GKS Katowice nie składa broni w walce o Turniej Finałowy Pucharu Polski. Podopieczni Jacka Płachty w meczu o "sześć punktów" pokonali Comarch Cracovię 5:2. Hokeiści obu ekip zgotowali kibicom świetne widowisko, w których pierwszoplanowe role odegrali świetnie dysponowani między słupkami John Murray oraz Alex D'Orio.
Dzisiejsze spotkanie można było określić mianem klasycznego pojedynku o „sześć punktów”. GKS Katowice notując serie trzech kolejnych porażek mocno skomplikował swoją sytuację w walce o Turniej Finałowy Pucharu Polski. Na to arcyważne spotkanie trener Płachta zyskał nieco większą elastyczność w tworzeniu formacji ofensywnych, po absencji urazowej wrócili bowiem do meczowej kadry Igor Smal oraz Mateusz Bepierszcz. Marek Ziętara zdecydował się zadysponować niemalże ten sam skład, którym pokonał w poprzednie jkolejce Re-Plast Unię Oświęcim.
Początek spotkania upływał w dobrym, żywym tempie. Jednak żadna ze stron starała się nie podejmować niepotrzebnego ryzyka. Obie ekipy po wzajemnym badaniu sił, starały się przejąć kontrolę nad wydarzeniami na lodzie. Decydujące okazywały się pojedynki na bandach, oraz czujność w środkowej strefie. W 7. minucie Grzegorz Pasiut dostrzegł ofensywne zapędy Pontusa Englunda, który na pełnej szybkości wprowadził krążek do tercji rywala. Po objechaniu bramki Szwed nie myśląc długo pokusił się o strzał, odbity krążek trafił wprost na kij Bartosza Fraszki, który przy krótkim słupku zdołał zaskoczyć Alexa D’Orio. Zdobyta bramka tak naprawdę niewiele zmieniła w obrazie gry. Nieco więcej krążku zdawali się mieć katowiczanie, jednak i po stronie przyjezdnych nie brakowało ofensywnych zrywów. Ciężar rozegrania na swoje barki starał się brać Johan Lundgren i trzeba przyznać, że defensywa GKS-u miała sporo pracy, aby nadążyć nad dynamicznym Szwedem. Choć zawodnicy nie szczędzili sobie fizycznych pojedynków, to obyło się w pierwszej tercji bez wykluczeń. Sędziowie podobnie jak obie ekipy- dobrze weszli w to spotkanie i pozwalali aby zawodnicy robili swoje.
Zgromadzonych w „Satelicie” kibiców nie mógł również rozczarować początek drugiej odsłony gry. Ten przebiegał z delikatnym wskazaniem na drużynę gości. Jednak jeżeli wsparcia potrzebowała katowicka defensywa, w ostatniej instancji świetnie spisywał się John Murray.W 29. minucie sędziowie po raz pierwszy zmuszeni byli otworzyć boks kar, w którym zasiadł kapitan Cracovii- Szymon Marzec. Katowiczanie przystąpili do gry w przewadze z mocnym postanowieniem przełamania. Upragniony efekt przyszedł ze strony flagowego tercetu GieKSy. Fraszko zagrał zza bramkę do Wronki, a ten „na nos” do Pasiuta, który w takich sytuacjach nie zwykł się mylić. Na bramkę w liczebnej przewadze katowiczanie czekali od 8 października i wyjazdowego spotkania przeciwko Texom STS-owi Sanok. Chwilę po wznowieniu gry, kontaktową bramkę mógł zdobyć Fabian Kapica, barkiem krążek poza światło bramki zdołał jednak interweniujący Murray. W kolejnych minutach gra się otworzyła, co umożliwiało wykreowanie dogodnych sytuacji bramkowych po obu stronach. Najbliżej szczęścia w 35. minucie był Johan Lundgren, gdy krążek po jego uderzeniu ostemplował słupek.
W 42. minucie o sile swoje uderzenia przypomniał Aleksi Varttinen. Jego strzał spod niebieskiej linii przeciął Marcus Kallionkieli, czym uniemożliwił skuteczną interwencję Alexowi D’Orio. Świetna postawa kanadyjskiego golkipera uchroniła Cracovię przed stratą kolejnych bramek. W 47. minucie „Pasy” zdołały przełamać ofensywny impas. Oliver Olsson wykorzystując kontratak gości, wlał nadzieję na odwrócenie losów spotkania. Zdobyta bramka dodała sporo animuszu w poczynania podopiecznych Marka Ziętary. Kontaktowa bramka wisiała w powietrzu lecz nawet gdy wydawało się, że dobicie krążka pozostaje formalnością, z linii bramkowej zdołał go wybić John Murray. Wydarzenia przenosiły się błyskawicznie pomiędzy tercjami i było jasne, że kolejna zdobyta bramka będzie kluczowa dla losów spotkania. O emocje zadbał Jauhienij Kamienieu, który mocnym strzałem z prawego bulika dał Cracovii kontaktową bramkę. Ostatnie minuty należały jednak do katowiczan. Na niespełna 90 sekund przed końcem trzeciej odsłony, swoim kunsztem popisał się Grzegorz Pasiut. „Profesor”, pomimo zasłony obrońcy zdołał posłać niesygnalizowany strzał z nadgarstka, pakując krążek do siatki obok bezradnego Alexa D’Orio. Pieczęć nad arcyważnym zwycięstwem GieKSy postawił Bartosz Fraszko, który strzałem do pustej bramki, podobnie jak kapitan GieKSy skompletował dublet.
GKS Katowice - Comarch Cracovia 5:2 (1:0, 1:0, 3:2)
1:0 Bartosz Fraszko - Pontus Englund, Grzegorz Pasiut (06:47),
2:0 Grzegorz Pasiut - Patryk Wronka, Bartosz Fraszko (29:19, 5/4),
3:0 Marcus Kallionkieli - Aleksi Varttinen, Santeri Koponen (41:41),
3:1 Oliver Olsson - Alexander Younan, Maciej Kruczek (46:21),
3:2 Jauhienij Kamienieu - Johan Lundgren, Hannes Johansson (56:39),
4:2 Grzegorz Pasiut - Bartosz Fraszko (58:32),
5:2 Bartosz Fraszko - Albin Runesson (59:58 - do pustej bramki).
Sędziowali: Bartosz Kaczmarek, Michał Baca (główni) - Michał Kret, Michał Żak (liniowi).
Minuty karne: 2-2.
Strzały: 26-27.
Widzów: 1332.
GKS Katowice: J. Murray (2) - T. Verveda, K. Maciaś; P. Wronka, G. Pasiut, B. Fraszko - A. Varttinen, S. Koponen; M. Michalski, M. Kallionkieli, D. Salituro - A. Runesson, P. Englund; C. Mroczkowski, S. Anderson, B. Sokay - B. Chodor; J. Hofman, I. Smal, M. Bepierszcz oraz J. Hofman.
Trener: Jacek Płachta
Cracovia: A. D'Orio - A. Brandhammar, J. Kamienieu; K. Mocarski, O. Olsson, H. Johansson - M. Kruczek, A. Younan; J. Lundgren, T. Wahlgren, D. Kapica - J. Wanacki, S. Bieniek; S. Brynkus, M. Bezwiński, S. Marzec (2) - M. Jaracz, D. Tynka; K. Sterbenz, D. Jarosz, F. Kapica.
Trener: Marek Ziętara.
Czytaj także: