PAMPERS DLA SĘDZIEGO
Coraz bardziej oddala się brązowy medal od hokeistów nowotarskiego Podhala. We wtorek po raz drugi musieli uznać; wyższość; gdańskiego Stoczniowca i już w piątek może świętować; zdobycie brązowego medalu.- Mamy większą motywację do gry, gdyż bardzo chcemy zdobyć; pierwszy medal w historii naszego klubu - mówił kapitan Stoczniowca, Mariusz Justka.Z kolei nad nowotarskim zespołem ciąży jakieś fatum. Od momentu rozpoczęciaplay off ekipa nękana jest kontuzjami i chorobami. Nad morzem udało się w 17 -osobowym składzie, ale na lód wyjechałotylko 14 zawodników z pola plus bramkarz. Trener Andrzej Słowakiewicz nie mógł skorzystać; z usług Bartłomieja Piotrowskiego, którego w autokarze zmogła grypa.Dlatego z musu w trzeciej formacji ataku zastąpił go. ..Marian Csorich.
Nie tylko z chorobami i kontuzjami w play off borykają się nowotarżanie. Również arbitrzy są im nieprzychylni. W środowiskuhokejowymcoraz częściej słyszy się opinie, że to odwet za krytykę arbitrów przezludzi związanych z nowotarskim klubem.Tym bardziej, iż sędzią głównym wtorkowego spotkania był Waldemar Marczuk, który - zdaniem nowotarżan - wypaczył wynik ostatniego spotkania w Katowicach. Wtedy nie uznał prawidłowo zdobytej bramki przez "Szarotki" i...uznał bramkę katowiczanom na 4:4, której nie było.Prezes SSA Wojas Podhale, Stanisław Małecki powiedział wtedy, że sędziowie i obserwatorzy to jedna klika. Słowa te odbiły się szerokim echem w sędziowskim środowisku i....
- Przed spotkaniem sędzia Marczuk był tak wystraszony, że w pierwszej chwili zastanawialiśmy się czy nie kupić; mu pampersa - mówi trener Podhala, Andrzej Słowakiewicz. - Strach, strachem, ale co miał zrobić;, to zrobił. Gdy objęliśmy prowadzenie natychmiast wziął sprawy w swoje ręce, wyrzucił naszego gracza, a gdańszczanie szybko wyrównali. Tragedia to co wyprawiał. Już w Katowicach dał próbkę swoich nieprzeciętnych "umiejętności". W tym meczu potwierdził je z nawiązką. Chyba bardzo nas nie lubi. Dostrzegał przewinienia tylko jednej strony. Trzy razy graliśmy w trójkę, lecz wybroniliśmy się. Dwa gole jednak straciliśmy grając w czwórkę przeciwko piątce rywali.
Mimo tych kłopotów i - jak twierdzi szkoleniowiec "Szarotek" - nieprzychylności arbitra, Podhale zdecydowanie lepiej zaprezentowało się na gdańskim niż dwa dni wcześniej nowotarskim lodzie. Przede wszystkim zagrało mądrze taktycznie i długimi okresami gospodarze nie mogli znaleźć; na nich sposobu.
- Jeszcze nic nie jest straconego - mówi trener nowotarskiej drużyny. - Gra się do trzech zwycięstw.Liczę, że do piątku wszyscy gracze się wykurują i zagramy w pełnym składzie. Dopóki krążek w grze, wszystkomoże sięjeszcze zdarzyć;.
Stefan Leśniowski /Tempo/
Stef@n
Komentarze