Komorski: Wyglądamy na lodzie jakbyśmy mieli związane ręce i nogi
Tak fatalnej serii pięciu porażek tyszanie nie mieli od ponad dwóch dekad, gdy zaczęła się era sukcesów GKS Tychy. – Wydaje mi się, że nie mamy żadnego konfliktu w szatni albo na poziomie trener-zawodnicy. Na razie mam wrażenie, że bijemy głową w ścianę – mówi w szczerym wywiadzie Filip Komorski, kapitan tyskiej ekipy.
HOKEJ.NET: – Piąta porażka z rzędu, a tak fatalnej passy nie było w erze sukcesów GKS-u Tychy?
Filip Komorski, kapitan trójkolorowych: – Ciężko coś powiedzieć, bo inaczej sobie to wyobrażaliśmy. Tak, jak mówiłem w telewizji klubowej - my, nasze rodziny i trenerzy jesteśmy sfrustrowani, wkurzeni tym wszystkim. I to nie tylko na meczach, ale też na treningach. Przynosimy tę atmosferę do domu i jest nam z tym źle. Wiemy, że to nie jest to, co chcielibyśmy prezentować. Nie taki sobie postawiliśmy cel, żeby przegrywać mecz za meczem i jesteśmy tego świadomi, że to jest nasza wina. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sami czujemy, że to nie jest to, na co nas stać. To jest sport, mecze można przegrywać, ale gdzieś w tym wszystkim jest to, że nie gramy na naszym poziomie. Z każdym meczem, gdy nie zdobywa się goli to ciężko jakiś wygrać. Najpierw 0:3, teraz 0:4... bez strzelania goli ciężko cokolwiek uzyskać.
Siedem meczów i jeden gol na Twoim koncie. Chyba nie tak sobie wyobrażałeś powrót do Tychów?
– Przychodziłem do Tychów po to, aby stanowić o sile ofensywnej tej drużyny, ale na razie się z tego nie wywiązuję, bo jeden gol i trzy asysty to zdecydowanie mniej niż od siebie oczekuję, więc te porażki biorę na siebie. Staramy się robić wszystko sumiennie, ciężko trenujemy, a nie przychodzi jeszcze ta wartość, której byśmy oczekiwali.
Macie jakieś wewnętrzne pytania o to, co się dzieje i z czego wynika ten kryzys? Spekulacji jest wiele. Jak zawsze przewija się pytanie o atmosferę w szatni czy współpracę z trenerem. Jak to wygląda?
– Wydaje mi się, że jeśli chodzi o atmosferę i kontakt z trenerem, to nie mamy żadnego konfliktu w szatni albo na poziomie trener - zawodnicy. Bardziej jest frustracja spowodowana naszą grą na lodzie. Treningów mamy dużo, są mocne i nieźle to wygląda, ale przychodzi mecz i czasem mam wrażenie jakby coś nas paraliżowało i na lód wyjeżdża inna drużyna.
Wychodzi na to, że coś jest w strefie mentalnej, że zapędziliśmy się w taki kozi róg i potrzebujemy teraz zrobić krok w tył, żeby zrobić kilka kroków w przód, bo na razie mam wrażenie, że bijemy głową w ścianę. A teraz to się nawarstwia i z każdym meczem przestajemy wierzyć w swoje umiejętności. Później gramy w podwójnej przewadze i wszystkie podania lub strzały chcemy dopieścić. Doszliśmy do takiego momentu, że każdy chce zrobić coś perfekcyjnie. Nie gramy tak, żeby czerpać z tego radość, a ze świadomością, że ostatnio zrobiłem coś źle, to chce zrobić coś więcej niż powinien. Musimy troszeczkę odpuścić, żeby pójść do przodu, bo na razie wyglądamy na lodzie jakbyśmy mieli związane ręce i nogi.
Jak się czujecie fizycznie, bo niektórzy narzekają na ciężkie nogi i ręce po ostrych treningach. Czy "śruba" nie została za mocno dokręcona przez sztab szkoleniowy?
– To sprawa indywidualna, bo jedni będą mówili, że są zmęczeni a inni, że czują się dobrze. Ciężko powiedzieć jednoznacznie. Trenujemy mocno tak naprawdę od maja, z kilkoma przerwami. Od końca lipca trenujemy jednym ciągiem, teraz ta parabola spada w dół, ale też liczymy na to, że powinna pójść w górę. Śmiało mogę powiedzieć, że bardzo sumiennie wszyscy podchodzili do treningów. Jestem pewny, że nie jest to kwestia, że ktoś - przepraszam za kolokwializm - opierdziela się na treningach. Bardziej w tę drugą stronę, bo każdy z siebie daje "maksa". I nawet po treningach mamy lód, siłownię i każdy jeszcze robi coś dodatkowego dla siebie.
To w czym tkwi problem jak fizycznie czujecie się całkiem dobrze?
– Wydaje mi się, że ten mecz z Sanokiem był dla nas bardzo ciężki. Pod tym względem, że wygrywaliśmy 3:1, prowadziliśmy grę, a nagle straciliśmy cztery bramki i przegraliśmy mecz. Gdzieś ta wiara w siebie podupadła, bo nie oszukujmy się, w zawodowym sporcie musisz być pewny swoich umiejętności i wierzyć w to, co robisz. A jak brakuje tej pewności, to zawsze gdzieś te pół sekundy, sekundę jesteś spóźniony, bo spekulujesz.
Na przykład jak grasz play-offy i tam przegrasz, to ciężko jest się zregenerować. Czujesz się zmęczony ale jak wygrasz i jesteś w tej zwycięskiej drużynie, to naprawdę można zagrać na drugi dzień kolejny mecz. Gdy wygrywa się mecze, to tak się człowiek nie męczy, bo głowa jest świeża, bo spełniłeś ten cel. A jak przegrasz, to czujesz się umordowany, sfrustrowany, wszystko na raz. Jakbyśmy wygrali teraz cztery mecze z rzędu, to bym się czuł jakbym latał nad lodem, a że przegraliśmy pięć z rzędu, to czuję się jak "zbity pies".
W niedzielę czeka Was trudny wyjazd do Torunia, a następnie w piątek do Sanoka. Liczycie na przełamanie na wyjeździe?
– Liga też nie jest tą sprzed pięciu lat, gdzie były drużyny, do których jechałeś po trzy punkty. Teraz przed nami ciężki wyjazd do Torunia, gdzie każdemu gra się trudno. Jedziemy tam w takiej, a nie innej formie, ale każda seria się kiedyś kończy i mam nadzieje, że nasza zakończy się jak najszybciej.
Później jedziemy do Sanoka, to też kolejny ciężki wyjazd. Nie ma teraz tak, że dwa ciężkie mecze, a później się odkujemy, ale też nie możemy patrzyć z kim gramy, jak mamy jakieś ambicje na to, aby walczyć o jak najwyższe cele. Swoją grę musimy doprowadzić do ładu i nad tym się skupić. A to z kim gramy? Każdy dzisiaj jest nieprzyjemny i każdy z chłopaków po drugiej strony boksu też chce wygrać. Musimy się skupić na sobie i na swojej grze.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze
Lista komentarzy
T-Head
A jest psycholog w ekipie? Psychologia w sporcie to ultra ważna sprawa. To, o czym mówi w wywiadzie Kapitan zdaje się być sprawą właśnie dla psychologa sportowego. Poza tym, kibice sami pięknie potrafią swoich rzekomych idoli zablokować. Klepać po ramieniu jak jest fajnie i po chwili pisać pod postami, że cała ekipa jest do wy**bania jak ma gorszy moment i rzucać pomysłami, żeby im obcinać pensje. To w niczym nie pomaga, a z tego wywiadu widać jak na dłoni, że jeszcze dodatkowo blokuje im głowy. Nikomu nie jest przyjemnie tak się musieć tłumaczyć. Niech kibice zajmą się wspieraniem a nie *ebaniem po zawodnikach, to na pewno nie zaszkodzi.
hubal
Komora coś mi tu nie pasuje , gadasz jak junior , tylko proszę Cię omijaj "Prezydium" z daleka !