Tom Wilson dostał w twarz krążkiem. Zjechał do boksu, później do szatni, a następnie wrócił do gry i strzelił dla Washington Capitals dwie bramki.
W ósmej minucie pierwszej tercji spotkania z Montreal Canadiens Tom Wilson, napastnik stołecznej drużyny, został powalony wystrzelonym krążkiem. Guma, która skoczyła spod kija Jacoba Chychruna, uderzyła Kanadyjczyka prosto w twarz. Zawodnik złapał się za twarz, podjechał do boku a następnie udał się do szatni. Chociaż sytuacja wyglądała poważnie, hokeista stracił z meczu tylko niecałe pięć minut. Gdy okazało się, że nie krwawi, a jego szczęka nie jest złamana, wrócił na lód i dograł spotkanie do końca, chociaż w trzeciej tercji, lewy policzek spuchł mu do niebotycznych wręcz rozmiarów. Co więcej, 30-latek zdobył dla swojej drużyny dwie bramki i pomógł jej wygrać 4:2 z "Habs".
– Z początku nie wiedziałem nawet co się stało, poczułem tylko ból – mówił Wilson dziennikarzom podczas pomeczowej konferencji. – Powiem szczerze, miałem wrażenie, że odpadło mi pół twarzy. W szatni okazało się, że na szczęście wcale nie jest tak źle. Jedyne co, to w boksie cały czas przykładałem sobie lód. Jak widać, na niewiele to się zdało.
– Bałem się, że ma złamaną szczękę, a, że ma złamany ząb to w ogóle byłem pewien – dodał Spencer Carbery, trener Capitals,. – Liczyłem się z tym, że Tom będzie długo pauzował, tymczasem wyjechał z powrotem na lód kilka minut później.
– Nie wiem, czy ja bym się zdobył na to, żeby tak od razu wrócić. Chychrun ma atomowe wręcz uderzenie z nadgarstka – przyznał Dylan Strome, środkowy napastnik drużyny.
– Ojciec mi zawsze powtarzał: jeśli możesz grać, graj. Wiem, że wyglądam, jakbym miał piłkę od tenisa za policzkiem, ale trudno. Przejdzie – dodał Kanadyjczyk, którego postawa przyczyniła się do dziewiątej już z rzędu wygranej Capitals.
Po meczu, Jakob Chychrun przeprosił kolegę z drużyny za zaistniałą sytuację.
– Kocham tego gościa – napisał w swoich mediach społecznościowych. – I przepraszam!
Czytaj także: