, iż nasi zawodnicy ulegli tylko 0:5.
Na pierwszy gwizdek sędziego blisko tysięczna widownia musiała poczekać kilka minut, a wszystko za sprawą gości, którzy zapomnieli, że na mecze wyjazdowe zabiera się ciemne stroje. Po naradzie z głównym rozjemcom zdecydowano się rozpocząć spotkanie.
Pasy zaczęły od mocnego uderzenia już w pierwszej minucie meczu, kiedy to Daniel Laszkiewicz wykorzystał podanie od Damiana Słabonia i bez problemu ulokował krążek w bramce. Na kolejne emocje przyszło nam czekać do 11 minuty, a to za sprawą Michała Belicy, który wdarł się w przepychanki z Leszkiem Laszkiewiczem. Chwilę później Cracovia zdobyła drugą bramkę. Tym razem na listę strzelców wpisał się Grzgorz Pasiut, doskonale obsłużony przez Michała Pinca. Ten, który asystował przy drugiej bramce, bez problemu pokonał Sobeckiego w 18 minucie i mieliśmy już 0:3. Styl gry swoich zawodników krótko skwitował trener Wojciech Matczak - Pierwsza tercja była tragiczna w naszym wykonaniu.
Na drugą tercję wyjechał odmłodzony GKS i od razu dało się zauważyć większą wolę walki. Gawlina, Woźnica, czy też Maćkowiak gryźli lód, żeby tylko pokazać się z jak najlepszej strony. Nawałnica strzałów w pierwszych minutach tej odsłony nie była straszna dobrze dysponowanemu Radziszewskiemu.
Pod bramką przyjezdnych zagotowało się na dobre w 27 minucie, a najszybciej nerwy puściły Adamowi Bagińskiemu. Popularny „Bagiś” popychany przez Pawła Kozendrę rzucił się na niego i już po chwili w pojedynku na pięści niczym rasowy bokser punktował rywala. Gdy wiadomym było, że krakowski obrońca niż już nie zdziała, sędzia główny zakończył pojedynek i odesłał zadziornych hokeistów do szatni.
Choć obie drużyny miały jeszcze okazję do strzelenia gola, to jednak bramek nie ujrzeliśmy- Moi zawodnicy myśleli, że wygrają ten mecz na stojąco i odpuścili wyraźnie drugą tercję- wyjaśniał trener Rudolf Rohacek.
Po 26 sekundach ostatniej tercji było już 0:4, a tym, który zaskoczył tyską defensywę był Daniel Laszkiewicz. Po kolejnych kilku minutach wynik na 0:5 ustalił Marcin Cieślak.
Kibice uważnie przyglądali się poczynaniom nowych zawodników mających aspirację do gry w Tychach. Szczególnie gra młodzieżowców była nieustannie na ustach widzów. Po meczu trener GKSu powiedział nieco o grze Jarosława Bolbotowskiego - Mnie akurat nie zachwycił. Jest to młody zawodnik i wszystko przed nim, jednak na dzień dzisiejszy chyba jeszcze u nas się do drużyny nie dostanie. Moim zdaniem w dzisiejszym meczu Tomasz Maćkowiak zaprezentował się lepiej od Bolbotowskiego.
Rudolf Rohacek (Cracovia Kraków):
Wojciech Matczak (GKS Tychy): Wynik nie za ciekawy jak dla nas. Nie czujemy się z tym za dobrze. Pierwsza tercja była tragiczna w naszym wykonaniu, druga trochę lepsza, ale ze skutecznością strzelecką było dzisiaj fatalnie, nawet w stuprocentowych sytuacjach nie potrafiliśmy strzelić gola.
Czytaj także: