GKS Tychy po 6 latach wraca do Hokejowej Ligi Mistrzów. Na pierwszy ogień idzie mecz z etatowym ostatnio mistrzem międzynarodowej ICE Hockey League. Przedstawiamy drużynę Red Bulla Salzburg, która w europejskich pucharach regularnie wygrywa z polskimi zespołami.
Klub z miasta Mozarta w ostatnich latach gra pierwsze skrzypce w ICE Hockey League. Po jej mistrzostwo sięgał w czterech ostatnich sezonach.
Ale Red Bull to także jeden z najbardziej zasłużonych klubów w historii Hokejowej Ligi Mistrzów. Tylko 3 zespoły mają na swoim koncie więcej meczów w tych rozgrywkach (Frölunda Göteborg, Tappara Tampere i Skellefteå AIK).
W tabeli wszech czasów HLM "Czerwony Byk" z Salzburga zajmuje 8. miejsce, a jego najlepszym wynikiem był osiągnięty w sezonie 2018-19 półfinał, w którym zresztą nie sprostał w "firmowych derbach" drugiej drużynie należącej do producenta słynnego napoju energetycznego - Red Bullowi Monachium.
Powiązania między tymi dwoma klubami nie są bez znaczenia. Podobnie jak w piłce nożnej Red Bull Salzburg jest "młodszym bratem" klubu tego samego koncernu z Lipska, tak w hokeju ważniejszy dla właścicieli wydaje się zespół z Niemiec.
W przerwie między sezonami do Monachium przeniósł się amerykański trener Oliver David, który doprowadził zespół z Salzburga do dwóch ostatnich tytułów mistrzowskich.
Jeszcze przed nim do stolicy Bawarii podążył najskuteczniejszy w ubiegłym sezonie obcokrajowiec mistrza ICEHL Ryan Murphy, a także dwaj inni gracze: Philipp Krening i Philipp Sinn. Od 2012 roku, gdy Red Bull zainwestował w klub z Monachium, z Salzburga trafiło do niego bezpośrednio już 4 trenerów i 15 zawodników.
Miejsce Davida zajął w Salzburgu Manny Viveiros, pracujący ostatnio z Vancouver Giants w czołowej kanadyjskiej lidze juniorskiej WHL. Viveiros świetnie zna jednak Austrię, bo ma także obywatelstwo tego kraju, przez lata grał w austriackiej lidze i wystąpił nawet w reprezentacji tego kraju. Już jako trener prowadził wielkiego rywala Red Bulla, KAC Klagenfurt, a także był szkoleniowcem reprezentacji Austrii.
W Salzburgu tradycyjnie dużą rolę odgrywają obcokrajowcy, ale akurat punktowymi liderami drużyny w ubiegłym sezonie byli doświadczeni reprezentanci Austrii - Benjamin Nissner i Peter Schneider.
Od kiedy ten drugi pojawił się w ekipie Red Bulla, ta zawsze zdobywa tytuł mistrzowski. Schneider w ostatnim sezonie był najlepiej punktującym graczem fazy play-off w lidze, ale jest także jednym z najskuteczniejszych graczy w historii Hokejowej Ligi Mistrzów. Zdobył w niej 23 gole i zaliczył 22 asysty w 47 występach. W strzeleckiej klasyfikacji wszech czasów HLM zajmuje 6., a w punktowej 8. miejsce.
Nissner i Schneider nie są jedynymi reprezentantami Austrii w składzie Red Bulla. Wiosną tego roku, gdy Austriacy niespodziewanie awansowali do ćwierćfinału Mistrzostw Świata, w ich składzie było 7 graczy tego klubu, w tym 2 bramkarze - David Kickert i Atte Tolvanen.
Ten drugi, naturalizowany Fin, po pierwszym meczu Mistrzostw Świat poleciał jednak do Finlandii, gdzie czekał na narodziny dziecka, a że te się opóźniły, to już na mistrzostwa nie wrócił. To jeden z trzech hokejowych braci. Młodszy Eeli jest graczem Seattle Kraken w NHL, a starszy brat Joona był kiedyś zawodnikiem Podhala Nowy Targ.
W porównaniu z ubiegłym sezonem Red Bull obok tercetu, który przeniósł się do Monachium, stracił także niezwykle ofensywnie grającego kanadyjskiego obrońcę Chada "Chaya" Genowaya, bo ten zakończył karierę, Kanadyjczyka Scotta Kosmachuka i Amerykanina Andrew Rowe'a oraz potężnego austriackiego obrońcę Paula Stapelfeldta, który dość niespodziewanie przebił się w ostatnich sezonach do reprezentacji i dwa razy pojechał na Mistrzostwa Świata. W nowym sezonie zagra w ekipie Graz 99ers, gdzie pewnie będzie spędzał więcej czasu na lodzie.
Miejsca Genowaya, Kosmachuka, Murphy'ego i Rowe'a wśród obcokrajowców zajmą sami Kanadyjczycy - obrońcy Connor Corcoran i Devante Stephens, a także napastnik Travis St. Denis. Wszyscy mają za sobą grę w AHL, a St. Denis zna już dobrze także europejskie tafle, bo ostatnie 4 lata spędził w DEL.
Wśród nowych nabytków mistrza ICEHL najwięcej mówi się jednak o transferze austriackim. Po latach do ojczyzny wrócił bowiem mający na swoim koncie 590 występów w sezonach zasadniczych NHL w barwach Dallas Stars, Philadelphia Flyers i Washington Capitals wielokrotny reprezentant kraju Michael Raffl.
Ostatnio był kapitanem aktualnego wicemistrza Szwajcarii Lozanna HC, ale w Szwajcarii częściej zmagał się z kontuzjami niż grał. W wieku 36 lat jego zdrowie jest dużym znakiem zapytania.
Ale jego transfer do Red Bulla oznacza, że po latach znów będzie mógł zagrać w jednej drużynie klubowej ze swoim starszym bratem Thomasem - żywą legendą Red Bulla i aktualnym kapitanem drużyny.
Thomas Raffl z 509 punktami w rozgrywkach zasadniczych swojej ligi jest najskuteczniejszym graczem w historii klubu z Salzburga. Spędził w nim łącznie 16 lat i zdobył 8 tytułów mistrzowskich. Żaden hokeista nie ma na koncie więcej złotych medali mistrzostw ICEHL (wcześniej EBEL). Do tego to właśnie starszy Raffl swoimi golami przesądzał o dwóch ostatnich mistrzowskich tytułach.
Obaj bracia w jednym klubie po raz ostatni grali w 2009 roku, jeszcze w barwach Villacher SV, którego są wychowankami.
W okresie przygotowawczym do nowego sezonu klub z Salzburga ma jednak swoje problemy. Rozegrał 3 mecze towarzyskie i wszystkie przegrał. Najpierw uległ słowackiemu HC Koszyce 1:2, a następnie zajął ostatnie, 4. miejsce w organizowanym przez siebie tradycyjnym turnieju Red Bulls Salute.
Drużynie Viveirosa trzeba jednak oddać, że rywale łatwi nie byli - w półfinale gospodarze przegrali z aspirującą do trofeów w Szwajcarii drużyną EV Zug 3:4, a w meczu o 3. miejsce w "braterskim" starciu z drużyną Monachium 2:6.
Viveiros zresztą bronił swoich podopiecznych, wskazując na braki kadrowe. Musiał bowiem sobie radzić bez kilku ważnych graczy.
Ali Wukovits z powodu kontuzji nie zagra nie tylko z GKS-em Tychy, ale będzie pauzował przez kilka miesięcy. Dopiero niedawno przestał chodzić o kulach. Trafiony krążkiem w twarz na treningu Mario Huber w poniedziałek przeszedł operację i dopiero w przyszłym tygodniu wznowi treningi. Także podczas zajęć treningowych urazu doznał Kanadyjczyk Troy Bourke. Z urazami zmagają się też Peter Hochkofler i młody Niemiec Vadim Schreiner, który będzie pauzował długo. Żaden z wymienionych z GKS-em nie zagra.
Nowy trener drużyny z Salzburga zapewne będzie więc zmuszony do kadrowych eksperymentów i posiłkowania się młodzieżą, tak jak to robił na turnieju Red Bulls Salute.
W tym turnieju z powodów osobistych brakowało też Dennisa Robertsona, a w meczu o 3. miejsce nie zagrali również mający problemy zdrowotne Nash Nienhuis i Schneider. Ten ostatni jest już jednak gotowy do gry i nie może się doczekać spotkania z GKS-em.
- Jesteśmy podekscytowani tym, że to wreszcie się zaczyna. W Hokejowej Lidze Mistrzów gramy z drużynami, z którymi normalnie nie mierzymy się w trakcie sezonu - mówi. - Musimy być skoncentrowani podchodząc do meczu z mistrzami Polski. Drużyny z Polski pracują bardzo ciężko i chcą się tu pokazać. Musimy być na to gotowi. Mam nadzieję, że będzie dużo ludzi na trybunach i uda nam się wygrać z Tychami w piątek.
- Żadna inna drużyna ligi ICE nie traktuje Hokejowej Ligi Mistrzów tak poważnie jak EC Red Bull Salzburg, co znajduje odzwierciedlenie w ich wynikach w ostatnich kilku latach - napisał wczoraj w swojej analizie na łamach austriackiego portalu Laola1.at były europejski skaut Atlanta Thrashers Bernd Freimüller.
Zdaniem austriackiego eksperta GKS Tychy jest jednym z najsłabszych zespołów rozgrywek, ale kibiców Red Bulla nie czeka raczej zbyt wiele rozrywki, bo polskie drużyny "zwykle są twarde i waleczne, choć bez wielkiej siły ofensywnej".
W poprzednim sezonie zasadniczym Red Bull zajął w Hokejowej Lidze Mistrzów 7. miejsce, a w 1/8 finału wyeliminował fińską ekipę Pelicans Lahti. W ćwierćfinale w roli matadora dla "Czerwonego Byka" wystąpił późniejszy finalista HLM Färjestad Karlstad. W Salzburgu było jeszcze 3:1 dla gospodarzy, ale w rewanżu szwedzka ekipa nie miała litości i zwyciężyła aż 6:0.
Austriacki Red Bull nie po raz pierwszy zmierzy się z polską drużyną w Hokejowej Lidze Mistrzów. Te konfrontacje dotąd wypadają na jego korzyść. W 2021 roku grał z JKH GKS-em Jastrzębie i wygrał u siebie 6:1, a na wyjeździe 3:2. Przed rokiem z kolei pokonał w Oświęcimiu Re-Plast Unię 3:2 po dogrywce.
W bardziej zamierzchłych czasach, w sezonie 2009-10 w turnieju trzeciej rundy Pucharu Kontynentalnego Red Bull wygrał 5:2 z Comarch Cracovią po drodze do końcowego triumfu w tych rozgrywkach.
Ale GKS Tychy w swoich dotychczasowych występach w Hokejowej Lidze Mistrzów pokonywał wyłącznie drużyny właśnie z ligi, która dziś nazywa się ICE Hockey League - Vienna Capitals i HC Bolzano. Czy Red Bull będzie kolejny i tyszanie zdołają polską "klątwę Czerwonego Byka" przełamać?
Czytaj także: