Rekiny znów nie do zatrzymania
Trzy dni przerwy między kolejnymi meczami bardzo pomogły San Jose Sharks wrócić do dobrej dyspozycji. Trzeci mecz w ciągu czterech dni dla Vancouver Canucks skończył się natomiast fatalnie. Podopieczni Alaina Vigneault z pewnością cieszą się z tego, że NHL udaje się na dwudniową świąteczną przerwę.
Najlepszy w NHL zespół San Jose Sharks w sobotnim spotkaniu z New York Rangers tylko heroicznej walce w trzeciej tercji i dobrej postawie Jewgienija Nabokowa zawdzięczał utrzymanie zwycięstwa, mimo że po drużynie widać było zmęczenie kolejnymi meczami i podróżami. Po tym spotkaniu Sharks mieli dwa wolne od spotkań dni, a kiedy wrócili na lód zmierzyli się z Vancouver Canucks, którzy ostatnio grali bardzo często. Rekiny nie dały swoim rywalom żadnych szans, odnosząc zwycięstwo 5:0 - najwyższy w tym sezonie sukces w meczu w którym rywal nie zdobył gola. Wynik przesądziły serie bramek gospodarzy. Najpierw w pierwszej tercji zdobyli oni trzy bramki w ciągu niespełna trzech minut, a później już w pierwszej minucie drugiej tercji trafili dwukrotnie. Jak się okazało były to ostatnie gole meczu.
- Jest bardzo trudno odrobić straty, kiedy szybko przegrywa się 0:3 - mówił po meczu napastnik Sharks, Devin Setoguchi o sytuacji swoich rywali. - Jako, że ostatnio byliśmy w podobnej sytuacji, jak oni dziś, wiedzieliśmy że są zmęczeni. Kiedy patrzyło się na ich ławkę byli mocno przygaszeni i mieli spuszczone głowy. Właśnie o to nam chodziło. Sharks wykorzystali fakt, że Canucks są drugim najczęściej karanym zespołem ligi i zdobyli dwa gole podczas gry w przewadze. Ozdobą meczu było trafienie na 3:0 Devina Setoguchiego, który delikatnie zmienił tor lotu krążka po zagraniu Patricka Marleau. Ten ostatni zdobył gola i zanotował dwie asysty. Kapitan Rekinów jest najskuteczniejszym graczem swojej drużyny i ma na koncie 40 punktów. Po golu i asyście zaliczyli wczoraj Setoguchi i Joe Thornton, a ponadto bramki zdobyli Rob Blake i Tomáš Plíhal. Wtak okazałym zwycięstwie podopiecznych Todda McLellana udział mieli także bramkarze. Znakomity Jewgienij Nabokow obronił wszystkie 33 strzały rywali i zanotował drugi "shutout" w sezonie, a zastępujący wciąż kontuzjowanego Roberto Luongo Cory Schneider wyraźnie zlekceważył strzał Patricka Marleau, po którym kapitan Sharks zdobył gola, a ponadto kilkukrotnie niepewnie interweniował.
Dla zwycięskiego zespołu było to dwudzieste w tym sezonie spotkanie we własnej hali. Rekiny wygrały aż 18 razy i wciąż są niepokonane w regulaminowym czasie gry. Choć trudno w to uwierzyć zespół z Kalifornii punktuje w HP Pavilion w każdym meczu od 14 lutego. Porażka sprawiła, że drużyna z Vancouver straciła prowadzenie w Pacific Division, wywalczone zaledwie dzień wcześniej. Gracze gości nie chcieli jednak usprawiedliwiać się faktem, że musieli rozegrać trzy mecze w ciągu czterech dni. - Nie wydaje mi się, żeby to była dla nas dobra wymówka - powiedział Kevin Bieksa. - Wiedzieliśmy, że oni rzucą się na nas od początku, a mimo wszystko pozwoliliśmy im na to. To nie jest minimalna porażka jednym golem i trudno będzie nam o niej zapomnieć. Niestety ten mecz zepsuł nam święta.
W znakomitej formie znajdują się wciąż hokeiści Boston Bruins, którzy tym razem pokonali na wyjeździe 2:0 New Jersey Devils. O wyniku przesądziły gole Milana Lučića i Davida Krejčíego oraz trzecie w sezonie "czyste konto" Tima Thomasa. Dla Bruins, którzy przewodzą Konferencji Wschodniej NHL to szóste zwycięstwo z rzędu, co daje im najdłuższą serię w obecnych rozgrywkach. Mecz zakończył punktowe serie graczy obu drużyn - Patrik Eliáš punktował w dziesięciu poprzednich spotkaniach, a Phil Kessel w osiemnastu.
W meczu dwóch zespołów z dołu tabeli Konferencji Wschodniej Atlanta Thrashers pokonali 4:2 New York Islanders. Dwa gole (w tym zwycięskiego) zdobył Brian Little, ale bohaterem wieczoru był Ilja Kowalczuk, który zaliczył dwie asysty. Pierwsza z nich była pięćsetną w karierze, a osiągnięcie jest tym bardziej godne uwagi, że przytrafiło się Rosjaninowi w meczu numer 500 w NHL.
Washington Capitals w dogrywce meczu z New York Rangers zostali nagrodzeni za fantastyczny powrót do gry. Rangers w połowie meczu prowadzili już 4:0, ale Capitals odrobili straty i wygrali mecz w Madison Square Garden po dogrywce 5:4. Dwa gole i asystę zanotował Aleksander Owieczkin, trzy asysty zaliczył Nicklas Bäckström, ale zwycięską bramkę strzelił Shaone Morrisonn, dla którego było to pierwsze trafienie w sezonie. Dwa gole Rangers były dziełem Ryana Callahana, a w barwach gospodarzy swój pięćsetny mecz w NHL rozegrał Paul Mara. New York Rangers dopiero po raz drugi w historii klubu nie wygrali meczu w którym przed własną publicznością prowadzili 4:0.
Philadelphia Flyers wygrali z Ottawa Senators 6:4. Zwycięskiego gola zdobył Simon Gagné, który także raz asystował, a swoje 26. trafienie w sezonie uzyskał najlepszy strzelec NHL, Jeff Carter. Pierwszego gola w karierze strzelił z kolei dla "Lotników" 21-letni Austriak, Andreas Nödl. Dla Senators dwa razy trafił Dany Heatley.
Los Angeles Kings pokonali na wyjeździe Columbus Blue Jackets 3:0. Gola i asystę zaliczył Patrick O`Sullivan, a swoje pierwsze bramki w sezonie strzelali Łotysz Raitis Ivanāns i Paul Harrold. Najlepszym zawodnikiem meczu wybrano bramkarza Królów, Jonathana Quicka, który obronił 24 strzały i zaliczył swój pierwszy "shutout" w NHL. Dobrze spisał się także bramkarz Blue Jackets, Steve Mason, skutecznie interweniujący 39 razy.
Kompromitującej porażki przed własną, bardzo wymagającą publicznością doznali Toronto Maple Leafs, którzy ulegli słabym w tym sezonie Dallas Stars aż 2:8. Pierwszym w karierze hat trickiem popisał się James Neal, a po golu i asyście zapisali na swoim koncie Fabian Brunnström i Steve Ott. Asystował nawet bramkarz Stars, Marty Turco. Gracze gospodarzy zostali wygwizdani przez kibiców w Air Canada Centre, a najbardziej odczuł to fiński bramkarz, Vesa Toskala, zmieniony przez trenera Rona Wilsona dopiero przy wyniku 0:7.
Bardzo słabo zagrali u siebie także Pittsburgh Penguins. Zespół z Pensylwanii oddał na bramkę Tampa Bay Lightning zaledwie 15 strzałów i przegrał 0:2. Gola i asystę zaliczył dla Lightning Paul Szczechura, drugą bramke strzelił Matt Petinger, a Mark Recchi asystując dwukrotnie przeciwko swojemu byłemu zespołowi, do którego władz wciąż ma wiele żalu przekroczył granicę 1 400 punktów w karierze. Bramkarz drużyny z Tampy, Mike Smith zaliczył drugi "shutout" w sezonie i wygrał dopiero po raz pierwszy od 21 listopada.
Gola nie wpuścił także już po raz drugi z rzędu bramkarz Florida Panthers, Tomáš Vokoun. Czech skutecznie interweniował 27 razy, co pomogło Panterom pokonać jego były zespół, Nashville Predators 3:0. Wieczór w Sunrise należał do Czechów, bowiem dwa gole strzelił Michael Frolík. Trzecia bramka była z kolei dziełem Cory`ego Stillmana. Vokoun nie wpuśił gola także w niedzielnym spotkaniu z Colorado Avalanche.
Dwie bramki i asysta Pawła Dacjuka miały duży wpływ na to, że Detroit Red Wings pokonali St. Louis Blues 4:1. Gola i asystę zaliczył Nicklas Lidström, a trafił także Tomas Holmström. Honorowego gola dla Blues zdobył Szwed Patrik Berglund, a mimo porażki nieźle w bramce jego drużyny spisał się były bramkarz Czerwonych Skrzydeł, Manny Legacé, który obronił 37 strzałów. Jeszcze lepszy był jednak w bramce Red Wings Ty Conklin, skutecznie interweniujący 33 razy.
Minnesota Wild pokonali Carolina Hurricanes 3:2. Zwycięskiego gola zdobył Stéphane Veilleux, a bramkę i asystę zaliczył Marián Gáborík, ale to bramkarz Niklas Bäckström był bohaterem fanów Wild. Fin wykonał 35 skutecznych interwencji, z których te najważniejsze miały miejsce w trzeciej tercji, kiedy zespół z St. Paul przez cztery minuty bronił się w osłabieniu z powodu podwójnej kary dla Krysa Kolanosa. Z tych czterech minut dokładnie połowa to gra w trójkę przeciwko piątce, po tym jak do Kolanosa dołączył Antti Miettinen.
Dogrywka dała Colorado Avalanche zwycięstwo 5:4 nad Phoenix Coyotes. Zwycięskiego gola zdobył obchodzący swoje 32. urodziny Brett Clark. Gola i trzy asysty dla zwycięzców zaliczył Ryan Smyth, a o jedną asystę mniej mieli John-Michael Liles oraz Paul Stastny, który jednak doznał kontuzji przedramienia, która prawdopodobnie wykluczy go na pewien czas z gry. Dla Coyotes dwukrotnie trafił Shane Doan, a bramkę i dwie asysty zaliczył Olli Jokinen.
Dzięki potknięciu Vancouver Canucks i swojemu zwycięstwu nad Anaheim Ducks Calgary Flames wrócili na czoło Northwest Division. Płomienie wygrały 4:3, a decydującego gola zdobył Michael Cammalleri, który zaliczył także asystę. Identyczny bilans zaliczył Mark Giordano. W swoim debiucie w NHL gola zdobył także syn generalnego menedżera Flames, Darryla Suttera, Brett. 21-letni środkowy jest już ósmym członkiem najsłynniejszej hokejowej rodziny świata, który wystąpił w NHL.
Najlepsza hokejowa liga świata udaje się teraz na dwudniową świąteczną przerwę, a kolejne mecze zostaną rozegrane dopiero w piątek.
Komentarze