Kamil Sadłocha znalazł się wczoraj na ustach wszystkich kibiców Re-Plast Unii Oświęcim. 25-letni skrzydłowy poprowadził biało-niebieskich do zwycięstwa w pierwszym meczu ćwierćfinału play-off nad Comarch Cracovią. Mistrzowie Polski wygrali po dogrywce 3:2.
Pasy dwukrotnie wychodziły na prowadzenie. Sposób na Linusa Lundina po sprawnie wyprowadzonych kontrach znaleźli kolejno Anton Brandhammar w 3. minucie spotkania i Fabian Kapica w 26. minucie.
Oświęcimianie odpowiedzieli na te gole trafieniami Antona Holma i Marcina Kolusza. Szwedzki napastnik trafił podczas gry w przewadze, a "Kolos" wykorzystał znakomitą asystę Kamila Sadłochy, który sprytnym zagraniem przed bramkę oszukał zarówno obrońców rywali, jak i Dominika Salamę, rozgrywającego świetne spotkanie.
– Po stracie goli nie można się poddawać. To powinna być motywacja do działania – powiedział 25-letni skrzydłowy, który w dogrywce zadał decydujący cios. Podczas gry w przewadze popisał się fantastycznym uderzeniem z lewego bulika. Guma trafiła w samo okienko.
Biało-niebiescy w całym spotkaniu oddali na krakowską bramkę aż 58 strzałów.
– Wydaje mi się, że górowaliśmy nad rywalami pod względem kondycyjnym. Mieliśmy więcej sił i pokazaliśmy, że możemy wytrzymać trudy całego meczu – zaznaczył Kamil Sadłocha.
– Mogliśmy wcześniej przesądzić o losach spotkania, ale rywale też mieli swoje szanse. Obaj bramkarze bardzo dobrze bronili. Ale taki jest hokej. Zawsze powtarzam, że trzeba strzelać na bramkę, a wtedy dobre rzeczy będą się działy – dodał.
Zespół z Chemików 4 mógł liczyć na żywiołowy doping swoich kibiców, którzy zapełnili halę do ostatniego miejsca.
– Zawsze powtarzam, że mamy najlepszych kibiców w Polsce – powiedział reprezentant Polski.
Kolejne starcie obu drużyn już dziś o 18:00. Czy kibice mogą spodziewać się podobnego spotkania?
– Zobaczymy – uśmiechnął się Sadłocha.
Czytaj także: