Najdłuższa seria Wild
Minnesota Wild jeszcze niedawno walczyli o prowadzenie w Northwest Division NHL. Najdłuższa w historii klubu seria porażek sprawiła, że zaczynają się obawiać spadku na ostatnie miejsce w Dywizji.
Zespół z St. Paul w niedzielę nie sprostał na wyjeździe Anaheim Ducks, co oznacza, że przegrał piąte spotkanie z rzędu. Po tym jak gospodarze w ciągu pierwszych siedmiu minut zdobyli dwa gole gościom udało się wyrównać i mogli mieć nadzieję na odwrócenie swojej złej passy. Jednak w 27. minucie po pięknym podaniu Todda Marchanta gracze Wild nie zdołali upilnować Brendana Morrisona, który skierował krążek do siatki. O tym, że gol Morrisona był przesądzający zdecydował fakt, że goście nie zdobyli już w spotkaniu więcej bramek, ale oprócz tego sami pomogli rywalom w podwyższeniu wyniku. W końcówce drugiej tercji Kim Johnsson próbując wybić krążek z własnej tercji podał go wprost na kij George`a Parrosa, a ten obsłużył podaniem Bobby`ego Ryana, który nie miał najmniejszych problemów z ustaleniem wyniku na 4:2.
Ozdobą meczu był jednak drugi gol Ducks zdobyty przez Coreya Perry`ego po fantastycznej wymianie podań z Chrisem Kunitzem, która zupełnie wyprowadziła w pole obronę gości i Josha Hardinga zastępującego wczoraj w bramce Fina Niklasa Bäckströma. Pierwszą bramkę Ducks strzelił Ryan Getzlaf, a dla Wild raz trafił Eric Belanger, który asystował także przy golu Marc-André Bergerona. Podopieczni Jacquesa Lemaire`a przegrywając piąty mecz z rzędu ustanowili niechlubny rekord klubu. W dziewięcioletniej historii Minnesota Wild nigdy nie przegrali tylu kolejnych spotkań, a sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że wszystkie mecze zostały przegrane w regulaminowym czasie gry, co sprawia, że Wild nie zdobyli w nich ani jednego punktu. Trener Lemaire po spotkaniu potrafił jednak zauważyć plusy meczu z Anaheim Ducks. - To był nasz najlepszy mecz z tych pięciu - mówił o spotkaniach w których jego zespół zdołał strzelić tylko pięć goli. - Zagraliśmy bardziej intensywnie, walczyliśmy o każdy krążek i staraliśmy się z całych sił. Można było zauważyć u chłopaków energię. Nie zmienia to faktu, że Wild wciąż mają na koncie 31 punktów, zaledwie o jeden więcej niż znajdujący się tuż za nimi w tabeli Northwest Division Edmonton Oilers i o dwa więcej od ostatnich w Dywizji Colorado Avalanche.
Z wygranej cieszył się zdobywca zwycięskiego gola, Brendan Morrison, który chwalił jednak także rywali. - Mecze z Wild nigdy nie są łatwe, bo to bardzo zdyscyplinowany zespół - komentował. - Oni zawsze korzystają ze strat, więc trzeba się starać utrzymywać krążek w ich tercji. Mówiliśmy przed meczem o tym, że musimy mocno atakować ich bramkę i uważać na każdy bezpański krążek. Anaheim Ducks z 37 punktami pozostają na drugim miejscu w Pacific Division, ale jak na razie nie mogą myśleć o pościgu za rewelacyjnymi San Jose Sharks, do których tracą aż trzynaście punktów.
Czwarte z rzędu zwycięstwo wywalczyli Chicago Blackhawks, którzy pokonali 3:1 Columbus Blue Jackets. Zwycięskiego gola zdobył Martin Havlát, a ponadto dla zwycięzców trafiali Patrick Sharp i Brent Seabrook. Dwukrotnie asystował Duncan Keith. Golem dla Blue Jackets wynik otworzył Fredrik Modin, ale później ani on ani jego koledzy nie potrafili pokonać Cristobala Hueta, który skutecznie interweniował 31 razy.
Świetna druga tercja dała Vancouver Canucks zwycięstwo nad Florida Panthers. Zespół Alaina Vigneault w drugich dwudziestu minutach strzelił cztery gole nie tracąc żadnego, a ostatecznie wygrał 5:3, mimo że po pierwszych siedmiu minutach było 0:2. Dwa gole strzelił Pavol Demitra, a gola i asystę zaliczył Ryan Kesler. Identyczny bilans w barwach Panter zanotował 20-letni Czech, Michael Frolík.
Komentarze