Drugi raz w ciągu trzech dni zespół Winnipeg Jets w trzeciej tercji odwracał losy swojego meczu w NHL. I po raz drugi jego bohaterem został ten sam gracz.
We wtorek w Bostonie, w meczu z tamtejszymi Bruins, Jets przegrywali po dwóch tercjach 1:2, a w trzeciej w odstępie zaledwie 34 sekund dwa gole strzelił Kyle Connor, który dał im prowadzenie 3:2. Jako że później Patrice Bergeron wyrównał, to o wyniku musiały decydować dodatkowe części meczu. Udało się go rozstrzygnąć dopiero w serii rzutków karnych, w której ten sam Connor trafił jako jedyny i dorzucił swojej drużynie do dorobku drugi punkt.
Ostatniej nocy polskiego czasu "Odrzutowce" podejmowały Columbus Blue Jackets. Co prawda jako pierwsze wyszły na prowadzenie po celnym strzale Marka Scheifele'ego, ale przez większą część meczu to goście prowadzili. Na przerwę po pierwszej tercji zjeżdżali z wynikiem 2:1 po trafieniach Artiemija Panarina i Josha Andersona w przewadze. A gdy w 34. minucie wyrównał Mason Appleton, to gospodarze z remisu cieszyli się zaledwie przez 57 sekund, bo natychmiast na 3:2 dla Blue Jackets trafił Oliver Bjorkstrand.
Losy meczu odmieniły się dopiero w trzeciej odsłonie. Tym razem wyrównanie wyniku przez Jets było drogą do przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. A do remisu w przewadze w 49. minucie doprowadził Jack Roslovic, który ukarał klub ze swojego rodzinnego miasta, bo urodził się w Columbus. Wreszcie na zaledwie 74 sekundy przed końcem trzeciej tercji bohaterem decydującej akcji znów został Connor. 22-latek chwilę wcześniej wskoczył na lód z boksu, dostał podanie zza bramki od Bryana Little'a i pokonał Siergieja Bobrowskiego, dając gospodarzom zwycięstwo 4:3. To jego trzeci zwycięski gol w tym sezonie. Ten strzelony we wtorek w rzutach karnych w Bostonie nie liczy się do indywidualnych statystyk.
Drużyna z Winnipeg wygrała szósty z rzędu mecz u siebie, wyrównując najdłuższą trwającą obecnie w NHL serię zwycięstw przed własną publicznością. 68 punktów daje jej prowadzenie w dywizji centralnej, choć trener Paul Maurice przyznaje, że styl ostatnich zwycięstw jego podopiecznych nie jest zachwycający. - I co z tego? W NHL nie dają punktów za styl - powiedział wczoraj po spotkaniu. - Potrafiliśmy kilka tych zwycięstw "wyszarpać". Tak było w tym meczu i tak było we wtorek w Bostonie. Sezon zasadniczy jest też od tego, żeby nauczyć drużynę kilku trudnych lekcji i zbudować pewność siebie przez walkę z przeciwnościami.
Tymczasem z dużymi przeciwnościami walczy ekipa z Columbus, która przegrała już czwarte spotkanie z rzędu. Jeszcze niedawno była blisko prowadzenia w dywizji metropolitalnej. Teraz, mimo że do prowadzących w niej New York Islanders traci tylko 4 punkty, to z 59 "oczkami" zajmuje w niej dopiero czwarte miejsce. - Głupio jest przegrać w taki sposób w końcówce. Chłopcy zagrali twardo, trudno mi jest przyjąć stratę decydującego gola w takim momencie - powiedział po meczu rozczarowany kapitan gości Nick Foligno.
Winnipeg Jets - Columbus Blue Jackets 4:3 (1:2, 1:1, 2:0)
1:0 Scheifele - Wheeler - Morrow 04:34
1:1 Panarin - Murray - Jones 08:52
1:2 Anderson - Panarin - Jones 13:30 (w przewadze)
2:2 Appleton - Copp - Lemieux 33:21
2:3 Bjorkstrand - Wennberg - Foligno 34:18
3:3 Roslovic - Myers - Trouba 48:47 (w przewadze)
4:3 Connor - Little - Trouba 58:46
Strzały: 26-31.
Minuty kar: 6-8.
Widzów: 15 321.
Trwa dobra passa Philadelphia Flyers. "Lotnicy" po dogrywce pokonali Boston Bruins 3:2 i odnieśli już szóste zwycięstwo z rzędu. To nie tylko ich najdłuższa zwycięska seria w tym sezonie, ale także najdłuższa obecnie trwająca w całej NHL. O ich triumfie w dogrywce przesądził rozgrywający swój setny mecz w NHL obrońca Travis Sanheim, który trafił w przewadze na zaledwie 2 sekundy przed końcem zaplanowanego czasu kary Brada Marchanda. To pierwszy zwycięski gol Sanheima w NHL. Wcześniej, także w przewadze, zaliczył asystę, gdy do remisu doprowadził w trzeciej tercji Oskar Lindblom. Flyers byli do wczoraj najgorzej grającym w przewagach zespołem całej NHL (12,9 %), ale wykorzystali obie swoje okazje do gry w liczebniejszym składzie w Bostonie. Bramkę w równych składach zdobył dla nich Claude Giroux, a Scott Laughton nie wykorzystał rzutu karnego. Straty drużyny z Filadelfii w tabeli były na tyle duże, że mimo swojej zwycięskiej serii jest ona wciąż przedostatnia w dywizji metropolitalnej. Ma na koncie 50 punktów. Bruins przegrali trzeci mecz z rzędu, ale 61 punktów daje im premiowaną awansem do play-offów trzecią pozycję w dywizji atlantyckiej. Do ich bramki po wstrząśnieniu mózgu wrócił Tuukka Rask.
New York Rangers pokonali New Jersey Devils 4:3 w kolejnej odsłonie bitwy nad rzeką Hudson. Jej bohaterem był Mika Zibanejad, który popisał się hat trickiem, a ponadto asystował przy golu Chrisa Kreidera. Z kolei Szwedowi przy wszystkich golach podawał Mats Zuccarello Aasen. Zibanejad zawiódł tylko we wznowieniach, przegrywając 16 z 27, ale nie miało to większego wpływu na ocenę jego występu. Został pierwszym od grudnia 1986 roku zawodnikiem Rangers, który strzelił 3 gole w meczu z Devils na wyjeździe. Co ciekawe, w zeszłym sezonie w 3 spotkaniach przeciwko lokalnemu rywalowi w ogóle nie punktował. Jego rodak Henrik Lundqvist obronił wczoraj 19 strzałów i awansował na 8. miejsce w bramkarskiej klasyfikacji wszech czasów pod względem liczby udanych interwencji. Szwed ma ich już 22 219. Z obecnie grających w NHL bramkarzy więcej zaliczył tylko wicelider klasyfikacji generalnej Roberto Luongo (27 929). 51 punktów daje Rangers 6. pozycję w dywizji metropolitalnej, której tabelę Devils zamykają z dorobkiem 45 "oczek".
WYNIKI MECZÓW NHL
TABELE
Czytaj także: