Roháček: Unia nadal pozostaje faworytem do tytułu

Małopolskie derby w ćwierćfinale play-off są niezwykle zacięte. We wtorkowy wieczór, dzięki zwycięstwu Comarch Cracovii nad Re-Plast Unią Oswiecim 2:1 po dogrywce, wiemy, że o wyniku tej rywalizacji zdecyduje siódme spotkanie. Po meczu porozmawialiśmy z Rudolfem Roháčkiem, trenerem „Pasów”. – Bardzo cieszy mnie, że zawodnikom udało wejść się na ten najwyższy poziom – podkreślał czeski szkoleniowiec.

W szóstym meczu rywalizacji krakowianie pokazali się z bardzo dobrej strony. Toczyli z Unią zaciekły bój, skutecznie neutralizując jej atuty, W defensywie mogli z kolei liczyć świetnie dysponowanego Matthew Robsona oraz szczelny blok defensywny. Dzięki temu, przez większość spotkania utrzymywali prowadzenie 1:0.

– Wiadomo, że tak samo, jak oświęcimianie, byliśmy zmotywowani przed dzisiejszym meczem. Oczywistym jest, że to Unia nadal pozostaje faworytem do tytułu. To nas jednak mobilizowało, bo nikt z nas nie chciał zakończyć tego sezonu. Bardzo cieszy mnie, że zawodnikom udało wejść się na ten najwyższy poziom, nie tylko indywidualnie, ale przede wszystkim zespołowo. Do tego doszła świetna dyspozycja bramkarza, którzy bardzo dobrze bronił. Ogółem poskutkowało to tak dobrą grą – mówił Rudolf Roháček, szkoleniowiec ekipy z Siedleckiego 7.

Dla „Pasów” wtorkowe spotkanie miało szczególny wymiar, albowiem porażka oznaczała dla nich koniec kampanii 2023/2024.

– Z pewnością z tyłu głowa siedziała zawodnikom świadomość, że może być to ostatni mecz w sezonie. Dlatego też niezmiernie cieszymy się, że w dogrywce przechyliliśmy szalę na swoją korzyść. Wcześniej zarówno Gustaf Berling, jak i Adam Raška mieli stuprocentowe okazje, dzięki którym mogliśmy zakończyć mecz jeszcze w regulaminowym czasie. Naprzeciw jednak również stał dobry bramkarz i nie wykorzystaliśmy tych okazji, ale koniec końców cieszymy się ze zwycięstwa w dogrywce. W czwartek jednak walka będzie się toczyć dalej – przyznał trener drużyny spod Wawelu.

Na niespełna cztery minuty przed końcem przyjezdni z grodu nad Sołą zdołali wyrównać stan rywalizacji i do końcowej syreny napędzić krakowianom strachu. Ci jednak dowieźli remis do dogrywki, a w niej, dzięki bramce Sebastiana Brynkusa, zapewnili sobie wygraną.

– No tak, to była łatwo stracona bramka. Z perspektywy ławki była naprawdę łatwa - żadnego kombinacyjnego rozegrania, tylko zbieg niefortunnych zdarzeń… Unia chciała pójść za ciosem, ale nasz bramkarz wraz obrońcami ofiarnie przetrzymali do końca trzeciej odsłony. A to, co potem się wydarzyło, to już historia – zaznaczył Czech.

W czwartek, w Oświęcimiu, w siódmym spotkaniu ostatecznie rozstrzygnie się kwestia awansu do następnej fazy. Zapytaliśmy szkoleniowca Cracovii, zaprawionego przecież w play-offowych bojach, co będzie kluczem do wygranej w ćwierćfinale.

– Jak we wszystkim w życiu, dopisać musi szczęście, dlatego życzę sobie, aby było ono po naszej stronie. Musimy również zagrać niemalże perfekcyjnie, nie osłabiać się głupimi faulami… Wiadomo, to samo będą mówić swoim zawodnikom trenerzy z Oświęcimia. Myślę jednak, że właśnie ten łut szczęścia może zdecydować może o wyniku siódmego meczu – zakończył trener Comarch Cracovii.

Ostatnie spotkanie tej serii odbędzie się w czwartek o 18:00 w Hali Lodowej w Oświęcimiu.