NHL: Wielki powrót lidera. Kapitan ustrzelił hat trick [WIDEO]
Lider tabeli całej NHL, zespół Colorado Avalanche, po pierwszej tercji przegrywał z Winnipeg Jets aż 0:3. W dwóch kolejnych odwrócił jednak losy meczu, a jego kapitan po raz kolejny w tym sezonie strzelił 3 gole temu samemu rywalowi.
"Lawina" niespodziewanie już w 17. minucie przegrywała z "Odrzutowcami" 3 golami, ale w drugiej odsłonie sama strzeliła 3 i doprowadziła do remisu, a w trzeciej dołożyła kolejne 3 i ostatecznie wygrała 6:3. Jak przystało na kapitana, w trudnej sytuacji swoich kolegów poprowadził do boju Gabriel Landeskog, który popisał się 5. w NHL hat trickiem. Szwed w tym sezonie ma szczególną słabość do drużyny z Winnipeg, bo po raz 2. strzelił 3 gole w jednym meczu i poprzednio też miało to miejsce w starciu z Jets. 6 stycznia zanotował hat trick i raz asystował w spotkaniu wygranym przez jego zespół 7:1. Wtedy też "Avs" drugą i trzecią tercję wygrali po 3:0.
Ostatniej nocy 2 gole dla gospodarzy strzelił wracający do składu po jednomeczowej przerwie spowodowanej lekką kontuzją Nathan MacKinnon, a raz trafił i raz asystował André Burakovsky. Mikko Rantanen pomógł zaś w odniesieniu zwycięstwa 3 asystami. Zanim zaczął się wielki powrót podopiecznych Jareda Bednara, najlepszy strzelec Jets Kyle Connor zdobył swoją 30. bramkę w tym sezonie, Adam Lowry trafił w osłabieniu, a swojego gola strzelił też Jewgienij Swiecznikow. Drużyna z Winnipeg już po raz 8. w obecnych rozgrywkach przegrała jednak mecz po wygraniu pierwszej tercji. Tylko New Jersey Devils mają więcej takich porażek (9).
Drużyna Colorado Avalanche umocniła się na prowadzeniu w ligowej tabeli z 80 punktami. Obecnie walczy o to, by po raz drugi z rzędu sięgnąć po "Trofeum Prezydentów" dla najlepszego zespołu sezonu zasadniczego. Tymczasem Jets przegrali już 4. kolejny mecz. Mając 53 punkty zajmują 6. miejsce w dywizji centralnej. W rywalizacji o dwie "dzikie karty" do fazy play-off także są na 6. pozycji, a do miejsca dającego awans tracą 6 punktów.
Skrót meczu:
Nowego lidera ma konferencja wschodnia. Carolina Hurricanes odnieśli 4. zwycięstwo z rzędu pokonując u siebie 4:0 Columbus Blue Jackets i wyprzedzili na czele Wschodu w NHL Florida Panthers. Bramkarz gospodarzy Frederik Andersen obronił 19 strzałów, zachował 3. "czyste konto" w tym sezonie i odniósł już 28. zwycięstwo. Duńczyk ma najwięcej wygranych ze wszystkich bramkarzy w obecnych rozgrywkach. Nino Niederreiter zanotował gola i asystę, a Jordan Staal dobijając z powietrza własny strzał zdobył pierwszego w tym sezonie gola zwycięskiego. Trafili też Teuvo Teräväinen i Vincent Trocheck. Niederreiter swoją bramkę zdobył w bardzo sprytny sposób, bo po tym, jak bramkarz gości Jean-François Bérubé zatrzymał krążek za własną bramką, Szwajcar dopadł do "gumy" jako pierwszy i z ujemnego kąta odbił ją od wracającego miedzy słupki Bérubé. "Huragany", które w celnych strzałach miały przygniatającą przewagę 50-19, zatrzymały Patrika Laine. Fin do wczoraj mógł się chwalić najdłuższą w NHL serią 11 meczów ze zdobytym punktem. Zespół z Columbus katastrofalnie zagrał w przewagach. Przez 8 minut takich gier nie oddał żadnego celnego strzału. Zakończyła się seria 4 zwycięstw "Niebieskich Kurtek", które są na 5. miejscu w dywizji metropolitalnej i na 3. w rankingu "dzikiej karty" w konferencji wschodniej ze stratą 9 punktów do pozycji dającej prawo gry w fazie play-off. Hurricanes mają 76 "oczek".
Sprytny gol Nino Niederreitera zza bramki:
St. Louis Blues pokonali u siebie Buffalo Sabres 5:3, odnosząc 3. zwycięstwo z rzędu. Jordan Kyrou zapracował na miano pierwszej gwiazdy spotkania dwoma golami i asystą, strzelali też: Brayden Schenn i obrońcy Colton Parayko oraz Jake Walman, a 3 asysty przy golach kolegów zaliczył Iwan Barbaszow. Parayko trafił do siatki efektownie zbijając z powietrza krążek odbity przez bramkarza rywali Dustina Tokarskiego. Kyrou jest teraz najlepszym strzelcem (20 goli) i najlepiej punktującym graczem (48 punktów) drużyny z St. Louis w tym sezonie. Blues zajmują w dywizji centralnej 2. miejsce, tylko za prowadzącymi w ligowej tabeli graczami Avalanche. Tracą jednak do nich 12 punktów. Sabres przegrali już 5. mecz z rzędu i są nadal na przedostatniej pozycji w dywizji atlantyckiej, bez realnych nadziei na awans do fazy play-off. Jeśli klub z Buffalo do niej nie awansuje, będzie to już jego 11. z rzędu taki sezon, czym ustanowi niechlubny rekord NHL.
Efektowny gol Coltona Parayko zdobyty strzałem z powietrza:
Grad goli padł w Chicago, gdzie miejscowi kibice mogli się cieszyć ze zwycięstwa Blackhawks 8:5 nad New Jersey Devils. Aż dwóch graczy gospodarzy zanotowało hat tricki. Patrick Kane zrobił to po raz ósmy, a Brandon Hagel po raz pierwszy w NHL. Ten drugi dotąd tylko raz miał na koncie 2 gole w jednym meczu. Kane do swoich 3 trafień dorzucił asystę. Ryan Carpenter zdobył gola i pobił się z Michaelem McLeodem, trafił też Kirby Dach, a Alex DeBrincat i Seth Jones zaliczyli po 3 asysty. Po raz pierwszy od marca 2003 roku dwóch zawodników Blackhawks zanotowało hat tricki w jednym meczu. W końcówce meczu, gdy Hagel jechał na pustą bramkę, by ustalić jego wynik, został podcięty przez P.K.'a Subbana, co wywołało zespołową awanturę. Subban dostał karę 2+2 za nadmierną ostrość w grze oraz 10-minutową indywidualną za niesportowe zachowanie. Blackhawks przerwali fatalną serię 7 porażek u siebie, ale nadal są przedostatni w dywizji centralnej ze stratą 12 punktów do miejsca dającego prawo gry w fazie play-off. Devils z kolei zajmują przedostatnią pozycję w dywizji metropolitalnej.
Faul P.K.'a Subbana na Brandonie Hagelu i drużynowa przepychanka na lodzie:
Zespół Arizona Coyotes opuścił ostatnie miejsce w tabeli całej NHL po niespodziewanym zwycięstwie u siebie nad Vegas Golden Knights. Podopieczni André Tourigny'ego pokonali "Złotych Rycerzy" 3:1. Ich bohaterem był Nick Schmaltz, który strzelił oba gole w trzeciej tercji. Amerykanin w odstępie 5 dni zdobył 2 zwycięskie gole. Wcześniej w 30 występach w tym sezonie nie miał na koncie ani jednego takiego trafienia. Dla "Kojotów" trafił też obrońca Shayne Gostisbehere, a bramkarz Scott Wedgewood obronił 43 strzały. Gospodarze musieli odwracać losy meczu, bo jako pierwsi stracili gola. Dzięki wygranej mają 32 punkty. Nadal zajmują ostatnie miejsce w dywizji centralnej i w całej konferencji zachodniej, ale nie są już na dnie tabeli całej NHL, na które zepchnęli ponownie Montréal Canadiens. Golden Knights nie poradzili sobie z nieobecnością chorego na grypę najlepszego strzelca Jonathana Marchessaulta, a w trzeciej tercji także kontuzjowanego drugiego w wewnątrzdrużynowej klasyfikacji strzeleckiej Maxa Pacioretty'ego. Przegrali 4 z 5 ostatnich meczów i spadli na 3. miejsce w dywizji Pacyfiku.
W tabeli wyprzedził ich zespół Los Angeles Kings, który w derbach Kalifornii na wyjeździe pokonał Anaheim Ducks 4:1. Po raz kolejny w tym sezonie nie zawiódł duet Adrian Kempe - Anže Kopitar. Ten pierwszy, który jest najlepszym strzelcem drużyny (25 goli), zdobył 2 gole i raz asystował. A drugi, będący punktowym liderem "Królów" (49 punktów), zanotował bramkę i asystę. Trafił również Carl Grundström. Kempe po 49 meczach tego sezonu ma na koncie już tyle goli, ile zdobył w 125 spotkaniach dwóch poprzednich sezonów razem wziętych. John Gibson zjechał z bramki Ducks w 35. minucie po wpuszczeniu 4 z 20 strzałów. Zastępujący go Anthony Stolarz obronił pozostałych 12 uderzeń rywali. Drużynę Kings poprowadził z boksu asystent trenera Todda McLellana Trent Yawney, bo sam McLellan przed meczem trafił na listę protokołu COVID-19. Ducks pozostają na 5. miejscu w dywizji Pacyfiku i na 4. w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji zachodniej. Mają taki sam dorobek punktowy jak wyprzedzający ich w walce o "dziką kartę" Edmonton Oilers i Dallas Stars, ale rozegrali więcej meczów.
Komentarze