Texom STS Sanok uległ w wyjazdowym spotkaniu GKS-owi Katowice 0:6. Po zakończonym spotkaniu o komentarz poprosiliśmy kapitana sanockiego zespołu, Marka Strzyżowskiego. Jak na lodowej tafli, tak poza nią, ostry jak brzytwa "Fryzjer" nie gryzł się w język. 35-latek zapewnił sanockich kibiców, że żaden z zawodników nie zamierza składać broni. Odniósł się również do pracy arbitrów.
HOKEJ.NET: – Spotkanie zakończone wysokim zwycięstwem drużyny z Katowic. Twoje wrażenia "na gorąco" po zakończonym spotkaniu?
Marek Strzyżowski: – Wiadomo, dla nas każdy mecz jest ciężki, szczególnie z takim przeciwnikiem jak Katowice. Mają "nabity" skład, wszystko mają poukładane. My borykamy się z różnymi problemami, także organizacyjnymi w klubie. Mamy skład jaki mamy, ale walczymy. Wiadomo, że ciężko coś z takim przeciwnikiem ugrać, szczególnie na jego lodzie.
Tracicie dzisiaj sześć bramek. To co rzucało się w oczy, to fakt jak wiele swobody miał przeciwnik przed samą waszą bramką. Rywale mogli mocno pracować na bramkarzu, co miało wydatny wpływ na stracone bramki.
– Tak jak powiedziałem wcześniej. Jeżeli stać cię na Ładę, no to masz Ładę, a nie jeździsz Ferrari niestety. Takie mamy realia i niestety nie przeskoczymy tego. Katowice mają personalnie bardzo dobry skład, dużo lepszy od nas, sporo jakościowych zawodników. I co można więcej powiedzieć?
Języczkiem u wagi ostatnich spotkań są Twoje wykluczenia. Po spotkaniu w Toruniu wśród części kibiców nie brakowało opinii, że przyczyniły się one do porażki drużyny. Dzisiaj czterokrotnie zasiadałeś w boksie kar. Czy chcesz się w jakiś sposób do tego tematu odnieść?
– Oczywiście, że chcę. W Toruniu każdy, kto zna się na hokeju mówił, że nie było kary. Przeciwnik złapał mój kij, upadł. Powinien oczywiście dostać karę za "diving". I może ja tak samo powinienem dostać tak samo za kontakt kijem. Ale na pewno nie było tam kary tylko dla mnie. No i dzisiaj tak samo. Pan Noworyta dużo meczów nam sędziuję i chyba mnie nie lubi, dlatego co chwilę za każde zagranie wędruję na ławkę kar. Wiadomo niektóre kary były słuszne, ale podejrzewam, że dwóch z tych czterech kar na pewno nie było. Także nie pozdrawiam Pana Noworyty.
Na pewno nie brakuje wam ambicji i woli walki. Jako kapitan jaki przekaz pragniesz skierować do kibiców. Czego jeszcze możemy się z waszej strony spodziewać i oczekiwać?
– Jeżeli dotrwamy do końca sezonu, to będziemy walczyć i robić co w naszej mocy . Niestety mamy bardzo ciężką sytuację. Ale na pewno nie zejdziemy, nie poddamy się. Cały czas jesteśmy w grze.
Rozmawiał: Mateusz Mrachacz
Czytaj także: