Cztery medale mistrzostw Polski, sukcesy wśród juniorów i ogromna popularność w mieście. Mało kto wie, że wychowankiem Polonii, ale tej znad Brdy, jest człowiek, który zatrzymał w „Spodku” potężną drużynę radziecką.
Dwa brązowe i dwa srebrne medale figurują w dorobku hokejowej sekcji bydgoskiej Polonii. Klubu, z którym swego czasu, a najbardziej w latach 50. i 60. poprzedniego stulecia musiała liczyć się cała hokejowa Polska. Zespołu, który najpierw dwa razy skończył rywalizację o mistrzostwo Polski z tytułem wicemistrzowskim, ustępując tylko warszawskiej Legii, był jedną z ośmiu ekip, które wzięły udział w pierwszym, historycznym sezonie ligowym, a później dwa razy z rzędu stanęła na najniższym stopniu podium tej rywalizacji. Takich dziejów, okraszonych sukcesami, nie da się lekceważyć. Nawet, jeśli dziś pozostało po niej tylko wspomnienie.
Historia bydgoskiego hokeja sięga jednak jeszcze głębiej, bo do czasów przedwojennych. Na 1928 roku datuje się powstanie sekcji, a hokej początkowo uprawiano w Parku Jana Kochanowskiego, a następnie na lodowisku przy ul. Hetmańskiej. Choć były to oczywiście obiekty naturalne, a ich dostępność zależała od pogody, to jednak warto podkreślić, że drugie z wymienionych lodowisk było oświetlone. Miało nawet nagłośnienie i bufet. Po wojnie reaktywowano w Bydgoszczy hokej, a sekcję utworzono w KS Partyzant. Następnie ten i inne bydgoskie kluby zrzeszono pod szyldem milicyjnej Gwardii.
Dwa razy lepsza Legia
To właśnie pod tą nazwą bydgoszczanom dwa razy niewiele zabrakło, by wywalczyć tytuł mistrza Polski. W 1954 roku, w grupie finałowej MP, prócz Gwardii znalazł się naszpikowany reprezentantami Polski CWKS (Legia) Warszawa, a także Górnik Janów i Gwardia Stalinogród (Katowice). Bydgoszczanie ograli rywali z Górnego Śląska, a w meczu, który – jak się później okazało – decydował o mistrzostwie Polski, przegrali z Legią 2:4. Przespali w tym spotkaniu pierwszą tercję. Nie mieli też szczęścia bo krążek ostemplował słupek. Jędrol, napastnik bydgoszczan, nie trafił na dodatek do pustej bramki.
Rok później przewaga stołecznego zespołu była wyraźniejsza. Znów w drugiej kolejce turnieju finałowego Gwardia zmierzyła się z Legią, a stawką tego meczu było mistrzostwo Polski. Warszawianie wygrali tym razem 9:2, a tytuł przypieczętowali pokonaniem Górnika Katowice. Bydgoszczanie wyprzedzili jeszcze w końcowym rozrachunku toruńskiego Kolejarza, a zatem łatwo zauważyć, że w decydującej grze o medale MP znalazły się aż dwa zespoły z ówczesnego województwa bydgoskiego, które obecnie w znacznej mierze pokrywa się z kujawsko-pomorskim.
Gwardia Bydgoszcz znalazła się w gronie ośmiu zespołów, które w sezonie 1955/56 rozegrały pierwszy rywalizacji o MP. Prócz niej pierwszy ligowy skład tworzyły: Legia Warszawa, Górnik Stalinogród, Start Stalinogród, Pomorzanin Toruń, Podhale Nowy Targ, ŁKS Łódź, i Gwardia Stalinogród. Jedne kluby wcześniej, a inne później zdążyły na fali destalinizacji zmienić swoje nazwy. Tak postąpiono również z hokejem w Bydgoszczy, ale w międzyczasie Gwardia z ligi spadła, a awansował do niej... CWZS Bydgoszcz, czyli późniejszy Zawisza. Niebywałe jest wręcz to, że w tym samym momencie dwa bydgoskie kluby należały do najsilniejszych drużyn w Polsce.
Bracia z NHL
Wśród wojskowych hokej się jednak nie przyjął, zlikwidowano sekcję, a Gwardia na powrót stała się Polonią. I pod tą nazwą wróciła do hokejowej elity. Stało się to w znacznej mierze, ponieważ wybudowano sztuczne lodowisko, Torbyd, i trzeba przyznać, że Bydgoszcz dokonała czegoś jak na tamte czasy niezwykłego. Po pierwsze obiekt powstał w ekspresowym tempie. Społeczny Komitet Budowy zawiązał się w 1958 roku, wiosną 1959 budowę rozpoczęto, a w grudniu lodowisko było gotowe do użytku! Co ciekawe w żaden sposób obiekt nie był finansowany przez państwo, a genialnym wręcz rozwiązaniem było podpięcie instalacji chłodniczej pod urządzenia Bydgoskich Zakładów Mięsnych.
Z uroczystym otwarciem – Bydgoszcz została czwartym po Katowicach, Warszawie i Łodzi miastem ze sztucznym lodowiskiem, choć Torbyd był odkryty – wiąże się kapitalna historia. Otóż II-ligowa wówczas Polonia, która pewnie zmierzała do I ligi, zmierzyła się z Górnikiem Katowice, czołową drużyną w kraju. Przegrała wprawdzie 3:9, ale w barwach bydgoskiego zespołu wystąpili, uwaga byli gracze NHL! Kanadyjscy bracia Warwickowie, bo o nich mowa – Bill, Grant i Dick – po zakończeniu karier jeździli po świecie i przyjechali m.in. do Polski, gdzie grywali w meczach pokazowych. Cała trójka w 1955 roku w RFN zdobyła z kanadyjską reprezentacją złoty medal mistrzostw świata.
Ekipa spod znaku klonowego liścia ograła m.in. Polskę 8:0, bracia strzelili nam trzy gole, a Bill został najlepiej punktującym turnieju, notując 22 „oczka” (14+8). W NHL największą karierę zrobił jednak Grant, który w najlepszej lidze świata zagrał ponad 400 razy. Warwickowie strzelili wszystkie gole dla Polonii w starciu z Górnikiem, choć – jak sami później przyznawali – potrzebowali dwóch tercji, by zrozumieć się z kolegami z zespołu Dokładnie nie wiadomo, ilu widzów zgromadziła inauguracja Torbydu. Prasa z tamtych lat mówi o „tłumie bydgoszczan”, a w annałach jest mowa o 6, a być może nawet 8 tysiącach.
Niespodziewanie na podium
Biorąc pod uwagę powyższe fakty trudno jest oprzeć się wrażeniu, że popyt na hokej na lodzie w Bydgoszczy był ogromny, a potencjał nie mniejszy. W 1960 roku drużyna awansowała na najwyższy poziom rozgrywkowy. Grano wówczas w dwóch grupach: północnej i południowej. Wystarczy spojrzeć na relację z losowego meczu, by przekonać się, że popularność dyscypliny nad Brdą była swoistym fenomenem. Weźmy np. dwumecz z Włókniarzem Zgierz, rozgrywany w grudniu 1960 roku. Każde ze spotkań przyciągnęło na trybuny po 4 tysiące kibiców, a przecież nazwa rywala wcale nie magnetyzowała.
W sezonie 63/64, krótkim, bo reprezentacja sposobiła się do olimpijskiego startu w Innsbrucku, Polonia zdobyła brązowy medal MP. Wprawdzie wyraźnie ustąpiła miejsca Legii i Podhalu Nowy Targ, ale o punkt wyprzedziła Górnik Katowice. To była niespodzianka, bo zespół ze stolicy Górnego Śląska po dziewięciu sezonach z rzędu stracił miejsce na podium. W rozgrywkach 64/65 katowiczanie, już pod nazwą GKS, wrócili z przytupem i zdobyli tytuł, ale Polonia nie zeszła z „pudła”. Zajęła ponownie trzecie miejsce. Wyprzedzając, zarówno w rundzie zasadniczej, jak i finałowej, Baildon Katowice. To był ostatni medal w historii zdobyty przez bydgoskich hokeistów. Blisko kolejnego krążka mistrzostw Polski seniorów byli bydgoszczanie jeszcze w 1969 roku, ale miejsce na podium przegrali po sąsiedzku, z Pomorzaninem Toruń.
Śmiało można powiedzieć, że bydgoszczanie przebojem wdarli się do krajowej czołówki. Prócz znaczących sukcesów w gronie seniorów Polonia notowała świetne wyniki na juniorskiej arenie. Zdobywała medale MP ze złotym – wywalczonym dwukrotnie w latach 1966 i 1972 – na czele. Szkolenie młodzieży szło zatem bardzo dobrze, a niewielu wie, że najsłynniejszym wychowankiem bydgoskiego hokeja jest kojarzony głównie z Katowicami Andrzej Tkacz. Wielu do dziś uważa, że człowiek, który zatrzymał w „Spodku” potężną drużynę radziecką w kwietniu 1976 roku pierwsze kroki w dyscyplinie stawiał właśnie w Polonii Bydgoszcz. W 1959 roku, a zatem w tym samym, kiedy powstawał Torbyd.
Mariaże, rozwody, upadek
W latach 70. poprzedniego stulecia Polonia nieco spuściła z tonu, choć przecież nie brakowało jej znakomitych graczy. Marian Feter, rocznik 1946, czyli ten sam, z którego jest Andrzej Tkacz, dla bydgoskiego klubu rozegrał ponad 500 meczów ligowych. Twardy obrońca był też czterokrotnym uczestnikiem mistrzostw świata w barwach reprezentacji Polski i zagrał na ZIO w Sapporo. Przedstawicielem kolejnego, nieco młodszego pokolenia wychowanków Polonii był z kolei Czesław Panek. Uczestnik MŚ w 1981 roku, po których zdecydował się na wyjazd do RFN. Wtedy już jednak bydgoskiego hokeja pod szyldem Polonii nie było.
W 1978 roku Polonia, po 15 sezonach z rzędu, spadła do II ligi. A następnie sekcja hokejowa została włączona do Budowlanego Klubu Sportowego. Ten klub, w latach 1979-83 spędził cztery sezony w ekstraklasie, ale niczego w niej nie zwojował. Można powiedzieć, że właśnie wtedy zaczął się koniec bydgoskiego hokeja. W 1984 roku Polonia znów stała się samodzielna, dla odmiany BKS przekazał jej sekcję, ale nie wiele dobrego z tego wynikło. Przez pewien czas balansowała na krawędzi I i II ligi. Gdy w sezonie 1988/89 zespół wywalczył awans – wyprzedzając ŁKS Łódź i GKS Jastrzębie – nie przystąpił następnie do zmagań wśród najlepszych ze względów finansowych.
Zainteresowanie dyscypliną, ze względu na słabsze wyniki, było wprawdzie słabsze, ale gdy grano derbowe mecze z Pomorzaninem Toruń, to kibiców nie brakowało. Brakowało, przede wszystkim, pieniędzy. Lata 80. i 90. były dla hokeja na lodzie w wielu miejscach w Polsce wręcz krytyczne i problemy nie ominęły Bydgoszczy. W 1992 Polonię włączono do BTH Bydgoszcz. Nowy twór kilka razy zmieniał nazwy. Łabędzi śpiew bydgoskiego hokeja na najwyższym poziomie nastąpił w sezonie 1998/99. To był ostatni, 25 ligowy sezon z udziałem zespołu znad Brdy.
Ostatni Mohikanie
BTH w 14-zespołowej ekstraklasie zdołało uzbierać 4 punkty w 22 meczach rundy zasadniczej. W tzw. „grupie słabszej” punktów zdobyć się już nie udało. Bilans bramek w całych rozgrywkach to 82:313. Można sobie jedynie wyobrazić, jakie wyniki padały w meczach z udziałem bydgoszczan. Agonia trwała jeszcze kilka lat, ostatecznie BTH Bydgoszcz, spadkobierca tradycji Polonii, rozwiązane zostało w 2003 roku.
Śmiało można dziś stwierdzić, że Łukasz Sokół i Tomasz Proszkiewicz to „Ostatni Mohikanie” bydgoskiego hokeja. Obaj na świat przyszli w tym mieście i pierwsze kroki stawiali. Drugi z wymienionych zdobywał medale mistrzostw Polski, czterokrotnie sięgnął po Puchar Polski i trzy razy grał na mistrzostwach świata. O pierwszym, z kolei, śmiało można stwierdzić, że jest legendą GKS-u Tychy. Spędził w klubie z piwnego miasta dziewięć sezonów, zdobył osiem medali MP i cztery razy PP, a także grał na MŚ. M.in. elity w 2002 roku w Szwecji.
Karierę kończył w BKS-ie Bydgoszcz. To klub powołany, a w zasadzie reaktywowany na bazie tradycji Budowlanych, w 2014 roku, który stara się kontynuować bydgoskie tradycje hokejowe. Powyższy tekst jest dobrym dowodem na to, jak owe tradycje są ogromne. Pisząc te słowa spoglądam na skład zespoły rywalizującego w sezonie 2025/26 w 2. Lidze. Kilka nazwisk zna się ze słyszenia. Ważne jest również, że jest gdzie grać, bo w 2019 roku do użytku oddano nowy Torbyd, wybudowany w innym miejscu. Ale czy kiedykolwiek w Bydgoszczy będzie tak, jak było przed laty?
Czytaj także: