Polonia Bytom przed sesją egzaminacyjną
Działacze i hokeiści Polonii Bytom przed sezonem wcale nie ukrywali wysokich aspiracji. Gra w czołowej 6 jest obowiązkiem, zaś miejsce na podium byłoby wielkim sukcesem. Przed zespołem kierowanym przez Tomasza Demkowicza ważny, ale jakże trudny okres. Mecz dzisiejszy z Tychami, wyjazd do Nowego Targu, z Jastrzębiem u siebie i wyjazd do Oświęcimia - te spotkania zadecydują o miejscu po I rundzie.
W Bytomiu zbudowano zespół o solidnych podstawach. By realizować plany i marzenia, trzeba zacząć punktować z zespołami z tej samej półki i wyższej.
Więcej agresji
document.write('
- By odnieść sukces trzeba zdecydowanie więcej agresji od początku meczu, a tego nam zabrakło w Krakowie - przekonuje środkowy napastnik bytomian, Marcin Słodczyk. - W Krakowie zaczęliśmy dość ślamazarnie i rywal to skrzętnie wykorzystał. Zdobyliśmy kontaktowego gola, ale Cracovia nie dała się "złapać". Żałujemy straconych punktów, ale teraz trzeba się skoncentrować na tym co przed nami.
Filip Landsman, bramkarz nr 1, nie dokończył w Krakowie meczu z powodu dość prozaicznej przyczyny - złamał płozę łyżwy, a zapasowej... nie było. Jego miejsce zajął Tomasz Witkowski, któremu pewnie przyjdzie częściej bronić, bo obowiązuje przepis o połowie meczów golkipera obcokrajowca.
„Stodoła”, jak popularnie nazywają lodowisko w Bytomiu, to miejsce w którym nikt nie lubi grać poza gospodarzami. Hala to atut polonistów, ale by odnosić zwycięstwa trzeba mieć jeszcze inne, sportowe walory. - Trzeba od początku i do końca utrzymać wysoki poziom i odpowiednie tempo - dodaje bytomski napastnik. - Brakuje jeszcze trochę zgrania, bo tak na dobrą sprawę jedynie mój atak z Tomkiem Kozłowskim i Błażejem Salamonem pozostał taki sam. To chyba jednak kwestia czasu. Ze skutecznością też jesteśmy trochę na bakier, bo z wielu wypracowanych okazji nie wykorzystujemy tyle ile by się chciało. Nasz najbliższy rywal, Tychy, mają silny zespół i wiele atutów, ale chcemy je zneutralizować. W każdym meczu trzeba szukać punktów i nie ma znaczenia czy gra z mistrzem czy z zespołem niżej notowanym.
Podrażniona ambicja
Tyszanie w niecodziennych okolicznościach stracili punkty z „Szarotkami”, przegrywając po dogrywce 2:3. Ta porażka najwyraźniej mocno ich zabolała, bo w następnych potyczkach w Jastrzębiu oraz na własnym lodzie z Unią strzelili aż 18 goli (po 9) i stracili zaledwie 3.
- Chyba coś w tym jest, że nasza ambicja została podrażniona - zastanawia się tyski napastnik, Mateusz Bepierszcz. - W zwycięskich meczach trafiliśmy chyba na słabszy dzień rywali, a nam wszystko wpadało. Bramkarz Unii „Fiki” nie miał najlepszego dnia. Takie zwycięstwa dodają pewności siebie, a to wszystko będzie potrzebne podczas turnieju II rundy Pucharu Kontynentalnego. Chcemy przecież pokazać, że 3. lokata w poprzednim sezonie nie było dziełem przypadku. Mamy dobrze ułożoną drużynę z 9 obrońcami oraz 14 napastnikami i trener może rotować składem. Sezon jest długi i pewnie jakieś nieoczekiwane przypadki będą miały miejsce. Jedno jest pewne - nigdy nie zostaniemy z piątką defensorów i Marcin Kolusz nie będzie musiał w trybie awaryjnym występować jako obrońca. Spokojnie oczekujemy meczu w Bytomiu, choć nikt tam nie lubi grać. Skupiamy się na realizowaniu swoich zadań taktycznych i chcemy zapisać punkty po swojej stronie.
Tyscy hokeiści, już od początku sezonu powtarzają, że już nie popełnią błędu z poprzedniego sezonu i będą chcieli patrzeć z góry oraz wystartować w play offie z pozycji nr 1. By jednak tak się stało, trzeba traktować wszystkie mecze z niesłychaną powagą.
Włodzimierz Sowiński - Dziennik Sport
Komentarze