Ondřej Raszka polski hokej zna bardzo dobrze. Posiadający obywatelstwo naszego kraju golkiper nie tylko spędził wiele lat na taflach naszej rodzimej ligi, ale także zadebiutował z biało-czerwonym orzełkiem na bluzie. Bramkarz ostatnio w rozmowie z portalem Aktualne.cz podzielił się swoimi doświadczeniami znad Wisły, przybliżając czeskim czytelnikom specyfikę naszej kadry.
Urodzony w Trzyńcu bramkarz nie ukrywał swojej radości z awansu Polaków. Według niego również, w rywalizacji w Ostrawie, biało-czerwoni będą w stanie zawalczyć przeciw Francji i Kazachstanowi.
– Myślę, że to jedyne zespoły, z którymi mogą zdobyć punkty. To będzie najważniejsze. Na koniec zagrają z Kazachami i to spotkanie będzie kluczowe. Z Kazachstanem jednak nigdy nie wiadomo, bo drużyna ta potrafi zaskoczyć nawet mocnych przeciwników.
Raszka spytany został o spotkania z mocnymi rywalami, takimi jak USA i Słowacja.
– To zależy, czy Polacy chcą dobrze wyglądać i nie przegrać wysoko, czy też jednak chcą się skupić głównie na dwóch wspomnianych meczach. Z mojego punktu widzenia przeciw najmocniejszym nie ma znaczenia, czy przegrasz 1:4, czy 1:10 – stwierdził.
Były gracz KTH Krynica, Podhala Nowy Targ czy GKS Tychy opowiedział nieco o składzie naszej reprezentacji. Zdziwił go fakt, że nie znalazł się w niej Aron Chmielewski.
– To dla mnie niespodzianka, myślę, że swoją grą wniósłby coś do drużyny. Paweł Zygmunt od dawna gra w ekstralidze i swoim doświadczeniem daje jakość, której drużynie przecież potrzeba. Ciekawi mnie, jak wypadną bramkarze. Naturalizowany Amerykanin John Murray bez wątpienia w dobrej formie sprawi problemy nawet najlepszym napastnikom, co pokazywał kilkukrotnie w kwalifikacjach olimpijskich. W sparingach nieźle łapał także Czech, Tomáš Fučík – powiedział Raszka.
Dwukrotny mistrz Polski w ciepłych słowach wypowiedział się o swoich dawnych kolegach z polskich lodowisk – Marcinie Koluszu i Grzegorzu Pasiucie.
– Marcin jest robotem, maszyną. Przez całe życie grał w ataku, ale trener Tomek Valtonen przeniósł go w reprezentacji Polski do obrony. Stał się świetnym obrońcą, co nie często się zdarza. Jest doświadczony i nadal dobry fizycznie. Podobnie, jak napastnik Grzegorz Pasiut. On też dobiega czterdziestki, ale mimo to jest jednym z najlepszych w Polsce – zaznaczył.
Raszka opisał również nieco Polską Hokej Ligę oraz ogólne uwarunkowania naszego hokeja.
– Z każdym rokiem poziom jest lepszy. Kiedy zaczynałem w Polsce w 2010 roku, jeździli tam zawodnicy z czeskiej drugiej ligi i byli jednymi z najlepszych. Dziś nawet zawodnikom z pierwszej ligi jest to trudne. Do Polski przyjeżdżają hokeiści z doświadczeniem z KHL czy północy Europu, a drużyny mają pieniądze i stać je na nich. To z kolei rozwija młodych, bo im większa konkurencja, tym bardziej muszą się postarać, aby dostać się do składu – mówił.
W rozmowie nawiązano do sytuacji, w którym zawodnik, mając w kraju większe zarobki, nie decyduje się wyjeżdżać i rozwijać zagranicą.
– To kolejna rzecz. Jeżeli Polak odniesie sukces i będzie miał dobry sezon, polski klub zaoferuje mu takie pieniądze, że nie będzie mu się opłacać wyjazd zagranicę. Gdy polski klub oferuje zawodnikowi trzykrotność miesięcznej pensji klubu z pierwszej ligi w Czechach, to zrozumiałe, że dany gracz wolałby utrzymać rodzinę. Myślę, że kluczem jest wyjazd za granicę w młodszym wieku – podkreślił Czech z polskim obywatelstwem.
Wypowiedział się również o naszych krajanach próbujących sił w czeskich zespołach juniorskich.
– W Trzyńcu jest bardzo dużo polskiej młodzieży. To dobrze dla nich, bo hokej młodzieżowy w Polsce jest na bardzo złym poziomie. Niektóre mecze młodzieżowe wyglądają jak rozgrywki szkolne. Dlatego lepiej dla nich wyjechać do Czech. Przykładowo Krzysztof Maciaś w zeszłym sezonie rozegrał kilka meczów dla Vítkovic, a obecnie radzi sobie w kanadyjskiej WHL.
Raszkę dopytano o powody tak słabej kondycji młodzieżowego hokeja w Polsce.
– W Polsce króluje piłka nożna, siatkówka czy piłka ręczna. Hokej jest daleko w tyle. Jeśli w hokeju są pieniądze, to w lidze, ale nie w młodzieży. Jednak dyscyplina ta również zyskuje ostatnio na popularności, niektórzy trenerzy z tego żyją i starają się dokształcać. Ale nie z inicjatywy związku, tylko sami – opisał Raszka.
Golkiper mający debiut w biało-czerwonych barwach powspominał czasy swojej kariery. Jak podkreśla Polsce i naszemu hokejowi zawdzięcza bardzo dużo.
– Gdybym nie dostał polskiego obywatelstwa i nie grał w Polsce, pewnie wcześniej skończyłbym karierę. […] Z perspektywy czasu uważam, że dobrze, że trafiłem do Polski. Jako junior, miałem ofertę kontraktu w Trzyńcu, ale nie widziałem tam żadnych perspektyw. W składzie był Peter Hamerlík, Martin Vojtek, potem przyszedł Tomáš Duba. Nie widziałem szans, a dzięki moim polskim przodkom mogłem przyjechać do Polski, a potem zostać tam na dłużej – wspomniał.
Raszka karierę zakończył w 2022 roku w wieku 32 lat. Powodem były problemy zdrowotne, konkretnie z biodrem.
– Na początku sezonu w Tychach doznałem kontuzji. Stwierdzono, że mam pęknięty staw biodrowy, co uszkodziło plecy. Kiedy dostałem wyniki rezonansu, klub zwolnił mnie z dnia na dzień. Konsultowałem się z klubowym lekarzem z Trzyńca, który powiedział mi, że jeśli nie chcę mieć sztucznego biodra za dwa lata, to powinienem odstawić łyżwy na kołek. Mam małego synka, chcę z nim uprawiać sport, więc była to dla mnie jasna decyzja – powiedział.
Przez jakiś czas Raszka szkolił w Oceláři młodych bramkarzy. Teraz jednak jego zawodowe życie nie jest związane z hokejem.
– Teraz pracuję w firmie ubezpieczeniowej. Awansowałem na menadżera, przez co nie mogłem połączyć tego z trenerką – przyznaje.
Na koniec bramkarz wspomniał o wyjątkowej sile kibiców, jaka z pewnością wspierać będzie biało-czerwonych.
– Wierzę, że będzie pełno Polaków, a to popchnie chłopaków do lepszych wyników. Hokej w Polsce w dużej mierze rozgrywa się tu, na Śląsku. Katowice, Tychy, Oświęcim, to miasta hokejowe. Kibice z pewnością licznie przybędą do Ostrawy, aby kibicować drużynie narodowej – zaznacza Raszka.
Czytaj także: