Tomáš Fučík w ostatnich dniach wywołał nie lada emocje wśród kibiców hokeja. Bramkarz GKS-u Tychy w rozmowie z naszym portalem podsumował przegraną 0-4 finałową rywalizację z GKS-em Katowice oraz skomentował rzucenie kija w kierunku sędziów, a także ocenił ich decyzje, które go rozwścieczyły.
W 50. minucie trzeciego spotkania finałowego przy stanie 3:2 dla GKS-u Katowice tyski bramkarz Tomáš Fučík rzucił w kierunku sędziów kijem, gdyż miał problem ze sprzętem, a sędziowie nie reagowali na jego zgłoszenia. Gdy dali mu karę za niesportowe zachowanie, to podjechał do nich na środek lodowiska.
To natomiast oznaczało wymuszoną zmianę, bo według przepisów bramkarz nie może przekroczyć niebieskiej linii. Na 46 sekund wszedł Kamil Lewartowski i pierwszy strzał na jego bramkę w wykonaniu Grzegorza Pasiuta wylądował w okienku bramki. GKS Tychy ostatecznie przegrał to spotkanie 2:5. Natomiast w ostatnim, czwartym meczu również przegranym przez tyszan, znowu Tomáš Fučík miał problemy ze sprzętem i nie zabrakło ostrych dyskusji z sędzią.
– Emocje poniosły, bo tych sytuacji z sędziami jest niestety strasznie dużo. Nie chce się wypowiadać po przegranym finale, żeby nie było, że mam w sobie jakieś negatywne emocje i szukam jakichś powodów, dlaczego nam się nie udało. Jest tyle małych detalów, które nie działają ze względów amatorszczyzny ze strony sędziów. Ja tych chłopaków lubię, bo rozmawiamy na lodzie. To nie są źli ludzie, ale po prostu nie umieją dobrze zareagować w pewnych sytuacjach. Tutaj jest inna kultura niż w Czechach czy na Słowacji. Nie umiem się do tego przyzwyczaić. Gdy rozwiązała mi się sznurówka, stoję na niebieskiej i macham czterem sędziom, to nie wiem tylko chyba brakuje stanąć na głowie i zrobić break dance - wyjaśnia Tomáš Fučík, bramkarz GKS Tychy.
DUŻO WIĘCEJ W MATERIALE WIDEO:
(Bramkarz GKS Tychy o przegranym finale w czterech meczach, emocjach związanych z sędziami, o wypadających bramkach czy kibicach drużyny przeciwnej)
Czytaj także: