Osoba Marka Kosteckiego od lat elektryzuje gdańskie środowisko hokejowe. Ostatni materiał przygotowany przez „Panoramę” TVP3 Gdańsk rzuca dodatkowe światło na niejasności związane z halą Olivia.
Wraz z początkiem miesiąca miała miejsce kontrola techniczna hali. W ostatnich latach elewacja oraz dach obiektu przeszły gruntowną renowację, a koszt tej operacji wyniósł około 40 milionów złotych.
– W ramach kontroli sprawdzana jest poprawność utrzymania technicznego obiektu oraz jego eksploatacji przez użytkownika. Podczas kontroli właścicielskich sprawdzana jest między innymi książka budowlana obiektu, gdzie weryfikowane jest czy użytkownik dokonuje wymaganych prawem przeglądów i czy znajdują one potwierdzenie w zapisach książki oraz potwierdzenie wykonania zaleceń wskazywanych w trakcie przeprowadzanych przeglądów technicznych – wytłumaczył Jędrzej Sieliwończyk z Biura Prasowego Urzędu Miasta w Gdańsku, cytowany przez TVP3 Gdańsk.
Marek Kostecki, zarządca obiektu, nie widzi jednak powodów do obaw. Cieszy się nawet z takiej kontroli obiektu, który znajduje się przecież na liście miejskich zabytków, ze względu na szczególne wartości architektoniczne.
– Tu nie ma żadnych obaw, uważam nawet, że wręcz przeciwnie – dobrze będzie, jeżeli skontrolują, zobaczą, co możemy zrobić. Pamiętajmy, że to jest zwykłe użytkowanie obiektu. Zarządzamy nim, więc musimy go utrzymać. Pamiętajmy, że za dwa miesiące mamy Mistrzostwa Europy w short tracku – powiedział Kostecki.
Z umowy podpisanej między miastem a Kosteckim nie jest zadowolony Łukasz Hamadyk, były radny miasta. 3 lata temu zwrócił się on do miasta z prośbą o przedwczesne rozwiązanie umowy, tuż po tym, gdy podwyższono koszty użytkowania obiektu drużynie PKH Gdańsk. To właśnie zbyt wysokie kwoty narzucone przez Kosteckiego były przyczyną zakończenia działalności tego ambitnego projektu.
– Tu jest sytuacja dosyć dziwna, bo tak naprawdę jest to prywatny folwark pana Kosteckiego, a hala, która powinna przynosić zyski mieszkańcom Gdańska, przynosi zyski panu Kosteckiemu i jego współpracownikom – wyjaśnił z nieukrywanym żalem Hamadyk, były radny.
W 1998 roku, kiedy to Marek Kostecki był wiceprezydentem miasta Gdańsk, a zarazem prezesem Stoczniowca, podpisano ponad dwudziestoletnią umowę najmu hali. Później zawarto zresztą do niej cztery aneksy. Ostatni przedłużył termin z 2030 roku do 2036 roku. Nikt z magistratu nie wyjaśnił jednak, dlaczego miasto decyduje się na tak nierentowne rozwiązania.
Czytaj także: