Hokeiści Re-Plast Unii Oświęcim szybko wyciągnęli wnioski po niedzielnej porażce i pokonali na własnym lodzie GKS Tychy 5:2. W półfinałowej serii jest zatem remis 1:1, a teraz rywalizacja przenosi się do Tychów.
Oba zespoły zagrały twardo, ambitnie i ofiarnie, ale w porównaniu do niedzielnego meczu częściej popełniały błędy. Więcej hokejowych argumentów zaprezentowali gospodarze i to oni cieszyli się ze zwycięstwa. Ekipa z grodu nad Sołą dobrze zaprezentowała się zwłaszcza w drugiej odsłonie, którą wygrała 3:1. To właśnie w niej zrobiła milowy krok w kierunku zwycięstwa.
Po niedzielnym starciu obaj trenerzy zdecydowali się na kilka roszad w składzie. Uraz wykluczył z gry Mateusza Gościńskiego, więc trener Pekka Tirkkonen w drugim ataku postawił na Jakuba Bukowskiego. W składzie znaleźli się też szwedzki obrońca August Nilsson i Mateusz Ubowski.
Nik Zupančič ponownie nie mógł skorzystać z usług Henry’ego Karjalainena, który zmaga się z urazem. Słoweński szkoleniowiec podjął też niepopularną decyzję i odstawił od składu Andrija Denyskina. Miejsce rosłego Ukraińca w pierwszym ataku zajął Kamil Sadłocha i trzeba przyznać, że był to udany manewr. 24-letni skrzydłowy miał bowiem wymierny udział przy trzech bramkach i był jednym z architektów sukcesu oświęcimian. W meczowym zestawieniu znalazł się też Adrian Prusak, a jego zadaniem była twarda walka na bandach w czwartej formacji.
Więcej konkretów
Oświęcimianie - zgodnie z przewidywaniami - zaczęli agresywniej niż w niedzielę. Byli aktywniejsi w ataku, mocniej pracowali przed tyską bramką i częściej strzelali.
Odważna gra sprawiła, że już w 8. minucie otworzyli wynik spotkania za sprawą Marka Kaleinikovasa. Litewski skrzydłowy wykorzystał dobre podanie zza bramki Krystiana Dziubińskiego i z prawego bulika popisał się precyzyjnym uderzeniem z nadgarstka.
Ale radość gospodarzy nie trwała długo, bo tuż po zakończeniu kary Carla Ackereda przyjezdni doprowadzili do wyrównania. Alan Łyszczarczyk zagrał przed bramkę do Filipa Komorskiego, a ten skierował gumę do bramki łyżwą. Sędziowie po analizie wideo zaliczyli to trafienie. Najwidoczniej uznali, że tyski kapitan nie dopuścił się niedozwolonego kopnięcia krążka. Po pierwszej odsłonie mieliśmy remis 1:1.
Dwa szybkie ciosy
Drugą tercję z większym animuszem rozpoczęli biało-niebiescy, a na efekty takiej postawy nie trzeba było długo czekać.
W 23. minucie do tyskiej tercji odważnie wjechał Kamil Sadłocha, który był nieprzepisowo powstrzymywany przez Filipa Komorskiego. Do gumy dopadł Mark Kaleinikovas i znów wypalił z nadgarstka. Nim guma znalazła się w siatce, odbiła się jeszcze od słupka. Miejscowi kibice oszaleli ze szczęścia.
Unia poszła za ciosem i 78 sekund później sposób na Tomáša Fučíka znalazł Sebastian Kowalówka. Najbardziej doświadczony zawodnik biało-niebieskich dostał dobre podanie od Elliota Lorraine’a i przymierzył z korytarza międzybulikowego. Chwilę później gestem kołyski zadedykował bramkę swojej córeczce Liwii, która przyszła na świat 7 marca.
Kontakt i odpowiedź
Po tym trafieniu podopieczni Pekki Tirkkonena odważniej ruszyli do przodu. W 33. minucie udało im się zdobyć kontaktowego gola, a był to efekt składnie rozegranego kontrataku. Pawło Padakin i Roman Rác rozpracowali obronę Unii, a Christian Mroczkowski musiał tylko odpowiednio dołożyć łopatkę kija.
Jeszcze przed przerwą dwubramkowe prowadzenie przywrócił oświęcimianom niezwykle aktywny Kamil Sadłocha. 24-letni skrzydłowy zachował się najsprytniej w zamieszaniu podbramkowym i z najbliższej odległości wepchnął gumę do siatki.
Pieczęć Heikkinena
Tyszanie w trzeciej odsłonie próbowali odwrócić losy spotkania, ale szło im jak po grudzie. Mieli spore problemy ze znalezieniem sposobu na Linusa Lundina, który pewnie strzegł swojego posterunku. W ostatnich dwudziestu minutach obronił aż 17 uderzeń.
Gościom nie pomogły też ani manewr z wycofaniem bramkarza, ani przerwa na żądanie. Zespół z Chemików 4 grał bardzo ofiarnie, chcąc odzyskać zaufanie swoich kibiców.
Na 8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry gumę w pustej bramce ulokował Ville Heikkinen. Fiński napastnik zasłużył na to trafienie, bo w całym spotkaniu był bardzo aktywny i to po obu stronach tafli.
Re-Plast Unia Oświęcim - GKS Tychy 5:2 (1:1, 3:1, 1:0)
1:0 Mark Kaleinikovas - Krystian Dziubiński, Kamil Sadłocha (07:05),
1:1 Filip Komorski - Alan Łyszczarczyk, Bartłomiej Jeziorski (10:11),
2:1 Mark Kaleinikovas - Kamil Sadłocha (22:15 - odłożona kara),
3:1 Sebastian Kowalówka - Elliot Lorraine, Łukasz Krzemień (23:33),
3:2 Christian Mroczkowski - Roman Rác, Pawło Padakin (32:30),
4:2 Kamil Sadłocha - Erik Ahopelto (38:12),
5:2 Ville Heikkinen (59:52 - do pustej bramki).
Sędziowali: Marcin Polak, Paweł Breske (główni) - Andrzej Nenko, Wojciech Czech (liniowi).
Minuty karne: 10-12.
Strzały: 47-38.
Widzów: 2800.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 1:1
Następny mecz: w czwartek o 18:00 w Tychach.
Unia: L. Lundin - R. Diukow, K. Jākobsons (2), K. Sadłocha, K. Dziubiński (4), M. Kaleinikovas - K. Valtola, J. Uimonen, E. Ahopelto, D. Olsson Trkulja, V. Heikkinen - P. Bezuška, C. Ackered (4), S. Kowalówka, Ł. Krzemień, E. Lorraine - K. Łukawski, M. Noworyta, A. Prusak, D. Wanat, J. Sołtys.
Trener: Nik Zupančič
GKS Tychy: T. Fučík - O. Jaśkiewicz (4), M. Bryk, A. Łyszczarczyk (2), F. Komorski, B. Jeziorski - J. Jaroměřský (2), B. Ciura (2), J. Bukowski, W. Turkin, I. Korenczuk - O. Kaskinen, B. Pociecha, P. Padakin, R. Rác, C. Mroczkowski - A. Nilsson, M. Ubowski, M. Viitanen, R. Galant, S. Marzec (2).
Trener: Pekka Tirkkonen
Czytaj także: