Dziś poznamy mistrza Polski sezonu 2024/2025. Ostatnia - siódma - bitwa finału play-off zostanie rozegrana w Tychach i z pewnością dostarczy wielu emocji. Trofeum w górę wzniosą hokeiści GKS-u Tychy lub GKS-u Katowice. Który z tych zespołów przełamie klątwę decydującego starcia?
Podopieczni Pekki Tirkkonena stają przed szansą zdobycia pierwszego od pięciu lat mistrzowskiego tytułu i zakończenia sezonu w podwójnej koronie. Ba, mogą uczynić to we własnej hali i przed własną publicznością.
Te plany z pewnością będą chcieli pokrzyżować katowiczanie, którzy po rocznej przerwie znów chcą wygodnie rozsiąść się w mistrzowskim tronie. Po sobotnim zwycięstwie 3:0 wśród katowickich kibiców odżyły nadzieje na sukces, bo po czterech meczach ich ulubieńcy przegrywali już 1:3. Z nożem na gardle wygrali dwa spotkania i wyrównali stan finałowej rywalizacji.
– Było już 3:1 dla tyszan, już prawie zatonęliśmy, a w poniedziałek możemy zostać mistrzem Polski. Zobaczymy, jesteśmy pozytywnie nastawieni, ale wiemy, że nic łatwo nie przyjdzie. Musimy grać zespołowo – zaznaczył Patryk Wronka, jeden z liderów GieKSy.
– Jest to bardzo wyrównany, chyba jeden z bardziej wyrównanych finałów. Wszystkie mecze są na styku, rozstrzyga jedna bramka na jedną bądź drugą stronę – stwierdził z kolei Filip Komorski, środkowy i kapitan GKS-u Tychy
– Musimy więc wyczyścić głowy, mecz numer siedem o wszystko, liczymy na wsparcie naszych fanów i zrobimy dla nich wszystko. To mogę zagwarantować – dodał.
Zespół z piwnego miasta musi wykazać się lepszą skutecznością i znaleźć sposób na Johna Murraya, którego nie pokonał od 106 minut i 32 sekund! Musi wykazać się też solidniejszą i dokładniejszą grą w destrukcji, bo w ostatnich meczach zostawiał zbyt dużo wolnego miejsca swoim rywalom.
Nie brakuje opinii, że w zespole tyskim jest więcej hokejowej jakości, z kolei wśród atutów katowiczan wymienia się większą determinację oraz lepszą mentalność - zwłaszcza po dwóch ostatnich starciach.
Tak czy inaczej, w dzisiejszym meczu niezwykle ważna będzie cierpliwość i skłonność do poświęceń. Sporo zależeć będzie od postawy obu bramkarzy, a także od ofensywnych liderów obu ekip, którzy w tak trudnych momentach muszą dać impuls swojemu zespołowi.
Co ciekawe oba zespoły nie mają najlepszych wspomnień z siódmymi meczami serii. Ekipa z piwnego miasta w sezonie 2016/2017 uległa krakowianom 1:2 po dogrywce i straciła szansę na mistrzowski tytuł. Rok wcześniej również z Pasami padł taki sam wynik, ale do dogrywki nie doszło.
Jeśli chodzi o najnowszą historię katowickiego klubu, to zespół z alei Korfantego dwukrotnie przegrywał siódmy mecz serii. Dwa razy stało się to z Unią Oświęcim: najpierw w sezonie 2001/2002 (1:2) i rok temu (0:1 po dogrywce)
Dzisiejszy mecz rozpocznie się o 18:30. Transmisja w TVP Sport.
Czytaj także: