GKS-u Tychy zakończył sezon 2023/2024 na trzecim miejscu. W rywalizacji o brąz trójkolorowi pokonali JKH GKS Jastrzębie, a jak te mecze i całą końcówkę sezonu ocenił kapitan tyszan, Filip Komorski?
– Na pewno jest gorycz, ale jest taki mały uśmieszek, że zakończyliśmy sezon zwycięskim meczem, bo zdobyliśmy dzięki temu brązowy medal. Sezon był ciężki, bo w jego trakcie nastąpiło kilka zmian. Zdobyliśmy najpierw Superpuchar Polski, potem Puchar Polski po ciężkim półfinale i jeszcze cięższym finale. Mierzyliśmy w potrójną koronę, czyli w takie spełnienie marzeń każdego hokeisty w Polsce. Niestety polegliśmy w półfinale, z którym nic już zrobić nie możemy i nie możemy cofnąć czasu. Wiadomo, że analiza wsteczna zawsze jest skuteczna. Cieszę się, że podnieśliśmy głowy i dobrze podeszliśmy do tych meczów o trzecie miejsce, bo wiemy, że w sezonie ciężko nam się grało z Jastrzębiem, a mimo to kończymy ten sezon z lekkim uśmiechem, bo wydaję mi się, że był to sezon obfity w trofea, ale nie w to najważniejsze – stwierdził „Komora”.
W półfinale podopieczni Pekki Tirkkonena ulegli Re-Plast Unii Oświęcim 1:4 i odpadli z rywalizacji o finał, spadając w drabince do „małego finału”, gdzie pokonali JKH GKS Jastrzębie.
– Nie analizowaliśmy tego drużynowo. Na pewno trenerzy wyciągnęli wnioski, przerabialiśmy inne rzeczy na treningach, ale po takiej serii nie jest łatwo nagle zmienić taktykę, zmienić przewagi, zmienić osłabienia i wszystko wywrócić do góry nogami, bo wszystko jest w głowie. Przegraliśmy ten półfinał, gdzie zadecydowały naprawdę detale. Wygrywamy pierwszy mecz, jedziemy do domu z wynikiem 1:1, w pierwszym meczu u nas oddajemy 50 strzałów i nie strzelamy żadnej bramki. W kolejnym meczu dogrywka, gdzie mieliśmy swoje sytuacje, mieliśmy przewagę i może gdybyśmy wtedy strzelili bramkę, to byłoby 2:2. To jest sport, to jest gra błędów, gra detali – zwrócił uwagę kapitan tyszan.
– Do nas uśmiechnęło się to szczęście w finale Pucharu Polski, gdzie Ižacký jechał w dogrywce i chciał strzelić tuż obok nogi Kaskinena, a trafił go w łyżwę, później faulując zrobił karę i z tego zdobyliśmy bramkę. Gdyby wtedy ten krążek przeszedł centymetr obok jego nogi, Tomáš Fučík nie dałby rady tego obronić i zupełnie inaczej byśmy ten finał wspominali. Tak samo można gdybać i rozpatrywać półfinał z Unią. Przegraliśmy 1:4, co nie zmienia faktu, że byliśmy wkurzeni, rozgoryczeni, bo nikt sobie tego tak nie wyobrażał, dlatego to było cholernie ciężkie, żeby się podnieść z tych kolan, bo gdzieś te nasze marzenia pękły jak mydlana bańka i tyle. Chwała chłopakom za to, że potrafiliśmy się podnieść, bo o wiele lepiej kończyć sezon z medalem, nawet koloru brązowego, niż skończyć sezon na czwartym miejscu – zaznaczył.
Tym samym czwartkowy mecz z ekipą znad czeskiej granicy był ostatnim spotkaniem w tym sezonie dla ekipy z Tychów.
– Chciałbym z tego miejsca w imieniu całej drużyny podziękować serdecznie kibicom za te ich kilometry, które robili, jeździli za nami wszędzie, w każde miejsce na hokejowej mapie Polski, za co im jesteśmy bardzo wdzięczni, za ich frekwencje na meczach sezonu zasadniczego, w play-offach, a nawet dzisiaj w Jastrzębiu, gdzie byli zdecydowanie głośniejsi od kibiców gospodarzy. W szatni powiedziałem chłopakom, że dziękuję za ten sezon, który był ciężki pod względem mentalnym i fizycznym i że był to zaszczyt być kapitanem – zakończył tyski napastnik.
Czytaj także: