W poniedziałek w tragicznym wypadku samochodowym zmarł Marcin Hak. W ostatnich latach był trenerem hokejowych drużyn w Kanadzie, a w przeszłości był zawodnikiem SMS-u Sosnowiec i KTH Krynica.
Marcin Hak - znany w Kanadzie jako Martin Hak - to były polski hokeista i trener, który swoją pasją i oddaniem do sportu zyskał uznanie po obu stronach Atlantyku. Hak zginął w wypadku samochodowym, do którego doszło 9 listopada w miejscowości Maple Ridge w kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej. Około 17:30 doszło do zderzenia wielu pojazdów, a według relacji świadków jedna osoba została uwięziona w pojeździe. Pomimo podjęcia działań ratunkowych, mężczyzna zmarł na miejscu. Miał 47 lat.
– To absolutnie druzgocące – powiedział Derek Bedard, dyrektor generalny Flames. – Był filarem społeczności hokejowej. Odszedł zdecydowanie za wcześnie.
Marcin Hak urodził się 11 grudnia 1977 roku w Giżycku. Karierę rozpoczął w Polsce, występując jako obrońca w klubach SMS Sosnowiec (1995/96) oraz KTH Krynica (1996/97 i 2002–2004). Był zawodnikiem ambitnym i dobrze wyszkolonym technicznie.
W późniejszych latach grał także za granicą: w Niemczech, Kanadzie i Japonii – zdobywając doświadczenie, które później wykorzystywał w pracy trenerskiej.
Choć jego kariera zawodnicza w Polsce nie należała do najbardziej medialnych, Hak pozostawał wierny polskim korzeniom. Zawsze podkreślał, że to w naszych klubach nauczył się hokejowej dyscypliny, która pozwoliła mu rozwinąć skrzydła. Jego historia jest przykładem sportowca, który z lokalnych rozgrywek trafił na międzynarodowe lodowiska, a następnie wrócił do hokeja w innej roli - nauczyciela i mentora młodych zawodników.
Po zakończeniu kariery zawodniczej osiedlił się na stałe w Kanadzie, gdzie z pasją oddał się pracy trenerskiej. Był głównym szkoleniowcem drużyny Mission City Outlaws, a wcześniej asystentem szkoleniowca w Ridge Meadows Flames, z którą sięgnął po prestiżowe trofeum Stonehouse Cup. Jego zawodnicy wspominają go jako człowieka, który nie tylko znał się na taktyce, ale też potrafił budować relacje i wydobywać z młodych graczy to, co najlepsze.
– Jego entuzjazm, pasja do sportu oraz autentyczny charakter będą głęboko brakować każdemu, kto miał szczęście dzielić z nim lodowisko lub szatnię – napisano w oficjalnym komunikacie klubu.
Współpracownicy podkreślają, że dla wielu był kimś więcej niż trenerem.
– Był głosem przewodnim, wsparciem emocjonalnym i prawdziwym mentorem – dodano w pożegnaniu zamieszczonym w lokalnych mediach w Kanadzie.
Czytaj także: