Już w środę poznamy drugiego finalistę Polskiej Hokej Ligi. Decydujące starcie w katowickiej "Satelicie" pomiędzy GKS Katowice a GKS Tychy zapowiada się bardzo ekscytująco. - Nikogo nie trzeba będzie mobilizować, każdy jest gotowy - zapewnia Marcin Kolusz, zawodnik GieKSy.
Tylko 18 sekund zabrakło hokeistom GKS Katowice w poniedziałek do awansu do finału playoff. Katowiczanie po raz kolejny dali sobie strzelić bramkę tuż przed końcem spotkania a w rzutach karnych lepsi okazali się tyszanie.
- Nie powinniśmy o tym myśleć, stało się jak się stało. Mecz był bardzo zacięty. Wiedzieliśmy, że GKS Tychy na swoim lodowisku lubi grać mocno pressingiem i tak też grali. Byliśmy na to przygotowani, mieliśmy wynik w swoich rękach. Niestety nie udało się wygrać tego meczu. A wiadomo, że karne to już loteria. Myślami jesteśmy już przy następnym dniu i regeneracji, odpoczynku i dobrym przygotowaniu się do siódmego meczu - mówił po meczu Marcin Kolusz.
Jak zapewniają hokeiści waga siódmego meczu jest tak ważna, że nikogo nie trzeba mobilizować ani dodatkowo motywować, każdy wie jaka jest stawka.
- Myślę, że w hokeju siódmy mecz półfinałowy to jest coś niesamowitego dla zawodników, nikogo nie trzeba będzie mobilizować, każdy będzie gotowy. Będzie to prawdziwa bitwa i mam nadzieje, że my wyjdziemy z niej zwycięsko - dodaje "Kolos".
W środowy wieczór katowicka "Satelita" będzie wypełniona po brzegi, na wsparcie swoich kibiców mogą liczyć hokeiści.
- Wszystkie ręce na pokład i każde wsparcie się będzie dla nas liczyć, ale to my musimy na lodzie przede wszystkim zrobić dobrą robotę. Strzelać bramki, bronić jej i czekać na dobry wynik - zapewnia Kolusz.
Czytaj także: