Historyczna setka Brodeura
Dwa dni po tym, jak Tomasz Adamek obronił w Prudential Center w Newark tytuł pięściarskiego mistrza świata w tej samej hali Martin Brodeur po raz kolejny złotymi zgłoskami zapisał się w historii hokeja na lodzie.
Jeden z najlepszych bramkarzy w dziejach dyscypliny obronił 27 strzałów graczy Philadelphia Flyers i po raz setny w karierze nie wpuścił gola w meczu. Już tylko trzech "shutoutów" brakuje Brodeurowi do wyrównania rekordu wszech czasów należącego do Terry`ego Sawchuka. - To naprawdę wielka liczba, szczerze mówiąc trudno mi uwierzyć - mówił wczoraj bohater wieczoru. - Czasem osiąga się jakieś wyniki i myśli "O.K., to kolejna liczba", ale kiedy uzyskuje się okrągły numer to naprawdę robi wrażenie. W trakcie obecnego sezonu pobicie wyniku Sawchuka jeszcze w tych rozgrywkach wydawało się niemożliwe, biorąc pod uwagę, że Brodeur aż 50 spotkań opuścił z powodu kontuzji łokcia. Tymczasem po powrocie do gry okazało się, że 36-letni bramkarz nie stracił absolutnie nic ze swojej klasy.
Mecz z Flyers był jego trzecim spotkaniem po wyleczeniu urazu i drugim, w którym nie wpuścił on gola. Wczorajsze spotkanie wygrali Devils 3:0, co oznacza, że Brodeur ma już na koncie 547 zwycięstw w karierze - zaledwie o cztery mniej, niż lider tej klasyfikacji wszech czasów, Patrick Roy. Oprócz Brodeura wielki udział w zwycięstwie mieli także strzelcy goli. Najpierw w 4. minucie meczu Jamie Langenbrunner wykorzystał znakomite podanie Zacha Parise, później na 2:0 podwyższył zmieniając tor lotu krążka po strzale Davida Oduyi Brian Gionta, a wreszcie w trzeciej tercji Oduya sam wykończył kontratak, który Brendan Shanahan rozpoczął przejmując krążek po zagraniu Brodeura. Ten ostatni uderzył niebezpiecznie spadającą "gumę" nad głową, w nieco tenisowym stylu. Devils dzięki świetnej postawie w obronie i znakomitej dyspozycji Brodeura wygrali siódmy z rzędu mecz we własnej hali, ale ich bramkarz jak zwykle wielkie zasługi w swoim sukcesie przyznał kolegom. - Dla każdego bramkarza taka drużyna to zespół marzeń - strzela bramki i gra odpowiedzialnie w obronie - mówił wczoraj czterokrotny laureat nagrody Vezina Trophy dla najlepszego bramkarza NHL.
Dzięki wczorajszemu zwycięstwu New Jersey Devils mają już na koncie 85 punktów zdobytych w 63 meczach, co daje im drugie miejsce w Konferencji Wschodniej NHL ze stratą ośmiu "oczek" do prowadzących Boston Bruins. Niewiele gorsza jest sytuacja Philadelphia Flyers. "Lotnikom" nie pomógł powrót do gry Danny`ego Briere`a po 36 meczach przerwy spowodowanej urazem. Z 76 punktami zajmują oni 4. pozycję na Wschodzie i drugą w Atlantic Division, ale wczoraj nie wykorzystali dobrej okazji, by zmniejszyć straty do liderujących w Dywizji Diabłów. - To nie był nasz najlepszy mecz - mówił o wczorajszym spotkaniu Simon Gagné. - Jeśli oddaje się 25 czy 26 strzałów (Flyers oddali ich 27 - przypis red.) trudno wygrać mecz, zwłaszcza mając w bramce po drugiej stronie Martina Brodeura. Nie przetestowaliśmy go odpowiednio, a oni wykorzystali wszystkie nasze błędy.
New Jersey Devils - Philadelphia Flyers 3:0 (1:0, 1:0, 1:0)
1:0 Langenbrunner - Parise - Zajac 03:51
2:0 Gionta - Oduya - Zubrus 20:37
3:0 Oduya - Clarkson - Shanahan 44:48
Strzały: 42-27.
Minuty kar: 6-10.
Widzów: 17 625.
Florida Panthers bez większych problemów pokonali Washington Capitals 6:2. Już w pierwszej tercji meczu Stephen Weiss, Bryan McCabe i Jay Bouwmeester strzelili gole w przewadze, a wynik mógł być wyższy, gdyby w 4. minucie David Booth wykorzystał rzut karny. Dla Capitals swojego 46. gola w sezonie strzelił najlepszy snajper NHL, Aleksander Owieczkin, ale to nie powstrzymało ich fanów od wygwizdania swojej drużyny.
Fiński bramkarz Antti Niemi obronił 22 strzały Los Angeles Kings i odniósł zwycięstwo w swoim pierwszym starcie w bramce Chicago Blackhawks. Jego zespół wygrał 4:2 i przerwał serię trzech porażek. Gole zdobywali Jonathan Toews, Duncan Keith, Dustin Byfuglien i Dave Bolland. Podopieczni Joela Quenneville`a zajmują 2. miejsce w Central Division ze stratą 11 punktów do prowadzących Detroit Red Wings. Dla Kings gola i asystę zanotował wczoraj Anže Kopitar.
Pittsburgh Penguins wygrali z Dallas Stars 4:1 i po raz pierwszy od dłuższego czasu znaleźli się na miejscu dającym awans do play-off. Dla grających wciąż bez kontuzjowanego Sidneya Crosby`ego Pingwinów było to trzecie zwycięstwo z rzędu, a Dallas Stars ponieśli już piątą kolejną porażkę. Gola i dwie asysty zanotował wczoraj najskuteczniejszy gracz NHL, Jewgienij Małkin. Rosjanin ma już na koncie 92 punkty i o 10 wyprzedza wicelidera klasyfikacji punktowej, Aleksandra Owieczkina.
Prawdziwą strzelaninę obejrzeli kibice w Calgary, gdzie miejscowi Flames ulegli Tampa Bay Lightning 6:8. Po dwa gole i asystę zaliczyli dla zwycięzców Vincent Lecavalier i Martin St. Louis, a Mark Recchi asystował aż pięciokrotnie. Zespół Błyskawicy zepsuł święto Jarome`owi Iginli. Kapitan Płomieni zdobył dwa gole, zaliczył trzy asysty i ma już na koncie 400 bramek oraz 834 punkty w karierze. W tej drugiej kategorii jest najlepszy w historii klubu - wczoraj wyprzedził Theorena Fleury`ego.
Vancouver Canucks wygrali 3:1 z Columbus Blue Jackets. Gole dla Canucks strzelali Sami Salo, Ryan Kesler oraz Alexandre Burrows, dla Blue Jackets trafił Rick Nash. 19 strzałów tych ostatnich obronił Roberto Luongo. Trener Ken Hitchcock po raz kolejny w ostatnich tygodniach obwinił za porażkę swoich napastników, ale jego zespół wciąż zajmuje premiowane pierwszym w historii awansem do play-off 6. miejsce w Konferencji Zachodniej.
Komentarze