Czy można przegrać mecz prowadząc dwoma golami na 18 sekund przed końcem trzeciej tercji? Można. Udowodnił to niedawny rywal Re-Plast Unii Oświęcim z Hokejowej Ligi Mistrzów w końcówce, która przejdzie do historii niemieckiej ligi.
Zespół Eisbären Berlin był w ostatnim czasie w lidze DEL absolutnie nie do pokonania. Ustanowił klubowy rekord wygrywając 11 meczów z rzędu i patrzył już w stronę historycznego rekordu ligi - 15 kolejnych zwycięstw Adlera Mannheim sprzed 23 lat.
Wczoraj "Niedźwiedzie Polarne" w meczu ze Schwenninger Wild Wings wydawały się zmierzać po kolejną wygraną. Do ostatniej minuty trzeciej tercji prowadziły przed własną publicznością 3:1. Ba, jeszcze na 18 sekund przed końcem tej odsłony na tablicy świetlnej widniał taki wynik.
I wtedy doszło do niewiarygodnej końcówki. W czasie oznaczonym jako 59:43 Kanadyjczyk Zach Senyshyn zdobył gola kontaktowego na 2:3 dla grających bez bramkarza gości.
A po wznowieniu gry przyjezdni znów wjechali do tercji gospodarzy i Benjamin Marshall oddał strzał spod linii niebieskiej, po którym tor lotu krążka w powietrzu zmienił stojący przed bramką Mirko Höfflin i na 0,6 sekundy przed końcem tercji zrobiło się 3:3, co doprowadziło do dogrywki.
Trener Serge Aubin, zawodnicy i kibice Eisbären protestowali, że przed golem krążek odbił się od siatki ochronnej ponad pleksiglasową osłoną, ale sędziowie pozostali niewzruszeni i zaliczyli gola, co spowodowało, że o wyniku rozstrzygnęła dogrywka.
A w niej Senyshyn przejeżdżając przed bramką został trafiony krążkiem odbitym przez bramkarza rywali i w ten szczęśliwy sposób zadał stołecznej ekipie jeszcze jeden cios, kończąc triumfem swojej drużyny ten niewiarygodny pościg ku niedowierzaniu kompletu 14 200 widzów w berlińskiej Uber Arenie.
Skrót meczu:
Zwycięstwo Wild Wings 4:3 przerwało serię wygranych mistrza Niemiec i lidera DEL, który w tej edycji Hokejowej Ligi Mistrzów pokonał Re-Plast Unię 4:1.
Kibice Eisbären jeszcze długo gwizdali. nie mogąc pogodzić się z okolicznościami utraty trzeciego gola. Chwilę po meczu trener Aubin w wywiadzie przed kamerą telewizyjną powstrzymał się od komentarza na temat sędziowania.
- Zachowam swój komentarz dla siebie, bo inaczej mógłbym mieć problemy, ale to nie był nasz błąd - powiedział o wyrównującym golu rywali.
Na pomeczowej konferencji prasowej był już bardziej wylewny.
- Najpierw bezpośrednio przed golem nie został odgwizdany faul przeciwnika, a później krążek dotknął siatki. Nie jestem tu po to, żeby oceniać sędziów, ale wiem co widziałem i co powinno zostać odgwizdane - mówił.
Później dodał jednak także, że część winy za to załamanie w końcówce ponosi jego zespół.
- Gdybyśmy wszystko zrobili prawidłowo, to nie znaleźlibyśmy się w tej pozycji - skomentował.
Podobnie, choć bardziej dosadnie mówił po spotkaniu jego podopieczny Korbinian Geibel.
- Niestety nie zagraliśmy konsekwentnie do końca. Trochę to g**no źle poszło - powiedział. - Chcieliśmy zrobić o jedno podanie za dużo, zamiast po prostu wybić krążek.
Czytaj także: