Jubileuszowy gol Da Costy! "Na wymarzoną bramkę wciąż czekam"
Ostatnio w Polskiej Hokej Lidze wiele jest jubileuszowych goli i punktów. We wtorkowym meczu z Zagłębiem Sosnowiec swoją 200. bramkę w polskiej ekstralidze zdobył Teddy Da Costa!
35-letni napastnik w tym sezonie imponuje znakomitą formą. Jest liderem Re-Plast Unii Oświęcim i jej najlepiej punktującym zawodnikiem, bo w 19 meczach strzelił 6 bramek i zanotował 23 asysty. Wspólnie z Grzegorzem Pasiutem dzierży miano najlepszego podającego PHL. Choć za nami dopiero połowa sezonu zasadniczego, to dorobek „Tadka” już teraz jest lepszy niż miało to lepsze w każdym z ostatnich trzech sezonów!
W ostatnim ligowym starciu z Zagłębiem Sosnowiec (4:3) „Tadek” wpisał się na listę strzelców, popisując się soczystym uderzeniem ze swojego ulubionego lewego bulika. Jak się okazało, był to jego 200. gol na polskich taflach.
– Jestem zadowolony z każdej strzelonej bramki, ale tej wymarzonej jeszcze nie strzeliłem – powiedział nam Teddy Da Costa.
Warto też zaznaczyć, że doświadczony napastnik w meczu z Tauron Podhalem Nowy Targ (6:5) zaliczył trzy asysty, które pozwoliły mu dobić do granicy 400 punktów!
Obecnie jego bilans na polskich taflach, po niepełnych jedenastu sezonach, przedstawia się następująco: 435 meczów, 200 goli, 205 kluczowych zagrań oraz aż 838 minut karnych!
Dodajmy też, że średni z braci Da Costów mógł reprezentować barwy Unii już w sezonie 2005/2006. Wówczas trenerami ekipy z Chemików 4 byli Richard Farda i Tomasz Rutkowski.
– Miałem wtedy 19 lat, jednak na treningu nie wzbudziłem zainteresowania pana Rutkowskiego. Dlatego też zdecydowałem się na grę w Zagłębiu – przypomniał tamtą historię nasz dzisiejszy bohater.
Ta pomyłka okazała się dla biało-niebieskich bardzo kosztowna, bo waleczny napastnik w swoim pierwszym sezonie na polskich taflach zdobył w sumie 24 gole! Najlepsi z oświęcimian: Mariusz Puzio i Waldemar Klisiak odnotowali po odpowiednio 19 i 17 bramek. Dodajmy też, że po raz pierwszy od piętnastu lat Unii zabrakło w finale play-off.
Teddy Da Costa spędził w Zagłębiu pięć niezwykle udanych sezonów i nie żałuje swojej decyzji.
– Poznałem tam moją żonę, więc był to dla mnie dobry czas – uśmiechnął się.
Później zdecydował się na powrót do ojczyzny i grę w tamtejszym Dragons de Rouen, z którym sięgnął po mistrzostwo i Puchar Francji.
– Później dostałem też powołanie do kadry francuskiej. Zagrałem dobry turniej, a potem dobrze potoczyły się rozmowy z GKS-em Tychy. Niestety w Sosnowcu trochę się wtedy nie układało, dlatego też postanowiłem zmienić klub. Nie powiedziałem jednak, że nigdy tam nie wrócę, bo kto wie – wyjaśnił doświadczony napastnik, który po dwóch latach spędzonych w „piwnym mieście” zdecydował się na transfer do Finlandii. Tam występował przez trzy lata zarówno w Liidze, jak i na jej bezpośrednim zapleczu.
– Miałem dużo ambicji i chciałem spróbować swoich sił w nieco lepszej lidze. Udało mi się wyjechać do Finlandii. Dużo trenowałem i poznałem inny system gry. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem zawzięty. Musiałem dojść do mojego celu, jaki chciałem osiągnąć – zaznaczył wielokrotny reprezentant Francji.
Potem Da Costa występował w Orli Znojmo (EBEL) i Comarch Cracovii, a następnie wrócił do Francji.
– Wróciłem i znów zdobył tytuł mistrzowski z Brûleurs de Loups de Grenoble. Teraz chcę zdobyć medal z Unią i pracować na lodzie tak, jak w pozostałych klubach – zakończył.
Komentarze