W jednym z najciekawiej zapowiadających się spotkań 31. kolejki TAURON Hokej Ligi JKH GKS Jastrzębie zmierzył się na własnym lodzie z Re-Plast Unią Oświęcim. Po raz czwarty w tym sezonie górą okazali się hokeiści z zachodniej Małopolski, którzy triumfowali 5:3. O przebiegu tego starcia porozmawialiśmy z czyniącym ciągłe postępy Szymonem Kiełbickim.
– Zdawaliśmy sobie sprawę, że Unia to wymagający przeciwnik, ale nie podchodziliśmy do meczu z obciążeniem czy presją. Raczej traktowaliśmy to jako kolejną szansę, żeby w końcu przełamać ich dobrą passę w starciach z nami. To dodatkowo motywowało nas do gry na najwyższym poziomie – mówił o złej passie z Unią.
Jastrzębianie dobrze rozpoczęli to starcie, gdyż w 9. minucie wyszli na prowadzenie po trafieniu w przewadze. Rywale po 189 sekundach zdołali jednak wyrównać, a potem jeszcze w pierwszej tercji wyjść na prowadzenie.
– Początek był dobry, byliśmy drużyną, która pierwsza strzeliła gola, ale potem rywale szybko wyrównali, a następnie wyszli na prowadzenie. Myślę, że to był efekt pewnych niedokładności w naszej grze defensywnej i może chwilowej dekoncentracji po zdobyciu prowadzenia – zauważył Szymon Kiełbicki.
Nie da się ukryć, że głównym aspektem, który utrzymywał ekipę znad czeskiej granicy w tym meczu, były gry w liczebnych przewagach. Wszakże w tym elemencie zdobyli swoje wszystkie bramki.
– Tak, przewagi były naszą mocną stroną w tym meczu. Wszystkie trzy bramki zdobyliśmy właśnie w tym elemencie, co pokazuje, że dobrze przygotowaliśmy się w tym aspekcie. To była jedna z głównych dróg, by rywalizować z Unią – stwierdził.
To jednak nie wystarczyło, bowiem zabrakło również trafień z gry w pełnych składach, co przesądziło o losach tego spotkania.
– Dokładnie, to była kluczowa różnica. W grze 5 na 5 nie potrafiliśmy przebić się przez defensywę rywala. Unia była solidna w grze równych składów, co przechyliło szalę zwycięstwa na ich stronę – przyznał wychowanek KTH Krynica.
Jastrzębski napastnik zdołał wyprowadzić swoją ekipę na prowadzenie w 29. minucie, trafiając do siatki na 3:2. Po upływie jednak zaledwie 21 sekund Hampus Olsson zdołał odpowiedzieć i doprowadzić do wyrównania na 3:3.
– Ta bramka na 3:3 była momentem przełomowym. Chwilę wcześniej wyszliśmy na prowadzenie, ale rywale szybko odpowiedzieli. To wybiło nas z rytmu i sprawiło, że mecz ponownie wymknął się spod naszej kontroli – mówił Kiełbicki.
Warto również dodać, że w tej konfrontacji duet sędziowski Krzysztof Kozłowski - Wojciech Wrycza, aż trzykrotnie pokusił się o wideo weryfikację zdobytych bramek. Dwukrotnie dotyczyło to jastrzębian, a raz oświęcimian. Za każdym razem uznawali jednak trafienia.
– Analizy wideo pojawiały się w meczu kilka razy i rzeczywiście w większości działały na naszą korzyść. Były to kluczowe momenty, które pomagały wyjaśnić sytuacje na lodzie, ale z drugiej strony każda taka przerwa w grze może trochę wybić z rytmu zarówno nas, jak i rywala – zakończył.
Czytaj także: