Hokej.net Logo

Rompkowski: Może za mało z naszej strony było serca, może za mało charakteru

Doświadczony obrońca Mateusz Rompkowski (Fot. Klaudia Baron)
Doświadczony obrońca Mateusz Rompkowski (Fot. Klaudia Baron)

Hokeiści GKS-u Katowice przegrali czwarte spotkanie w Hokejowej Lidze Mistrzów. We wtorkowy wieczór katowiczanie ulegli na Jantorze Fehérvár AV19 2:4. Jak ocenił to spotkanie doświadczony obrońca Mateusz Rompkowski?

HOKEJ.NET: – Przegrywacie z Fehérvár AV19 2:4. Walczyliście do końca, ale finalnie pełna pula wędruje na konto Węgrów.

Mateusz Rompkowski, obrońca GKS-u Katowice: – Od samego początku czegoś zabrakło, nie powinniśmy zaliczyć tego spotkania do udanych i nie da się wygrać, jeżeli gra się w całym meczu tylko przez 10 minut.

Czuliście to, że daliście sobie narzuć styl drużyny przeciwnej? Że to oni bardziej kontrolowali sytuację, bardziej byli przy krążku, przeprowadzali więcej akcji?

– Myślę, że tak i że to było widać już w pierwszej tercji. Przeciwnik narzucił mocne tempo… Nie wiem, czy nie byliśmy na to gotowi, może w głowach nie… Potem z tercji na tercję graliśmy lepiej, ale powinniśmy byli grać lepiej od samego początku.

Przegrywaliście 0:3, ale udało wam się złapać kontakt bramkowy. 

– W drugiej tercji było dużo przewag, które gdybyśmy wykorzystali to ten mecz mógłby inaczej się skończyć. Przegrywaliśmy 0:3, doszliśmy na 2:3 i też inaczej się gra, gdy jest jedna bramka różnicy. Każdy zaczął wtedy mocniej wierzyć w swoje umiejętności, w to, że można wygrać ten mecz i dlatego też później lepiej graliśmy.

– Musimy się uczyć wyciągać wnioski z takich meczów. To my powinniśmy byli tak zacząć to spotkanie, nie oni. Sądzę, że każdy sobie to przemyśli w głowie i teraz, jak już będziemy grać w lidze, czy później przy okazji jeszcze jednego meczu z nimi w Lidze Mistrzów, to my będziemy od początku narzucać tempo, a nie czekać na to, co zrobi przeciwnik.

W waszych szeregach zabrakło Grzegorza Pasiuta, niekwestionowanego lidera zespołu. Jego brak był widoczny zwłaszcza w formacjach specjalnych. Podczas przewag brakowało gracza, który nie bałby się oddać strzału. A tych uderzeń nie było zbyt wiele.

– Fakt tych strzałów było mało, bardzo mało. Wiadomo, że Grzesiek jest naszym liderem i tego nie da się ukryć. Podczas naszych ligowych meczów jego nieobecność nie była aż tak widoczna, ale w starciu z węgierską ekipą na pewno by nam bardzo pomógł. Chciał grać w tym meczu, ale niestety nie mógł.

Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że w poprzednich dwóch domowych meczach Hokejowej Lidze Mistrzów wyglądaliście lepiej pod względem fizycznym? Oddaliście też więcej strzałów i wykreowaliście sobie więcej okazji. Czujecie w nogach meczowy maraton?

– Nie, nie wydaje mi się, żebyśmy mogli zwalić całą winę na zmęczenie, to tak nie jest. Myślę, że to w głowach każdy sobie ten mecz źle ułożył i dlatego tak zagraliśmy. Może za mało z naszej strony było serca, może za mało charakteru. Myślę, że właśnie dlatego tak to wyglądało.

Przed wami jeszcze jeden mecz w tej edycji Ligi Mistrzów. Domyślam się, że chcielibyście urwać na Węgrzech punkty urwać i pokazać się z lepszej strony. By móc powiedzieć sobie, zagraliście fajną edycję.

– Pewnie. Pojedziemy tam z pewnością z lepszym nastawieniem i będziemy chcieli zagrać znacznie lepiej na początku meczu. Wierzę w to i wierzę w tych chłopaków, że lepiej zaczniemy i, że wygramy.

Rozmawiał: Sebastian Królicki

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe