Kogut: W życiu nie widziałem takiego gola

W ubiegły piątek KH Energa Toruń przegrała po dogrywce z Comarch Cracovią 2:3. Spotkanie miało, szczególnie w końcówce, szalony przebieg. Na nieszczęście dla „Stalowych Pierników”, wydarzenia nie potoczyły się jednak po ich myśli. Starcie z „Pasami” podsumował dla nas Patryk Kogut.
Taka końcówka w meczu hokejowym to niecodzienne zjawisko. Remis, prowadzenie, a na sześć sekund przed syreną – wyrównanie. Potem kuriozalny gol w dogrywce. Niestety dla torunian, wydarzenia z ostatnich minut zbiegły się na ich niekorzyść. Choć przez większość spotkania wygrywali i na chwilę przed końcem bliżsi byli zwycięstwa, do grodu Kopernika wrócili tylko z jednym punktem.
– Patrząc po ostatnich meczach w TAURON Hokej Ligi, to można powiedzieć, że co kolejkę mamy emocje, ale szkoda, bo zabrakło nam bodajże dziesięciu sekund do zwycięstwa. Dużo rzeczy się wówczas wydarzyło, nasz obrońca był bez kija, oni grali w sześciu… Szkoda, ale cóż - taki jest hokej. Trzeba grać do końca – przyznaje Kogut.
Zawodnik przyznaje, że jest niedosyt z powodu wyniku.
– Dziesięć sekund byśmy przetrzymali i byśmy mieli trzy punkty. Oczywiście, że jest rozczarowanie. Jeszcze ten gol w dogrywce… W życiu nie widziałem jeszcze takiego! Krążek poleciał po takiej paraboli, przelobował bramkarza. Niesamowite… Niestety, to jest sport i trzeba cieszyć się z tego jednego punktu, bo wydaje mi się, że graliśmy nieźle i mieliśmy sporo okazji do strzelenia goli. Trzeba oddać także Juliusowi, bo dużo nam pomógł. Można rzec, że utrzymał nas w tym meczu – podkreśla hokeista KH Energi.
Toruń w tym spotkaniu zaprezentował się całkiem dobrze. Ba, śmiało można powiedzieć, że miejscami lepiej prezentował się od rywali, co przyznawali gracze z Krakowa.
– Wydaje mi się, że do połowy trzeciej tercji byliśmy zdecydowanie lepsi, potem Kraków troszkę na nas przysiadł i strzelił gola na 1:1. Wprawdzie udało się szybko odzyskać prowadzenie, ale niestety - w końcówce wydarzyło się to, co wydarzyło… – ocenia Kogut.
To był czwarty bezpośredni pojedynek Cracovii z KH Energą. Nie licząc feralnej, „pleksiglasowej” i nie odbytej ostatecznie rywalizacji na inauguracje, spotkania „Pierników” i „Pasów” obfitowały w emocje. Kończyły się albo po dogrywce, albo po rzutach karnych na lodzie pojedynki rozstrzygnąć musiały się poza regulaminowym czasem gry. Raz po dogrywce wygrali krakowianie, a raz po karnych – torunianie. W piątek po raz kolejny kibice doznali wielu wrażeń.
– Na styku są te mecze, nie licząc tego „bez szyby”, który się nie odbył… Cóż powiedzieć – jesteśmy równymi sobie zespołami, choć akurat dzisiaj bo wydawało mi się, że to my byliśmy lepsi… – mówi zawodnik z Torunia.
Przed nim jego kolegami dość intensywny okres i gra cały czas prawie co trzy dni, aż do siódmego grudnia.
– Mamy teraz dość sporo meczów, więc musimy się skupić, aby odpowiednio się zregenerować. I grać cały czas równo, bo w drugim spotkaniu z rzędu nasz występ był dobry. Wcześniej całkiem nieźle zaprezentowaliśmy się z Oświęcimiem. Chcielibyśmy jak najdłużej to utrzymać. Wtedy możemy liczyć na efekty w postaci punktów – zapowiada napastnik „Stalowych Pierników”.
Komentarze
Lista komentarzy
JARASSTO
Nie jest źle,liczę na 6 punktów z Jastrzębiem i Tychami,choć łatwo nie będzie.