TAURON Hokej Liga wkracza w decydującą fazę. W niedzielę rozpoczynają się półfinały fazy play-off, więc postanowiliśmy oddać głos ekspertom. Poprosiliśmy ich o ocenę par półfinałowych i wskazanie mocnych stron wszystkich zespołów.
Czy coś Cię zaskoczyło w ćwierćfinałowej rywalizacji?
Grzegorz Piekarski (były obrońca m.in. Unii Oświęcim, KTH Krynica, JKH GKS Jastrzębie)
– Byłem przekonany, że rywalizację ćwierćfinałowe będą zacięte, ale nie przypuszczałem, że aż w takim stopniu. Nie przypuszczałem również, że faworyci tych starć będą mieli aż takie problemy, w szczególności drużyna z Oświęcimia, która potrzebowała siódmego meczu, w którym okazała się lepsza od Comarch Cracovii o jednego gola, na którego musiała czekać prawie 55 minut. Tak więc rywalizację ćwierćfinałowe były bardziej bataliami o półfinał. Żadnej z drużyn te zwycięstwa nie przyszły łatwo. Nigdy nie przypuszczałbym, że JKH rozpocznie rywalizację od dwóch przegranych spotkań u siebie by potem wygrać kolejne cztery mecze. To tylko kolejny dowód na to, jak play-offy rządzą się swoimi prawami. To bardzo specyficzne rozgrywki, w których najważniejszy jest charakter, determinacja i wola walki, a na samym końcu liczą się umiejętności indywidualne. Tu przede wszystkim liczy się praca drużynowa.
Jarosław Rzeszutko (były napastnik m.in. Stoczniowca Gdańsk, GKS Tychy, Unii Oświęcim):
– Największym zaskoczeniem był przebieg rywalizacji pomiędzy KH Toruń a JKH GKS-em. Myślę, że nikt by się nie pokusił przed ćwierćfinałem i nie wskazał, że Torunianie po dwóch wyjazdowych meczach będą prowadzić 2:0 tracąc do tego podstawowego bramkarza na samym początku pierwszego spotkania. Następnie, gdy rywalizacja przeniosła się do Torunia spodziewałem się, że wygrają oni przynajmniej 1 z 3 spotkań u siebie, a jednak JKH pokazało wielki hart ducha, zagrało niesamowicie ambitnie i też na tyle spokojnie, że przechylili szalę na swoją korzyść, choć potrzebowali do tego też dwóch dogrywek. Ogólnie w tej parze bardzo mało bramek padało i każda miała duży wpływ na dalszą część grania. Oprócz tej pary małym zaskoczeniem były wygrana Podhala w 5 meczu w Tychach czy dość zdecydowane zwycięstwo Zagłębia w drugim meczu w Katowicach. W rywalizacji Małopolskiej wszystkiego można było się spodziewać, szczególnie, że Cracovia po przerwie reprezentacyjnej spisywała się coraz lepiej. Koniec końców faworyci wygrali, więc nie można mówić o jakiś wielkich sensacjach, ale wszyscy bramkarze drużyn, które odpadły zaprezentowali się co najmniej pozytywnie i doprowadzili do wydłużenia się serii.
Krzysztof Zapała (były napastnik m.in. Podhala Nowy Targ, STS Sanok):
– Tak, na pewno KH Toruń dwoma wygranymi na wyjedzie na początku serii. I generalnie wszędzie wyrównane mecze. Wiele dogrywek czy też karnych. Niby właśnie taki jest i ma być play-off, ale jednak tego spodziewam się w półfinałach.
Przemysław Odrobny (były bramkarz m.in. Stoczniowca Gdańsk, STS Sanok, Podhala Nowy Targ)
– Spośród czterech par, które grały w pierwszej fazie play-off zaskoczyły mnie cztery drużyny. Rywalizacja między Unią Oświęcim i Cracovią była od samego początku niezwykle wyrównana i fascynująca, zamknęła się finalnie w aż siedmiu meczach. Była to najbardziej emocjonująca para i sądzę, że gdyby Unia przegrała tą pierwszą rundę, to byłaby największą przegraną tego sezonu. Tak się nie stało, drużyna pokazała swoją wyższość nad Krakowem, który z kolei miał ten kończący się sezon mocno przeplatany. I chociaż Cracovia pokazała w play-offach, że umie grać bardzo dobry hokej, to jednak to ich rywale wchodzą do drugiej rundy. Należy przy okazji zaznaczyć, że bramkarz Cracovii, Robson, stawał na wysokości zadania.
Drugim, i to największym w moim odczuciu, zaskoczeniem były mecze między Jastrzębiem i Toruniem. Tutaj ogromną sensacją jest to, że w każdym z ich sześciu meczów, o losie spotkania decydował jeden gol – nie było spotkań, w których drużyna wygrywająca strzelałaby więcej niż jedną bramkę więcej niż przeciwnik. Pokazuje to jak bardzo na styku była ta rywalizacja a ja dobrze przewidziałem, że Toruń może być czarnym koniem tej fazy rozgrywek i faktycznie, o mały włos nie pokonał bardzo dobrze grającego w obronie Jastrzębia. Myślę, że ta rywalizacja to była prawdziwa gratka dla kibiców.
Czy był w ćwierćfinałach zawodnik, którego gra przypadła Ci do gustu? Kto nim był i dlaczego?
Grzegorz Piekarski (były obrońca m.in. Unii Oświęcim, KTH Krynica, JKH GKS Jastrzębie)
– Ciężko chwalić wyłącznie jednego zawodnika podczas tak zaciętych bojów o półfinały. Na pewno na uwagę zasługują liczby Grzegorza Pasiuta, Bartosza Fraszki. Patryk Krężołek i Bartłomiej Neupauer potwierdzili w play-offach, że należą do liderów swoich drużyn. Joona Monto z kolei udowadnia, że ma kapitalny sezon i jest bardzo mocnym punktem w katowickiej drużynie. Myślę, że ćwierćfinały potwierdzają pewną zależność i pewien hokejowy fakt jak ważnym punktem w takich spotkaniach są bramkarze. Tu naprawdę z wielkim uznaniem należy wymienić Mateusza Studzińskiego z KH Toruń czy Pawła Bizuba z Podhala oraz Matthew Robsona z Cracovii. Postawa tych bramkarzy spowodowała, że te rywalizacje trwały tak długo. Również Linus Lundin w siódmym meczu uchronił swoją drużynę przed przedwczesnym zakończeniem sezonu.
Jarosław Rzeszutko (były napastnik m.in. Stoczniowca Gdańsk, GKS Tychy, Unii Oświęcim):
– Ciężko wskazać tego jedynego zawodnika, bo sporo z nich odcisnęło swoje piętno w tych ćwierćfinałach. Oczywistym wydaje się wybór Studzińskiego, który myślę, że miał najtrudniejsze zadanie, bo nie spodziewał się, że tak szybko wskoczy do gry i będzie miał tak duży wpływ na przebieg tej rywalizacji. W parze tyszan z Podhalem podobał mi się czwarty atak GKS-u, który nie tylko wykonywał swoje zadania z tylu, ale również strzelili sporo ważnych bramek. Po stronie Podhala myślę, że Paweł Bizub utrzymał tę drużynę swoimi interwencjami i doprowadził do wydłużenia tej serii. Dodatkowo w rywalizacji GKS-u Katowice z Zagłębiem, co wspomniałem w ostatniej wypowiedzi, że pierwszy atak może właśnie w fazie play-off mieć największy wpływ na tę drużynę, to tak właśnie było i to oni w najważniejszych momentach potwierdzili, że są liderami tej drużyny i strzelali bardzo ważne bramki.
Krzysztof Zapała (były napastnik m.in. Podhala Nowy Targ, STS Sanok):
– W porównaniu do sezonu w barwach Podhala (a tę serię oglądałem całościowo) na moje wyróżnienie zasługuje Marcin Horzelski. Generalnie można powiedzieć, że ma chłopak jaja, a do tego wie, jak się wygrywa w play-offach. Jego zaangażowanie i poświęcenie w połączeniu z mądrymi decyzjami na lodzie, a także nutką „prowokacji” pokazało mi zawodnika gotowego na walkę w tej najważniejszej części sezonu.
Przemysław Odrobny (były bramkarz m.in. Stoczniowca Gdańsk, STS Sanok, Podhala Nowy Targ)
– Jak to zwykle ja, skupiam się na postaciach pierwszoplanowych, czyli na bramkarzach. Za to, co wyprawiał w bramce KH Toruń, wielkie słowa uznania należą się Mateuszowi Studzińskiemu. Nie było tam żadnych zbędnych, sensacyjnych ruchów, większość obron była bardzo spokojna i przemyślana, na pewno zaskoczył jastrzębian imponującą skutecznością – 27-latek zajął pod tym względem drugie miejsce w tej fazie play-off. Swoją postawą pokazał, że to jemu należy się bycie pierwszym bramkarzem swojej drużyny i może Toruń powinien był postawić na niego już wcześniej, w czasie sezonu zasadniczego. Jest to zawodnik, który zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu, mam nadzieję, że Studziński będzie w końcu mocnym punktem nie tylko ligi, ale może też reprezentacji?
Innym hokeistą, który wybił się w czasie ćwierćfinałów był profesor Pasiut, który zdobył w tych meczach osiem punktów za bramki i asysty i przechylał szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny w tych najbardziej newralgicznych momentach rywalizacji między Zagłębiem Sosnowiec i GKS Katowicami.
W półfinale zwycięzca sezonu zasadniczego GKS Katowice zmierzy się z JKH GKS Jastrzębiem. Obie drużyny mają za sobą ciężkie rywalizacje w ćwierćfinałach. Kto jest faworytem?
Grzegorz Piekarski (były obrońca m.in. Unii Oświęcim, KTH Krynica, JKH GKS Jastrzębie)
– Więcej znaków zapytania właśnie daje ta para półfinałowa. Z jednej strony na papierze faworytem są katowiczanie. W końcu obcokrajowcy za sprawą Joona Monto czy Sama Marklunda odciążają Grzegorza Pasiuta i Bartosza Fraszko w zdobyczy punktowej, czego w ostatnich latach brakowało w GKS-ie Katowice. Defensywna GieKSy wygląda imponująco. John Murray to bramkarz, którego nie trzeba przedstawiać. Linia defensywna składająca się z takich nazwisk jak Koponen, Varttinen, Delmas, Cook, Kruczek, Wanacki i Maciaś to mieszanka obrońców usposobionych ofensywnie jak i defensywnie. Każdy z tych zawodników ma wysokie umiejętności. Osobiście jestem fanem Koponena, którego uważam za najlepszego obronę ligi. Drużyna Jacka Płachty zawsze imponowała dobrym przygotowaniem do fazy play-off i tak jest też w tym sezonie. To wszystko daje ogromne możliwości i szanse na obronę tytułu mistrzowskiego.
Ale kiedy popatrzymy na dokonania drużyny JKH na pewien fakt związany z półfinałem z ubiegłego sezonu, w którym „rzutem na taśmę" wygrali katowiczanie po kilku kontrowersyjnych decyzjach sędziowskich. Jeżeli uwzględnimy, że JKH dysponuje składem mocniejszym niż w sezonie poprzednim, to zapowiada się bardzo ciekawa rywalizacja. Myślę, że obecny skład daje więcej rotacji i możliwości trenerowi Kaláberowi w play-offach. Jeżeli popatrzymy z jakich opresji potrafili wyjść hokeiści z Jastrzębia, którzy rywalizację z KH Toruń rozpoczęli od dwóch przegranych, by później wygrać cztery spotkania, to wszystko pokazuje jaka siła drzemie w tej drużynie. Zawsze JKH za sprawą trenera Kalábera było drużyną kapitalnie przygotowaną i motorycznie i taktycznie do fazy play-off. Tak więc ten półfinał zapowiada się imponująco. Faworytem jest w tej rywalizacji GKS Katowice, ale nie będę zaskoczony jeżeli to do finału awansuje drużyna JKH, bo naprawdę ma dużo argumentów aby tego dokonać.
Jarosław Rzeszutko (były napastnik m.in. Stoczniowca Gdańsk, GKS Tychy, Unii Oświęcim):
– Zarówno GieKSa, jak i JKH zagrały po sześć spotkań, więc są na podobnym stopniu zarówno zmęczenia, jak i rytmu meczowego. W Katowicach najprawdopodobniej wróci Maciej Kruczek, który na pewno doda trochę spokoju w defensywie. GKS w ostatnich play-offach prezentował się lepiej z każdą runda, dlatego podejrzewam, że i tym razem będą lepiej wyglądali niż w ćwierćfinale. Natomiast JKH ma za sobą 4 wygrane mecze z rzędu, gdzie pokazali naprawdę dużo charakteru. Do tego 2 dogrywki rozstrzygnięte na swoja korzyść pokazują, że są naprawdę silni mentalnie. Na papierze, jako, że GKS wygrał sezon zasadniczy może być delikatnym faworytem, natomiast podejrzewam, że ta rywalizacja będzie trwała siedem meczów. Kto wygra ten ostatni? Dużo może zależeć od ewentualnych kontuzji w trakcie rywalizacji.
Krzysztof Zapała (były napastnik m.in. Podhala Nowy Targ, STS Sanok):
– Katowice moim zdaniem nie są już drużyną z poprzednich lat, a JKH mogło dostać dużej dawki wiary w drużynę po czterech wygranych z rzędu, dlatego szanse są bardzo wyrównane. Oceniam je 50/50.
Przemysław Odrobny (były bramkarz m.in. Stoczniowca Gdańsk, STS Sanok, Podhala Nowy Targ)
– Faworytem pary JKH Jastrzębie i GKS Katowice z pewnością jest ten drugi zespół. Jest to znacznie bardziej doświadczona i dużo mocniejsza w ofensywie drużyna, z lepszym bramkarzem. Obstawiałbym finalny stan rywalizacji na 4-2 dla GieKSy, chociaż Jastrzębie jest przez trenera Kalábera niesamowicie poukładane w obronie. Z drugiej strony, Katowice grają znacznie bardziej ofensywnie i tu właśnie upatrywałbym szansy dla nich, chociaż im konsekwentniej Jastrzębie będzie grać w defensywie, tym bardziej sfrustrowany będzie przeciwnik a to może skutkować popełnianiem błędów, więc zobaczymy. John Murray to bramkarski absolutny numer jeden w Polsce, jest w bardzo dobrej dyspozycji, więc Katowice będą dla Jastrzębia bardzo twardym orzechem do zgryzienia. Szkoda tylko, że w pierwszej rundzie play-off trener Kaláber nie postawił na Macieja Miarkę w bramce. Trzymam za niego kciuki, żeby zagościł między klubowymi słupkami na stałe.
Jakie są najmocniejsze punkty tych zespołów?
Grzegorz Piekarski (były obrońca m.in. Unii Oświęcim, KTH Krynica, JKH GKS Jastrzębie)
– Jeżeli chodzi o drużynę z Katowic, to oczywiście pewność Johna Murraya w tej fazie rozgrywek robi swoje. Siła ofensywna i indywidualne umiejętności poszczególnych zawodników. Umiejętność kreowania sytuacji i wygrywanie pojedynków 1 na 1. Nie ma sensu wymieniać tu zawodników, bo każdy wie o kim mowa. Ofensywnie usposobieni obrońcy z Koponenem na czele. Hokejowe DNA zdobywania trofeów, które cechuje tę drużynę. Bardzo dobra gra w liniach specjalnych. Umiejętność dobierania taktyki, która przynosi efekty to najmocniejsze cechy drużyny z Katowic.
Co do JKH GKS-u, to wydaje mi się, że siłą tej drużyny jest kolektyw, uniwersalność poszczególnych zawodników, które dają trenerowi Kaláberowi pewną możliwość rotacji. Fakt, że ta drużyna prezentuje zawsze kapitalne przygotowanie motoryczne w fazie play-off, które z każdym meczem rośnie. Sumienność i taktyka i odpowiedzialność na lodzie za wykonywanie konkretnych poleceń. Oczywiście w tej drużynie są też indywidualności, które potrafią robić różnicę. Ale największą siłą tej ekipy zdecydowanie jest kolektyw.
Jarosław Rzeszutko (były napastnik m.in. Stoczniowca Gdańsk, GKS Tychy, Unii Oświęcim):
– Tradycyjnie w GKS-ie to bramkarz, który najlepiej zawsze gra, gdy presja jest największa. Pierwszy atak znów rozstrzyga mecze, co na pewno jest ważne dla tej drużyny oraz powrót Kruczka. W Jastrzębiu na pewno dużym atutem jest mała ilość straconych goli, siła mentalna i co pokazały finałowe mecze Pucharu Polski, nawet, gdy przeciwnik posiada przewagę potrafią odwrócić losy meczu, co w półfinale PO może być bardzo ważne.
Krzysztof Zapała (były napastnik m.in. Podhala Nowy Targ, STS Sanok):
– GieKSa jest dobrze poukładanym zespołem z mocą ofensywą i najlepszym bramkarzem w lidze, a JKH to konsekwentna, solidna drużyna z atutami w ataku i obronie.
Przemysław Odrobny (były bramkarz m.in. Stoczniowca Gdańsk, STS Sanok, Podhala Nowy Targ)
– Najmocniejsze punkty tych zespołów to moim zdaniem w przypadku JKH GKS-u Jastrzębia struktura gry w defensywie - bardzo poukładana gra, dwóch wyrównanych bramkarzy – naprawdę ciężko jest im strzelić gola. Do słabości tej drużyny można zaliczyć mało ofensywną grę, ale absolutnie nie jest to kwestia słabszych napastników, po prostu taka jest filozofia tej drużyny, że przede wszystkim się broni. Katowice są z kolei dużo mocniejsi w ofensywie, jest dużo strzałów na bramkę i dobitek, wszyscy wiedzą gdzie mają być i co robić, dodatkowo ich bramki broni świetny Murray. Jedynym ich minusem może być tak naprawdę gorsza dyspozycja dnia danego zawodnika, czy zawodników.
O przepustkę do finału powalczą też Re–Plast Unia Oświęcim i GKS Tychy, to rywalizacja zwana od dawna "Świętą Wojną". Który zespół Twoim zdaniem ma większe szansę na to, by powalczyć o złoto?
Grzegorz Piekarski (były obrońca m.in. Unii Oświęcim, KTH Krynica, JKH GKS Jastrzębie)
– Święta wojna kolejny raz w fazie play-off rozgrzeje kibiców do czerwoności, zarówno tych w Oświęcimiu jak i w Tychach. Ciężko tu jednoznacznie wskazać faworyta tej rywalizacji. W poprzednim sezonie tak naprawdę to bardziej drużyna z Oświęcimia przegrała wygrany półfinał, niż drużyna z Tychów go wygrała. Oczywiście obecnie to dwie różne drużyny w dwóch różnych miejscach, ale ten fakt na pewno gdzieś będzie znaczący w jakimś drobnym stopniu. Drużyna z Oświęcimia przez ostatnie lata naprawdę imponuje i należy do ścisłej czołówki. Całe środowisko lokalne z pewnymi osobami na czele, należy tu wymienić w pierwszej kolejności Pana Mariusz Sibika, poczyniło ogrom pracy, aby społeczność w Oświęcimiu miała drużynę marzeń. I należy się tu wszystkim związanym z klubem ogromne słowa uznania. Nie zmienia to faktu, że tak naprawdę ta drużyna jeszcze niczego znaczącego nie wygrała. Oczywiście po drodze były wicemistrzostwa, brązowy medal, finały Pucharów Polski. Ale mecze o te najważniejsze laury, mecze o stawkę paraliżują. Czasami mam wrażenie jakby brakowało tej drużynie takiego hokejowego charakteru. Nie zmienia to faktu, że jest to drużyna posiadająca ogromne umiejętności ofensywne. W sezonie zasadniczym to drużyna z Oświęcimia zdobyła najwięcej goli. W play-off niestety wygrywa się ambicją i charakterem. Być może po siedmiomeczowej batalii z Cracovią, drużyna z Oświęcimia uwierzy w swoje możliwości lub potwierdzi się, że siedem meczów z Cracovią nie było dziełem przypadku. Przeciwnik szalenie wymagający. Mam wrażenie, że tyszanie z każdym kolejnym meczem są drużyną, która jako kolektyw i całość robi postępy. Grają bardzo uważnie, szybko i skutecznie. Są bardzo zdeterminowani, aby odzyskać tytuł mistrzowski. Zrobią wszystko, aby zdobyć potrójną koronę w tym sezonie, bo Superpuchar i Puchar Polski już mają w swojej kolekcji. Mają cztery bardzo wymagające formacje, gdzie każda potrafi zdobyć gola, a w fazie play-off karty rozdaje właśnie czwarta formacja. Dla mnie to rywalizacja 50/50. Oświęcimianie muszą wykorzystać przewagę swojego lodowiska, muszą zagrać z poświęceniem, sercem i wiarą. Nie mogą wyłącznie liczyć na ładny i kombinacyjny hokej. Taki w fazie play-off nie istnieje, takie są wyłącznie momenty w grze. Kto zostawi więcej zdrowia, kto bardziej będzie chciał wygrać i pokaże charakter, ten wygra tę rywalizację.
Jarosław Rzeszutko (były napastnik m.in. Stoczniowca Gdańsk, GKS Tychy, Unii Oświęcim):
– Przed tą rywalizacją szanse są 50/50 i tu także uważam, że może skończyć się na siedmiu meczach. Uważam, że dla oświęcimian bardzo ważnym momentem był wygrany mecz numer siedem w ćwierćfinale, bo w mojej ocenie jest to drużyna niemalże bez słabych punktów, za to niepotrafiąca wygrywać kluczowych spotkań. Teraz złamali to i wygrali niesamowicie ważne spotkanie numer siedem, co może dać im dużo pozytywów. Ale po drugiej stronie są Tychy, czyli chyba najbardziej zdeterminowana na sukces drużyna. Świetna defensywa i coraz lepiej rozumiejące się ataki, gdzie jak pokazały mecze ćwierćfinałowe, każdy z nich może być bohaterem. Ostatnie ważne spotkania, czyli zeszłoroczny półfinał play-off i zarówno finał w zeszłym sezonie, jak i półfinał Pucharu Polski w tym sezonie mogą dać delikatny plusik dla GKS-u na koniec tej rywalizacji.
Krzysztof Zapała (były napastnik m.in. Podhala Nowy Targ, STS Sanok):
– Oświęcimianie mieli naprawdę trudną batalię z Cracovią, gdzie wszystko toczyło się do ostatniego meczu. Upatruje w nich faworyta, ze względu na dłuższą, mocniejszą serie i atut własnego lodowiska.
Przemysław Odrobny (były bramkarz m.in. Stoczniowca Gdańsk, STS Sanok, Podhala Nowy Targ)
– Święta wojna to będzie w mojej ocenie ciekawsza półfinałowa rywalizacja. Ekipy są bardzo wyrównane, obstawiałbym wynik 4-3, ale trudno jest mi powiedzieć czy tę rywalizację wygra Oświęcim, czy Tychy. Na ten moment, biorąc pod uwagę to jak obydwa kluby zaprezentowały się w ćwierćfinale, powiedziałbym, że zwycięsko z tej rywalizacji powinien wyjść GKS. Na pewno Tychy miały mniej forsującą przeprawę w pierwszej rundzie i w mojej ocenie są obecnie w lepszej dyspozycji, o czym świadczy wygrany aż 5-0 ostatni mecz z Podhalem.
Jakie są silne i słabe strony oświęcimian i tyszan?
Grzegorz Piekarski (były obrońca m.in. Unii Oświęcim, KTH Krynica, JKH GKS Jastrzębie)
– Największa siła drużyny z Oświęcimia to ofensywa i indywidualne umiejętności poszczególnych zawodników. Podopieczni Nika Zupančiča strzelili najwięcej goli, bo aż 164 w sezonie zasadniczym, więc to o czymś świadczy. Jest to drużyna, która kreuje bardzo dużo sytuacji strzeleckich. Czasami tych wymian pozycji i gry kombinacyjnej jest zbyt dużo i nie potrzebnie hokeiści próbują wjechać z krążkiem do pustej bramki. Często właśnie o takich sytuacjach mówią sami zawodnicy w wywiadach pomeczowych. To też świadczy o dużej pewności w swoje umiejętności, ale potrafi być zgubne. Mocnym punktem jest szwedzki bramkarz Linus Lundin, który w siódmym meczu z Cracovią uratował drużynę kilkukrotnie od straty gola i zakończeniu przedwczesnym sezonu. Indywidualności, o których wspominałem to oczywiście Daniel Olsson Trkulja, Ville Heikkinen, Kalle Valtola, Andrij Denyskin czy Krystian Dziubiński. Ważnym zawodnikiem jest Erik Ahopelto, który wykonuje tytaniczną pracę dla zespołu, która czasem nie przekłada się na liczby punktowe, a jest w moim odczuciu czasem ważniejsza, tym bardziej w play-offach. Jak wspomniałem drużyna, która dużo kreuje zostawia też dużo miejsca dla przeciwnika, zbyt dużo błędów popełnia w strefie środkowej. Według mnie chyba największą i słabszą stroną tej drużyny to fakt, że nie ma zachowanego bilansu pomiędzy ofensywą i defensywą. Tzn. według mnie za mało w tej drużynie jest zawodników „charakternych", którzy potrafią zagrać twardo na bandach, sprowokować, rzucić rękawice. Po prostu poświęcić się dla dobra drużyny. Diukow, Jākobsons i Ahopelto to troszkę mało jak drużynę, która za cel stawia sobie mistrzostwo Polski.
Największa siła tyszan są cztery wyrównane i silne formacje, z której to każda potrafi zdobyć gola. Świadczy o tym fakt iż Radosław Galant grając w czwartej formacji obecnie w fazie play-off ma najwięcej zdobytych goli. Oczywiście bardzo mocnym elementem układanki fińskiego szkoleniowca jest Tomáš Fučík, który w sezonie zasadniczym miał najlepszy procent obrobionych strzałów. Na siłę ofensywną tyskiej drużyny też trzeba zwrócić uwagę, a w szczególności na reżysera gry Alana Łyszczarczyka i Bartłomieja Jeziorskiego, który ma kapitalny sezon. Nie wolno też zapominać o innych niebezpiecznych zawodnikach. Filip Komorski, który jest specjalistą ważnych goli, zawodnik, który lubi prowokować i robi to w sposób bardzo umiejętny. Oczywiście tyszanie mają jeszcze Ráca, Mroczkowskiego, Padakina, jest Turkin, Korenczuk czy Tavi. Ma kto strzelać gole. Pekka Tirkkonen to wszystko umiejętnie poukładał i sprawił, że drużyna gra szybko, skutecznie, a co najważniejsze mało traci goli. Największą siłą tej drużyny jest chyba „kręgosłup drużyny”. Zawodnicy, którzy od lat stanowią o sile tej drużyny, którzy potrafią pociągnąć i zmotywować resztę drużyny, a przez to zbudować kolektyw. Myślę, że wygrana w Superpucharze czy Pucharze Polski nie była dziełem przypadku. Słabe strony? Jest ich mało. Nie do końca przemawiają obcokrajowcy na pozycji obrońców. Jeżeli w klasyfikacji kanadyjskiej w fazie play-off przewodzi trzech polskich zawodników, to odpowiedź nasuwa się sama.
Jarosław Rzeszutko (były napastnik m.in. Stoczniowca Gdańsk, GKS Tychy, Unii Oświęcim):
– Są to drużyny o podobnym potencjale w każdej formacji. Tutaj najwięcej będzie zależało od tego, jak głowy będą pracować i jak na wydarzenia na lodzie będą reagowali poszczególni zawodnicy. Na pewno sztaby szkoleniowe przekażą swoim podopiecznym wszystko o taktyce i rozwiązaniach w grze przeciwników, dlatego bardzo ważne będzie trzymanie się planu i determinacja do wygranej.
Krzysztof Zapała (były napastnik m.in. Podhala Nowy Targ, STS Sanok):
– Unia jest bardzo dobrze zorganizowana, ma dobrych doświadczonych graczy, którzy wiedzą jak grać w hokeja. Zdarzają im się jednak proste błędy, które mogą wiele kosztować. Tychy to także dobrze ułożona drużyna, która umie utrzymywać się na krążku, nie oddają go za darmo, a w tercji ataku dobrze stwarzają sobie sytuacje strzeleckie. Mają też dobre kontrataki i bardzo solidną piątkę do przewag. Słabe strony to chyba odbijacza Fučíka, na co niemiłosiernie polowały "Szarotki" w ćwierćfinale, a raz nawet padł tak złoty gol.
Przemysław Odrobny (były bramkarz m.in. Stoczniowca Gdańsk, STS Sanok, Podhala Nowy Targ)
– W drużynie tyskiej doskonale sprawuje się Fučík. Jeżeli będzie trzymał tą imponująca formę, prawie 96% skuteczność w fazie play-off, to jest aż niewiarygodne, to na pewno będzie ogromnym wsparciem i atutem swojej drużyny. Tychy są świetnie poukładane w ofensywie, potrafią nastrzelać bramek, mają tę iskrę, zacięcie, są waleczni i absolutnie zmotywowani, by zdobyć złoty medal. Ciężko jest doszukiwać się w ich grze słabszych stron, może co najwyżej to, że w ich szeregi potrafi wedrzeć się momentami pewne rozkojarzenie. Co do Unii to myślę, że to drużyna, która pokazała, że się nie poddaje, że walczy do samego końca. Świetnie zorganizowany na lodzie monolit, chociaż uważam, że nadal nie weszli jeszcze na swój najwyższy poziom. Jeżeli odpalą w tej rundzie, to myślę, że czeka nas niezwykle ciekawa półfinałowa rywalizacja.
Czytaj także: