KS Unia Oświęcim w minionej kolejce mierzyła się w delegacji z GKS-em Tychy i była o krok od wywalczenia trzech punktów na ciężkim terenie. W ostatniej tercji wypuścili jednak prowadzenie 3:1 i zostali z niczym. Jak z tej porażki tłumaczył się Radosław Galant?
HOKEj.NET: – Pewne prowadzenie przez długi okres czasu wydawało się, że macie ten mecz pod kontrolą. Co się stało, że finalnie przegrywacie?
Radosław Galant: – Tak jak mówisz, mieliśmy w sumie ten mecz pod kontrolą, ale niepotrzebne faule w tercji ataku, to musimy wyciągnąć z tego lekcję i wziąć na przyszłość coś, bo nie możemy tak grać. Prowadzimy 3-1 na ciężkim terenie. Przeciwnik nie za bardzo sobie dawał rady, mieliśmy w tej trzeciej tercji pełną kontrolę. Wszystko wychodziło od nas z tercji, tak jak sobie zakładaliśmy, a lecieliśmy bez głowy do tercji przeciwnika i robiliśmy faule niepotrzebne. To jest powód, dlaczego dzisiaj przegraliśmy, byli skuteczni w przewagach i wygrali mecz.
Gdzieś te kary meczu chyba Was trochę wybiły z rytmu.
– Tak, w sumie nie widziałem ani jednej z tych dwóch kar. Kaspi gdzieś tam kogoś kopnął chyba od tyłu, nie wiem czy zamierzenie, czy kara była. Nie możemy tak robić, to osłabia drużynę, burzy wszystkie gdzieś tam piątki, musimy kombinować, zmieniać pozycje itd., więc musimy wyciągnąć z tego lekcję.
Ogólnie gdzieś te kary niektóre takie niepotrzebne, niektóre nawet w sumie chyba nie wiadomo za co dokładnie.
– Tak, raz chyba dołożył zawodnik od siebie, troszeczkę się położył, sędzia musi to widzieć. Jeśli chce już dać kary, to musi dać obu stron w takiej sytuacji, a reszta może z tych kar była. Strasznie dużo dzisiaj tych kar było, nie wiem ile łącznie, ale sporo minut na obie strony nałożone. Wiadomo, że święta wojna to zawsze kary będą, ale muszą sędziowie też czasami pozwolić grać twardo i widzieć czy zawodnik od siebie coś dokłada czy nie, bo to czasami zmienia wynik meczu.
Ogólnie Wasze ostatnie mecze nie były powiedzmy najlepsze, pytanie czy złapaliście jakiś dołek po prostu, czy z czego to wynika?
– Nie, mamy sporo też kontuzji, te linie są też wymieszane, szukamy jakiegoś ustawienia teraz optymalnego na ten moment, bo brakuje nam wielu zawodników. Nie sądzę, żebyśmy mieli dołek. Może ta gra z Polonią nie wyglądała dobrze w ostatnim meczu, ale dzisiaj myślę, że graliśmy dobrze, więcej na krążku byliśmy, przynajmniej od drugiej tercji, do połowy trzeciej tercji też myślałem, że mieliśmy kontrolę i fajnie to wyglądało. Później jak już się łapie kary, to wiadomo, że się gubi ten rytm, część zawodników siedzi na ławce, nie bierze udziału w grze, część naraża się na kontuzję, zasuwa, blokuje strzały, jest zmęczona, później znowu Ci wchodzą po każe, którzy nie grali, są poza rytmem i tak wszystko się sypie. Ale czy to jest dołek? Nie sądzę.
Czasem też się zastanawiamy, czy to nie jest problem wasz mental?
– Na pewno musimy mieć chłodne głowy w takiej sytuacji, gdzie prowadzimy 3-1 i nie dać się prowokować, nie robić zbyt łatwych fauli, na pewno jest to wszystko w naszej głowie i trzeba wyciągnąć z tego ławce.
Rozmawiał: Mikołaj Hoder
Czytaj także: