Nie liczył na trzysta
Ray Whitney po meczu Carolina Hurricanes z Calgary Flames przyznał, że sam zaliczał się do ludzi, którzy nie wierzyli, że może w NHL osiągnąć tak wiele. Jego wspaniały występ we wczorajszym spotkaniu dał mu jednak okrągłą liczbę zdobytych goli.
Whitney był bohaterem wczorajszego spotkania pomiędzy Hurricanes i Flames. Lewoskrzydłowy Huraganów trzykrotnie wpisał się na listę strzelców podczas gry jego drużyny w przewagach i pomógł swojej drużynie rozbić zespół z Calgary 6:1. Hat trick dał doświadczonemu graczowi łącznie 300 goli podczas 17-letniej kariery w NHL. Po meczu sam Whitney przyznawał, że to dla niego wielkie osiągnięcie. - Różnie w mojej karierze bywało. Dwa razy kluby wykupywały mój kontrakt, dwa razy byłem na "waivers". Widziałem już wszystko, więc cieszę się z tych 300 goli - mówił wczoraj. - Prawdopodobnie wielu ludzi nie wierzyło, że to może się stać. Ja byłem jednym z nich. Oprócz gorszych momentów Ray Whitney w swojej karierze miał jednak także lepsze, takie jak zdobycie z Hurricanes Pucharu Stanleya 2006.
We wczorajszym spotkaniu 36-letni gracz najpierw otworzył wynik meczu w 15. minucie trafiając po świetnym podaniu Siergieja Samsonowa właściwie do pustej bramki Curtisa McElhinneya, który zastępował Miikkę Kiprusoffa. Drugi gol Whitneya to potężny strzał z 28. minuty, kiedy podwyższył na 4:0 podczas gry jego drużyny w podwójnej przewadze, a hat trick skompletował celnym uderzeniem w 45. minucie. Spotkanie z Flames było bardzo istotne także dla wracającego do Raleigh po niezbyt udanym pobycie w Edmonton Oilers Erica Cole`a. Amerykański skrzydłowy w swoim pierwszym meczu po powrocie także wpisał się na listę strzelców pokonują bramkarza gościw olbrzymim zamieszaniu podbramkowym. Oprócz tej dwójki trafiali Siergiej Samsonow i Scott Walker, a honorowe trafienie Flames uzyskał Jarome Iginla. Carolina Hurricanes pomimo zwycięstwa wciąż z 73 punktami znajdują się na 10. miejscu w Konferencji Wschodniej NHL, ale do dającej awans do play-off ósmej pozycji tracą tylko jeden punkt.
Flames, którzy po transferach Olliego Jokinena i Jordana Leopolda przez niektórych ekspertów zaczęli nawet być uważani za głównych faworytów do zdobycia Pucharu Stanleya bardzo szybko zostali sprowadzeni na ziemię. Ich 84 punkty dają wciąż spokojne prowadzenie w Northwest Division i niemal pewny awans do rozgrywek posezonowych, ale zespół Mike`a Keenana ma wyraźne problemy zwłaszcza z obroną. Drużyna z Alberty, która zajmuje 3. miejsce w Konferencji Zachodniej, pod względem liczby straconych goli z wynikiem 193 znajduje się w niej dopiero na 9. miejscu. Wczoraj postawie obronnej nie pomógł z pewnością fakt, że na ławce siedział odpoczywający pierwszy bramkarz Płomieni, Miikka Kiprusoff. Zastępujący go Curtis McElhinney wciąż nie może udowodnić swojej przydatności do gry w NHL. 25-letni bramkarz wystąpił do tej pory w najlepszej lidze świata 13 razy, ale żadnego z tych spotkań nie wygrał. - Curtis ma pecha, bo grał w wielu "tych meczach", kiedy nic nam się nie układało - bronił po meczu McElhinneya Jarome Iginla. - Miał na początku świetną interwencję, która mogła być przełomowa, ale my nie potrafiliśmy się do tego dostosować i czujemy się odpowiedzialni za ten występ.
Carolina Hurricanes - Calgary Flames 6:1 (3:0, 2:0, 1:1)
1:0 Whitney - Samsonow - Brind`Amour 14:51 PP
2:0 Samsonow 17:40
3:0 Cole - Staal - Babchuk 18:22
4:0 Whitney - Staal 27:58 PP
5:0 Walker - Cullen 37:17
6:0 Whitney - Cullen - LaRose 44:08 PP
6:1 Iginla 56:11
Strzały: 34-22.
Minuty kar: 18-46.
Widzów: 18 108.
Zespół Buffalo Sabres pewnie pokonał Phoenix Coyotes 5:1. Znakomity mecz rozegrał Tim Connolly, który zdobył dwa gole i zaliczył dwie asysty, a 29 strzałów Kojotów obronił zastępujący kontuzjowanego Ryana Millera Patrick Lalime. Sabres wygrali u siebie z Coyotes po raz pierwszy od 1997 roku, ale wciąż znajdują się w Konferencji Wschodniej na 9. miejscu, które nie daje prawa gry w play-off.
Atlanta Thrashers wygrali z Montréal Canadiens 2:0. Dzięki 25 interwencjom Kari Lehtonen był wczoraj jedynym bramkarzem w NHL, który zaliczył "shutout". Bramki zdobyli Bryan Little i Rich Peverley, a przy obu asystował Ilja Kowalczuk. Mecz był dość ostry - sędziowie nałożyli łącznie 98 minut kar, w tym cztery wykluczenia 10-minutowe i dwa 5-minutowe za bójki (Chrisa Thorburna z Gregorym Stewartem i Zacha Bogosiana z Ryanem O`Byrne`em).
Gol Brada Boyesa z 27. sekundy dogrywki dał St. Louis Blues zwycięstwo 4:3 nad Tampa Bay Lightning. Przy wszystkich bramkach Blues udział miał Andy McDonald, który zaliczył gola i trzy asysty. Boyes zanotował gola i dwie asysty, bramkę i asystę uzyskał dla zwycięzców David Backes, a z identycznym bilansem w barwach Lightning mecz kończyli Steven Stamkos i Martin... St. Louis. Mecz był dwusetnym w roli trenera Blues dla Andy`ego Murraya.
Dallas Stars pokonali 3:2 Anaheim Ducks i wrócili na 8. miejsce w Konferencji Zachodniej NHL. Dwa gole zdobył Loui Eriksson, bramkę i asystę Mike Ribeiro, a Marty Turco obronił 36 strzałów. Dwie asysty Steve`a Otta dały mu 100 punktów w NHL. Dla Ducks swojego 23. gola zdobył Bobby Ryan, który jest jedynym debiutantem w NHL z minimum 20 golami i asystami. 43 punkty dają mu 2. miejsce w klasyfikacji punktowej pierwszoroczniaków za Krisem Versteegem z Chicago Blackhawks.
Komentarze