Wiem, po co tu przyjechałem i liczę, że te występy pomogą mi w kolejnym sezonie - przekonuje Kamil Kosowski. Jastrzębianin jechał w nieznane, a już po miesiącu radował się z zespołem ze zdobycia krajowego pucharu.
Dla reprezentacyjnego bramkarza i do niedawna golkipera JKH GKS Jastrzębie, Kamila Kosowskiego, propozycja z dalekiego Kazachstanu - z punktu widzenia sportowego - była dość ryzykowna. Warto jednak podkreślić, że re-prezentacja Kazachstanu jest znacznie wyżej notowana od naszej w światowym rankingu (16.) iw przyszłorocznych mistrzostwach świata w Mińsku wystąpi w elicie. Czołowi hokeiści występują w KHL, zaś w rodzimej lidze gra wielu obcokrajowców. Niemniej do niedawna nikt z Polaków nawet nie myślał o grze w tym kraju. „Kosa", za sprawą swojego menedżera i trenera bramkarskiego Rostislava Haasa, podpisał kontrakt z Arłanem Kokczetaw („Kosa" przekonuje, że nazwę klubu należy pisać przez „l") i już zaliczył pierwszy sukces, wygrywając z drużyną Puchar Kazachstanu.
-Do Astany poleciałem na początku lipca. Jeden z działaczy klubowych mnie odebrał na lotnisku i od razu zawiózł na zgrupowanie - mówi nasz bramkarz. - Przed wylotem targały mną wątpliwości, ale po dwóch miesiącach pobytu nie mam już żadnych wahań i wiem, że postąpiłem słusznie. Klub funkcjonuje świetnie, a zawodnicy są wolni od trosk dnia codziennego, jakie towarzyszą uprawianiu hokeja
w naszym kraju. Przed wyjazdem normalnie trenowałem, tak więc tutaj od pierwszego dnia mogłem przystąpić do zajęć z pełnym obciążeniem. W okresie przygotowawczym trenowaliśmy dwa, czasami trzy razy dziennie. Zajęcia nie odbiegały od znanych mi standardów. Po zakończeniu zgrupowania zespół czekała seria meczów sparingowych, zaś na otwarcie sezonu odbył się turniej o krajowy puchar, którego obrońcą była moja drużyna. Trenerzy już od pierwszego meczu sparingowego ustalili, że z Czechem YlastimilemLakosilem będziemy bronili na zmiany - dodaje „Kosa".
-Natomiast 21-letni Kazach, Artem Mikuszin, będzie pełnił rolę rezerwowego. W finale pucharu miałem trochę szczęścia, bo Vlastimil na 10 minut przed końcem doznał kontuzji. W całym rozgardiaszu wziąłem jego łapaczkę i w karnych przyniosła mi szczęście. Wygraliśmy z Jertysem Pawłodar 3:2. Cieszę się, że miałem swój udział w tym sukcesie. Na podstawie dotychczasowych spotkań mogę śmiało powiedzieć, że wielu naszych hokeistów znalazłoby miejsce w tutejszych ligowych zespołach. Z kolei wielu Kazachów z powodzeniem mogłoby występować w naszej ekstralidze.
Przed kilkoma dniami zainaugurowany został sezon ligowy. W sezonie zasadniczym do rozegrania są 54 mecze. Ze względu na odległości gra się dwa spotkania z rzędu z jednym rywalem. Na inaugurację Arian wygrał dwukrotnie z
Bierkutem Karaganda; najpierw 10:2, zaś w rewanżu 3:2 po karnych.
-Na razie nie miałem okazji grać, ale przygotowuję się do występów w kolejnych meczach z HK Ałma-Ata - dodaje polski bramkarz. - Pewnie, że na obczyźnie żyje się trudniej, zwłaszcza tak daleko od domu. Jednak nie zamierzam się nad sobą rozczulać, bo wiem, po co tu przyjechałem i liczę, że te występy pomogą mi w kolejnym sezonie. Klub stworzył mi dobre warunki do mieszkania i wypoczynku, choć miastu daleko do standardu europejskiego. Pewnie tylko stolica - Astana - jest podobna do miast na naszym kontynencie. Jednak największą niedogodnością są odległości, jakie musimy pokonywać, by rozgrywać ligowe mecze. Oczywiście nie zrezygnowałem z reprezentacyjnych ambicji i jeżeli tylko otrzymam powołanie, stawię się na miejscu zbiórki. W końcu terminy ustalone przez międzynarodową federację obowiązują wszystkich.
Być może występy w kazachskim klubie pomogą Kamilowi Kosowskiemu w zaistnieniu w międzynarodowym towarzystwie. Nie można wykluczyć, że w przyszłym sezonie łatwiej będzie mu o kontrakt znacznie bliżej polskich granic.
Włodzimierz Sowiński - Dziennik Sport
Czytaj także: