Tkachuk znów w playoffach (+VIDEO)
Drużyna St. Louis Blues po pięciu latach przerwy wraca do playoffów NHL. Awansu nie zapewnił jej jednak żaden z chwalonych przez cały sezon młodych graczy, a doświadczony Keith Tkachuk.
Blues zapewnili sobie kwalifikację do rozgrywek posezonowych dzięki wczorajszemu zwycięstwu 3:1 nad Columbus Blue Jackets, a Tkachuk miał udział przy wszystkich golach dwa strzelając i raz asystując. 37-letni gracz najpierw już w 8. minucie gry podczas przewagi swojej ekipy pokonał stojącego w bramce rywali Steve`a Masona, a w 29. minucie ustalił wynik na 3:1 dość szczęśliwie zmieniając tor lotu krążka po strzale Jaya McKee. Wystarczyło to jego drużynie do zapewnienia sobie kwalifikacji do playoffów. Blues zagrają w tej fazie sezonu po raz pierwszy od roku 2004, kiedy już w pierwszej rundzie ulegli San Jose Sharks 1-4. Jeżeli po ostatnim meczu obecnych rozgrywek pozostaną na ósmej pozycji w Konferencji Zachodniej, to ponownie Rekiny będą ich rywalami w ćwierćfinale Konferencji.
O tym jak bardzo od 2004 roku zmieniła się drużyna z St. Louis świadczy fakt, że tylko Tkachuk i obrońca Barrett Jackman z obecnego zespołu byli w składzie także przed pięcioma laty, a tylko ten ostatni w międzyczasie nie grał w żadnym innym klubie NHL. Tkachuk był po wczorajszym meczu bardzo szczęśliwy, ponieważ znów awansował z Blues do playoffów. - To jest naprawdę specjalnachwila - komentował. - Biorąc pod uwagę to przez co przeszliśmy w ostatnich latach uczucie jest niewiarygodne. Awans zespołu z St. Louis jest jednym z najbardziej niespodziewanych wydarzeń sezonu. Klub przez większą część rozgrywek borykał się z kontuzjami czołowych zawodników, a jego kapitan Eric Brewer i Paul Kariya wciąż nie mogą grać. Mało tego, podopieczni Andy`ego Murraya, dla którego wczorajsze zwycięstwo było setnym w roli trenera Blues jeszcze 15 lutego zajmowali w klasyfikacji Konferencji Zachodniej ostatnie miejsce!
Wczoraj zwycięstwo było o tyle łatwiejsze, że Blue Jackets nie byli zbyt skoncentrowani po tym, jak w piątek sami wywalczyli pierwszy w historii klubu awans do playoffów. - Przybyliśmy tu zaraz po tak emocjonującym meczu - mówił kapitan Blue Jackets, Rick Nash. - Dla nich to był mecz z cyklu "być albo nie być". Grali o wszystko i byli po prostu lepsi. Blue Jackets mają obecnie na koncie 92 punkty i zajmują 6. miejsce w Konferencji Zachodniej. Blues z 90 punktami zajmują pozycję ósmą, mając tyle samo "oczek", co siódmy zespół Zachodu, Anaheim Ducks. Wszystkie trzy drużyny mają jeszcze do rozegrania po jednym meczu.
St. Louis Blues - Columbus Blue Jackets 3:1 (2:0, 1:1, 0:0)
1:0 McDonald - Tkachuk - Boyes 03:19 PP
2:0 Tkachuk - Boyes - McDonald 07:12 PP
2:1 Novotny - Hejda - Voráček 24:25
3:1 Tkachuk - McKee - Woywitka 28:07
Strzały: 25-17.
Minuty kar: 2-14.
Widzów: 19 250.
Zwycięstwo Blues oznaczało, że na nic zdała się zespołowi Minnesota Wild wygrana 8:4 z Nashville Predators, ponieważ wykluczyło ono obie drużyny z walki o playoffy. Dwa gole zdobył Marc-André Bergeron, a jego zespół popisał się świetną skutecznością w wykorzystywaniu przewag, bowiem zamienił na bramki wszystkie trzy takie okazje. Trener Wild, Jacques Lemaire powiedział po meczu, że podjął decyzję co do swojej przyszłości, ale na razie jej nie zdradza.
Edmonton Oilers stracili już szanse na playoffy, ale jeśli mogą zrobić coś dla swoich kibiców to postarają się pozbawić zwycięstwa w Northwest Division odwiecznego rywala, Calgary Flames. Wczoraj Oilers wygrali z Płomieniami 5:1, w sobotę spotkają się z nimi w Calgary. Porażka oznacza, że Flames by zająć 3. miejsce w Konferencji Wschodniej muszą wygrać w sobotę i liczyć, że Vancouver Canucks przegrają swój ostatni mecz w regulaminowym czasie.
Awans do playoffów oprócz St. Louis Blues wywalczyli wczoraj także Anaheim Ducks, którzy po rzutach karnych pokonali 4:3 Dallas Stars. O wygranej zdecydował rzut karny Teemu Selänne, który z dziecinną łatwością ośmieszył Marty`ego Turco. Dla Stars dwa gole zdobył Steve Ott, który w poprzednim meczu obu drużyn wywołał wielką awanturę po końcowej syrenie i boleśnie odczuł ciosy Travisa Moena.
Rzut karny Teemu Selänne
Komentarze