Wykonało się! Po siedmiu meczach finału play-off w końcu poznaliśmy mistrza Polski sezonu 2024/2025. Został nim GKS Tychy, który pokonał dziś GKS Katowice 4:2.
Hokeiści z piwnego miasta na złoty medal czekali pięć lat. Przed sezonem przeszli solidną rewolucję kadrową, którą firmował trener Pekka Tirkkonen. Fiński szkoleniowiec wymienił obcokrajowców i postawił na graczy młodszych i takich, którzy gwarantowali szybszą grę krążkiem. To przełożyło się na dwa tytuły – Puchar Polski i mistrzostwo.
Siódmy mecz był prawdziwym thrillerem. Na lodzie momentami aż kipiało od testosteronu, a zawodnicy obu ekip nie szczędzili sobie razów. Jeśli chodzi o hokejowe konkrety, to znacznie więcej zaprezentowali ich gospodarze. O losach spotkania przesądziła druga tercja, w której gospodarze dwukrotnie znaleźli sposób na Johna Murraya. Ale po kolei.
Przełamana seria
Obie drużyny przystąpiły do spotkania w tych samych składach, co w meczu numer sześć. Trybuny Stadionu Zimowego szczelnie wypełniły się do ostatniego miejsca, ale miejscowa publika wraz ze swoimi ulubieńcami szybko musiała przełknąć gorzką pigułkę. W 4. minucie sposób na Tomáša Fučíka znalazł Jean Dupuy, który z najbliższej odległości przekierował do bramki krążek zagrany przez Grzegorza Pasiuta.
Ale tyszanie, którym w ostatnich dwóch starciach zarzucano słabą skuteczność, w końcu znaleźli sposób na Johna Murraya. Golkipera GieKSy z najbliższej odległości pokonał Filip Komorski, który zmienił tor lotu krążka po uderzeniu Alana Łyszczarczyka. Był to pierwszy gol podopiecznych Pekki Tirkkonena od 116 minut i 29 sekund!
Gospodarze byli aktywniejsi w ataku i oddawali więcej strzałów, ale do końca pierwszej odsłony wynik nie zmienił się.
Zabójcze 99 sekund
Milowy krok w kierunku zwycięstwa w tym spotkaniu zwycięzcy sezonu zasadniczego zrobili po zmianie stron. W ciągu zaledwie 99 sekund zdobyli dwie bramki, które zbiły katowiczan z pantałyku.
Najpierw John Murray nie zdołał zamrozić krążka, więc pracujący przed bramką Mark Viitanen wepchnął gumę do siatki z najbliższej odległości. Trener Jacek Płachta poprosił o challenge, sugerując, że rywale przeszkadzali "Jaśkowi Murarzowi" w wykonaniu skutecznej interwencji. Jednak na niewiele się to zdało. Sędziowie po obejrzeniu materiału wideo pewnym ruchem wskazali na środek tafli.
Efektowniejsze było trafienie Mateusza Bryka, który - po podaniu Bartłomieja Jeziorskiego z prawego skrzydła - popisał się przepięknym uderzeniem z nadgarstka.
Katowiczanie musieli zagrać odważniej i zaatakować. Jeszcze przed końcem drugiej tercji stworzyli sobie dwie dobre okazje. Najpierw katowickim obrońcom urwał się Brandon Magee, który nie zdołał zaskoczyć Tomáša Fučika. Chwilę później golkiper tyszan w efektowny sposób obronił uderzenie Marcusa Kallionkieliego.
Iskierka nadziei
Goście w trzeciej odsłonie oddali więcej strzałów, ale mieli spory problem ze znalezieniem sposobu na tyskiego golkipera, który bronił bardzo pewnie. Powodzenia nie przyniósł im tez okres gry w przewadze.
Na 234 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry Jacek Płachta zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza i chwilę później jego zespół zdobył kontaktowego gola. Spod linii niebieskiej uderzył Jean Dupuy, a guma odbiła się jeszcze od rękawicy Filipa Komorskiego i znalazła się w siatce.
Szkoleniowiec GieKSy znów zagrał va banque, ale tym razem nie przyniósł on wyrównującego gola. Przeciwnie gumę przejął Alan Łyszczarczyk i dograł do Rasmusa Heljanki. Fiński skrzydłowy położył pieczęć na zwycięstwie i tytule mistrzowskim.
Kibice zgromadzeni na Stadionie Zimowym oszaleli ze szczęścia, a zawodnicy GKS-u Tychy mogli rozpocząć świętowanie szóstego w historii tytułu mistrzowskiego.
GKS Tychy - GKS Katowice 4:2 (1:1, 2:0, 1:1)
0:1 Jean Dupuy - Grzegorz Pasiut (03:05),
1:1 Filip Komorski - Alan Łyszczarczyk, Valtteri Kakkonen (09:57),
2:1 Mark Viitanen - Dominik Paś, Bartłomiej Pociecha (27:58),
3:1 Mateusz Bryk - Bartłomiej Jeziorski (30:27),
3:2 Jean Dupuy - Patryk Wronka, Stephen Anderson (56:15),
4:2 Rasmus Heljanko - Alan Łyszczarczyk (59:57 - do pustej bramki).
Sędziowali: Michał Baca, Bartosz Kaczmarek (główni) - Michał Gerne, Sławomir Szachniewicz (liniowi).
Minuty karne: 4-2.
Strzały: 38-20.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 4:3 dla GKS-u Tychy.
Mistrz Polski: GKS Tychy.
GKS Tychy: T. Fučík - R. Allén (2), M. Bryk; A. Łyszczarczyk, F. Komorski, R. Heljanko - O. Viinikainen, V. Kakkonen; M. Lehtonen, J. Monto, B. Jeziorski - B. Ciura, O. Kaskinen; D. Paś, J. Alanen, M. Viitanen - B. Pociecha; D. Larionovs, W. Turkin, M. Gościński oraz M. Ubowski.
Trener: Pekka Tirkkonen
GKS Katowice: J. Murray - P. Englund, A. Runesson; P. Wronka, G. Pasiut, J. Dupuy (2) - A. Varttinen, T. Verveda; M. Kallionkieli, B. Sokay, C. Mroczkowski - J. Norberg, S. Koponen; B. Magee, S. Anderson, D. Salituro - K. Maciaś; M. Bepierszcz, I. Smal, M. Michalski oraz J. Hofman.
Trener: Jacek Płachta
Czytaj także: