Szwedzki szkoleniowiec Leif Strömberg zabrał głos po opuszczeniu KH Energi Toruń. - Nie widziałem żadnej poprawy - mówi o powodach swojego odejścia z klubu.
W ubiegłym miesiącu Strömberg nagle zrezygnował z pracy w Toruniu i opublikował oświadczenie, w którym wskazywał na chaos organizacyjny i brak komunikacji w klubie, a także mówił o zaległościach finansowych.
62-letni trener skarżył się na swoje warunki bytowe - twierdził, że nie miał wi-fi, a spał bezpośrednio na podstawie łóżka, bo brakowało mu materaca.
W odpowiedzi prezes "Stalowych Pierników" Marcin Jurzysta wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że klub nie miał zaległości finansowych wobec trenera, zapewnił mu mieszkanie, z którego wcześniej korzystali poprzedni trenerzy zespołu oraz pozostawił pełną swobodę w doborze zawodników.
Przyznał, że obecnie pracuje nad poprawą sytuacji organizacyjnej klubu i wyraził swoje rozczarowanie sposobem odejścia szwedzkiego trenera.
Teraz Strömberg zabrał głos już po powrocie do Szwecji. O swoim pobycie w Toruniu i odejściu z klubu opowiedział w wywiadzie dla portalu hockeysverige.se.
- Klub mówił, że się poprawi i też wierzę, że to zrobią, ale uważałem, że było za dużo zamieszania dookoła - stwierdził. - Wszyscy ludzie, którzy pracują w klubie - zawodnicy, ludzie z zaplecza, z biura walczą bardzo mocno. Ale chodzi o zwyczajne rzeczy. I nie ma znaczenia czy to jest w Szwecji, czy w Polsce, że latem może być gorszy przepływ pieniędzy. Więc może nie powinno być tak wielu wynagrodzeń właśnie w tym okresie. Zamiast tego można wtedy obniżyć wynagrodzenia, bo wszystko dziś jest zależne od kosztów.
Szwed twierdzi, że kwestie finansowe nie były jedynym problemem i że nie widział żadnej poprawy sytuacji w klubie podczas swojego krótkiego pobytu w nim.
- Problemy z wynagrodzeniami są tu czy tam w wielu klubach. To była jedna z rzeczy. I też ja nie jestem klubem, ale uważałem, że - tak jak powiedziałem - było chaotycznie. Nie widziałem żadnej poprawy, jeśli chodzi o te elementy i z tego powodu podjąłem moją decyzję - tłumaczy.
Strömberg wysoko ocenia umiejętności zawodników, których miał w drużynie i twierdzi, że miał z zespołem dobre relacje.
- W tej drużynie jest niewiarygodnie dużo talentu, a jednocześnie to jest bardzo młody zespół - mówi. - Byłem pod wrażeniem tego, jak wzięli do siebie to, jak chciałem pracować, jak wzięli do siebie to, jak powinniśmy zamykać lód na szybkości albo otwierać lód na szybkości, a nie tylko stać i czekać, co się stanie.
Popularny "Strumpan" przekonuje, że ze względu na zawodników było mu szczególnie trudno podjąć decyzję o odejściu.
- Podjęcie jej było niewiarygodnie emocjonalne, bo bardzo dobrze czułem się z chłopakami - mówi.
Przekonuje, że po ogłoszeniu swojej rezygnacji dostał wiele ciepłych wiadomości od swoich byłych podopiecznych z KH Energi.
- To, co zawodnicy do mnie napisali było niewiarygodnie poruszające i mogę powiedzieć, że poleciała mi jedna czy dwie łzy. Prawie wszyscy zawodnicy i kapitanowie drużyny napisali, co dla nich znaczyłem. Serce mi pękało - mówi.
Strömberg odniósł się także do poziomu i stylu gry drużyn w polskiej lidze.
- Nie mam nic do innych trenerów w Polsce i podoba mi się poziom ligi, gdzie jest dobre tempo i dobra intensywność, ale jest wiele, wiele cofniętych drużyn. Nie muszę mówić, jakiej narodowości trenerów mają - skomentował.
Po odejściu Szweda tymczasowo drużynę prowadził Łukasz Podsiadło, a nowym trenerem został w ubiegłym tygodniu Fin Sami Hirvonen.
Strömberg przekonuje, że choć jego rozstanie z klubem było burzliwe, to później emocje już opadły.
- W klubie się wściekli, gdy podałem się do dymisji i pojechałem do domu. Najpierw byli zszokowani, a później źli, ale na pewno później zaczęli to przemyśliwać. Mimo to myślę, że ja i nowy dyrektor klubu podaliśmy sobie ręce i poszliśmy dalej. Nawet jeśli on chciał, żebym tam dalej był, to teraz są już tam nowe piłki - kończy Szwed, używając tenisowej metafory.
Czytaj także: