Wokół hokeja w Sosnowcu w ostatnich sezonach roztacza się niezwykle pozytywna atmosfera. Włodarze klubu skrzętnie wykorzystują ożywienie związane z oddaniem do użytku nowoczesnego obiektu, budując wysoką frekwencję podczas domowych spotkań i ponownie rozkochując miasto w hokeju. Tym bardziej należy ubolewać nad wysublimowanym poczuciem humoru grupy kibiców, którzy z pewnością nie mają pojęcia jak niewiele potrzeba, aby nadszarpnąć mozolnie budowany wizerunek klubu.
Nic nie podsyca atmosfery widowiska sportowego mocniej niż animozje regionalne. Wzajemne uprzedzenia mieszkańców określonych miast sprawiają, że spotkania pomiędzy klubami z tych ośrodków urastają do rangi wydarzenia znacznie istotniejszego niż mecz. Często chodzi przecież o obronienie honoru i ustanowienia swoistego władztwa nad regionem.
Jak powszechnie również wiadomo mało co pobudza ludzką kreatywność tak mocno jak chęć dogryzienia wrogowi. Prześmiewcze transparenty, na których obie strony starają się przejaskrawiać stereotypy nt. swoich antagonistów to tak naprawdę punkt wyjścia w zabawie na wzajemne uprzejmości. Klimat hokeja na lodzie - jego dynamika i kontaktowy styl prowadzenia gry sprawia, że nie sposób aby w trakcie takich spotkań z trybun nie padło kilka mocniejszych "pozdrowień" złożonych z nieparlamentarnych rymowanek. W pełni zgadzam się z popularnym przed kilkoma laty hasłem "stadion to nie teatr". Pewne elementy są po prostu składową tego folkloru i jeśli ktoś nie potrafi tego zaakceptować, to z pewnością takie widowiska nie są na jego poziomie wrażliwości i koniec kropka. Granica pomiędzy zabawną uszczypliwością a męczącą obsesją bywa jednak bardzo cienka, a jej przekroczenie nie dodaje widowisku kolorytu, a raczej pozostawia niesmak.
Kiedy dwa tygodnie temu spotkanie pomiędzy GKS-em Katowice a EC Będzin Zagłębiem Sosnowiec określiłem mianem "derbów" spadła na mnie fala krytyki. Kibice z Sosnowca na każdym kroku przekonywali mnie, że taki termin podważa tożsamość regionu Zagłębia Dąbrowskiego. Tym bardziej dziwi mnie zatem fakt, że kibice z Sosnowca mając okazję do podkreślenia swojej tożsamości całą swoją energię kierunkują na rywala. Mogący pomieścić ponad 2 500 kibiców obiekt w Sosnowcu wypełnił się do ostatniego miejsca. Ogrom pracy wykonanej przez włodarzy klubu widać na każdym kroku. Animacje dla najmłodszych, rozrywka serwowana w przerwach pomiędzy tercjami i konkursy sprawiły, że w Sosnowcu zagościła moda na hokej. Niestety nawet tak milowy krok w historii klubu nie zdołał sprawić, aby część kibiców pokonała w sobie kompleks lokalnego rywala.
Oprawy kibicowskie niejednokrotnie potrafią przysłonić kwestie sportowe. Udowodnili to chociażby kibice Unii Oświęcim w Hokejowej Lidze Mistrzów, czy niemal cyklicznie czynią to grupy ultras Legii Warszawa. Spotkania wysokiej rangi są świetną okazją aby manifestować ważne kwestie historyczne, kulturowe bądź właśnie tożsamość regionalną. Kibice z Sosnowca mogąc zamanifestować każdą treść postanowili więc...wywiesić dywan. Tak, zamiast podkreślić autonomię własnego regionu imponującą oprawą, nad zejściem do szatni gości wywieszony został dywan. Na tym festiwal śmiechu się jednak nie kończy. Można oczywiście wykorzystać komplet publiczności aby zrobić imponującą kartoniadę, ale po co? Lepiej na oczach najmłodszych kibiców nadmuchać prezerwatywy w barwach rywala i w przerwie pomiędzy tercjami wrzucić je do boksu. Nawoływanie przez megafon do gorącego dopingu również odchodzi do lamusa. Lepiej stanąć z nim za głową trenera przeciwnej drużyny i zamiast skupić się na "swoim" to prowadzić monolog z pleksiglasową szybą.

Drodzy kibice Zagłębia, hokeiści waszego klubu zostawili w tym pojedynku wiele zdrowia na lodowej tafli i naprawdę zasłużyli na to, abyście to na nich, a nie animozjach z rywalem skupili swoją uwagę.
Czytaj także: