Pasiut: Moje ciało jest dalej gotowe do tego, by ciężko trenować i grać na najwyższym poziomie
Grzegorz Pasiut, jak na kapitana przystało, poprowadził swój zespół do mistrzowskiego tytułu. Pierwszego od 52 lat!
Katowiczanie w ćwierćfinale play-off pokonali Zagłębie Sosnowiec (4:1), a w półfinale po siedmiomeczowym boju wygrali z GKS-em Tychy (4:3). W finale już po czterech meczach uporali się z Re-Plast Unią Oświęcim.
– Cały czas graliśmy stabilnie. Choć byliśmy wiodącą drużyną w lidze, to wiedzieliśmy, że play-off to jest zupełnie coś innego. Jestem czwarty rok w Katowicach i wiem, jak ten play-off zawsze wyglądał. To była ciężka przeprawa i tym razem nie było inaczej. Ale nastawialiśmy się na to, że tak właśnie będzie. Każdy z nas z tyłu głowy miał zapewne to, że naszym celem jest mistrzostwo – wyjaśniał Grzegorz Pasiut.
– Nasza drużyna była mieszanką doświadczenia z młodością. Staraliśmy się reagować w każdym meczu. Wydaje mi się, że na własne życzenie graliśmy z GKS-em Tychy tyle meczów. Rywalizację z Unią zamknęliśmy już po czterech spotkaniach, ale te mecze nie były łatwe. Zwłaszcza ten ostatni był trudny, chodzi mi przede wszystkim o aspekt psychologiczny – dodał.
Katowiczanie już po 13 minutach prowadzili 2:0, a na listę strzelców wpisał się Carl Hudson. Te gole pozwoliły podopiecznym Jacka Płachty ułożyć ten mecz pod siebie.
– Te gole, które zdobyliśmy jako pierwsi bardzo nas cieszą. Nie musieliśmy gonić wyniku, a z tym mogło być różnie. To oświęcimianie grali przed własną publicznością. Było wiele aspektów, które mogłyby odwrócić się przeciwko nam. Gdybyśmy przegrali mecz numer cztery, to może podalibyśmy im rękę i ta seria mogłaby się odwrócić – wyjaśnił kapitan GieKSy.
Pod względem punktowym był to najlepszy sezon w wykonaniu Grzegorza Pasiuta. W 49 meczach zaksięgował na swoim koncie 67 punktów, na które złożyło się 31 bramek i 36 asyst.
– Było stabilnie. I ta stabilność pozwoliła mi piąć się jeszcze wyżej. Zarówno pod względem punktacji kanadyjskiej, jak i gry. To był równy sezon pod względem liczb, ale muszę też przyznać, że nie pamiętam drugich takich rozgrywek, w których spędzałbym na lodzie tyle czasu. Myślę, że to pokazuje, że moje ciało jest dalej gotowe do tego, by ciężko trenować i grać na najwyższym poziomie – dodał.
Wychowanek KTH Krynica zwrócił uwagę na fakt, iż zespół z Katowic był dobrze zbilansowany i każdy z zawodników dołożył sporą cegiełkę do złotego medalu.
– Zespół kompletuje się przed sezonem. Trener musiał to wszystko poukładać, a my zgrać się między sobą. Wiemy dobrze, że zaczynaliśmy w innych formacjach, a potem te ataki i pary obron się kształtowały – zwrócił uwagę „Pasionek”.
– Formacja Patryka Krężołka, Bepierszcza i Michalskiego pokazała, że też potrafi pomóc drużynie. Obcokrajowcy dobrze spisali się w dwóch ostatnich meczach, John Murray zapewnił spokój w bramce. Po prostu każdy grał na maksimum swoich możliwości. Każdy chciał zdobyć to mistrzostwo – dodał.
Komentarze
Lista komentarzy
Hokejowy1964
Grzesiu spełniłem obietnice- jesteśmy Mistrzami Polski !!!!
Hokejowy1964
Spełniłeś :)