Stephen Anderson jest jednym z najnowszych nabytków GKS-u Katowice. Kanadyjski napastnik w rozmowie z klubowymi mediami opowiedział o tym, dlaczego zdecydował się dołączyć do zespołu wicemistrzów Polski. Wskazał też, jakie są jego mocne strony.
Anderson (180 cm, 88 kg) ma 29 lat i urodził się w miejscowości Morrel, położonej na Wyspie Księcia Edwarda. Jest nominalnym skrzydłowym i gra prawym uchwytem kija.
Jego poważna przygoda z hokejem rozpoczęła się od występów w jednej z trzech najlepszych lig juniorskich w Kanadzie - Quebec Major Junior Hockey League gry akademickiej USport. Dodajmy, że z drużyną Uniwersytetu Nowy Brunszwik dwukrotnie sięgał po mistrzostwo i puchar tych rozgrywek
Od 2020 gra w Europie. Najpierw bronił barw węgierskiego DVTK Jegesmedvék, gdy ten klub rywalizował w słowackiej Tipos Extralidze. Później przywdziewał barwy duńskiego Aalborg Pirates.
Ostatnie dwa sezony rozegrał w Nottingham Panthers, rywalizującym na co dzień w lidze EIHL. 29-letni napastnik rozegrał łącznie 109 meczów, w których zdobył 21 bramek i 23 asysty. Poprzedni sezon zakończył z dorobkiem 53 spotkań, 5 goli i 10 kluczowych zagrań. Na ławce kar spędził 28 minut, a w klasyfikacji plus/minus wypadł na -19.
– Nie wiedziałem zbyt wiele o polskim hokeju, aż agent przedstawił mi propozycję – przyznał 29-letni napastnik.
– Spytałem kilku osób, które rywalizowały przeciwko polskim zespołom, a także zawodników, którzy grali w Polsce i wszyscy mieli bardzo dobre opinie. Kilku Kanadyjczyków stwierdziło, że to najlepsze miejsce, w jakim mieli okazję grać, więc byłem bardzo podekscytowany, że mogę dołączyć do klubu – dodał.
A jakie są jego mocne strony? Przede wszystkim jest uniwersalnym zawodnikiem, który bardzo dobrze radzi sobie w formacjach specjalnych i posiada zmysł do kombinacyjnej gry.
– Wydaje mi się, że mogę pomóc w każdym elemencie. Nie jestem najwyższy, ale mam swoją wagę, szybkość też jest moim atutem. Mogę dołożyć swoje w ataku i odegrać konkretną rolę w obronie, gdy jest to koniecznie. Jestem wielofunkcyjny jak szwajcarski scyzoryk – zaznaczył.
29-letni napastnik dołączył do katowickiego zespołu w tym tygodniu, ale jego podróż do Polski z pewnością nie należała do przyjemnych.
– Mój niedzielny samolot był opóźniony i spędziłem na lotnisku aż 14 godzin. Musiałem się szybko przystosować i w pierwszych dniach nie czułem się fizycznie najlepiej. Treningi są intensywne i toczą się w szybkim tempie, ale na razie wszystko jest dobrze – zakończył Stephen Anderson
Czytaj także: