Trener Stoczniowca apeluje o spokój

- Pozwólcie nam w ciszy i spokoju pracować, a pokażemy że daje to efekty - apeluje trener hokeistów MH Automatyki Stoczniowca 2014, którzy ekstraligę rozpoczęli od pięciu wyjazdowych porażek. Podopieczni Petera Ekrotha w piątek o godz. 18:30 wreszcie zagrają u siebie. W hali "Olivia" ugoszczą GKS Katowice. Bilety kosztują 10 (ulgowy) i 15 zł (normalny). Dzieci poniżej 120 cm wejdą za darmo o ile ich opiekun będzie miał wykupioną wejściówkę bądź karnet.

Michał Kozłowski: Wielu kibiców sądziło, że spotkanie w Toruniu będzie pierwszym wygranym przez Stoczniowiec 2014 w tym sezonie, jednak ostatecznie wróciliście do Gdańska bez punktów. Czy pana zdaniem tamto spotkanie można było rozstrzygnąć na waszą korzyść?

Peter Ekroth: Uważam, że była na to szansa, a co więcej twierdzę, że mogliśmy wygrać każde z dotychczas rozegranych spotkań, poczynając od tego z Jastrzębiem w pierwszej kolejce. Mamy jednak problemy z graniem na dużej intensywności przez 60 minut i nie do końca radzimy sobie z wyprowadzeniem krążka z naszej tercji. Do tego dochodzi nie najlepsza gra w osłabieniu.

Z czego wynika fakt, że pańscy zawodnicy tak często trafiają na ławkę kar?

To bardzo złożony problem, na który składa się kilka czynników. Po pierwsze, młodzi zawodnicy wciąż uczą się gry obronnej i to normalne, że zdarza im się przekroczyć przepisy. Czasem wynikają to z nadgorliwości sędziów, a już innym razem karę musisz dostać, aby uchronić swój zespół przed stratą bramki lub groźną sytuacją. Wykluczenia wynikają również z chęci naprawy błędu indywidualnego kolegi, co jest naturalną rzeczą.

Co porażce w pierwszym meczu sparingowym ze szwedzkim Kallinge/Ronneby IF powiedział pan, że nienawidzi przegrywać. Przypuszczam, że po pięciu porażkach z rzędu nie jest pan najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Oczywiście, ale pamiętajmy, że pełen skład wyselekcjonowaliśmy dopiero przed miesiącem. To zbyt krótki okres czasu, aby w drużyna w pełni się zgrała i zrozumiała na lodowej tafli jak i w szatni. Z dnia na dzień wyglądamy coraz lepiej jako drużyna i z każdym meczem dowiadujemy się o sobie czegoś nowego. Mam również świadomość, że ekipy, z którymi rywalizujemy mają większe doświadczenie ligowe od nas. W naszym zespole jest wielu debiutantów, a dla nich najważniejsza jest gra i można jedynie żałować, że nie udało nam się rozegrać większej liczby meczów sparingowych. Wierzę jednak, że nadejdzie taki moment, w którym złapiemy wiatr w żagle. Uważam, że wówczas możemy wygrać z większością drużyn w tej lidze.

Rozumiem, że mimo nie najlepszego początku sezonu wasze cele nie uległy zmianie?

W żadnym wypadku. Celem minimum jest ósme miejsce. Chcemy wyprzedzić SMS Sosnowiec oraz dwie inny drużyny z ligowej tabeli. Apeluje jednak do wszystkich o cierpliwość. Pozwólcie nam w ciszy i spokoju pracować, a pokażemy że nasza praca daje efekty.

Czy przed rozpoczęciem sezonu brał pan pod uwagę, że możecie wystartować w ten sposób?

Powiem szczerze, że tak, ale nie życzyłem ani sobie ani drużynie takiego startu. Nie przeraża mnie fakt, że jeszcze nie wygraliśmy, ponieważ widzę momenty dobrej gry jak np. w drugiej i trzeciej tercji meczu w Oświęcimiu. Zauważam też zmiany w sferze mentalnej. W drodze na pierwsze spotkania czułem, że zawodnicy nie do końca wierzą, że mogą wygrać z Jastrzębiem czy Unią. Teraz, kiedy zobaczyli, że walczą z rywalami jak równy z równym, to jest im pewnie trochę głupio, że nie wierzyli w siebie.

Czy to, że rozegraliście pięć spotkań z rzędu poza Gdańskiem miało wpływ na wyniki uzyskiwane przez Stoczniowca 2014? Zawodnicy narzekali na zmęczenie?

Nie. W ten sposób nigdy nie będziemy się usprawiedliwiać, ponieważ od dawna wiedzieliśmy, że czekają nas dalekie wyjazdy aż na drugi koniec Polski. Jesteśmy na to w pełni przygotowani.

Czuje pan delikatne zdenerwowanie przed spotkaniem z GKS Katowice? Kibice ponad 5 lat czekali na powrót Polskiej Hokej Ligi do Gdańska.

Ja również nie mogę się doczekać tego meczu i chciałbym rozegrać go jak najszybciej. Zdaję sobie sprawę, że kibice w Gdańsku są głodni hokeja. Ja z kolei chcę im zaprezentować mój zespół i pochwalić się pracą jaką wykonaliśmy. Będzie to wielkie wydarzenie dla chłopaków i mam nadzieję, że będą oni cieszyć się tym wspaniałym momentem i na lodowisku pokażą poświęcenie i wolę walki. Gdy porównamy GKS i Stoczniowca 2014 to okaże się, że rywale mają dwa razy taki budżet jak my, a ich zespół składa się ze zdecydowanie bardziej doświadczonych, lepiej opłacanych graczy. Patrząc na ich grę różnicy aż tak dużej już nie ma.

Jak wygląda sytuacja z Adamem Skutchanem i Adrianem Kastel-Dahlem. Czy zobaczymy ich w piątek na tafli?

Na chwilę obecną mam do dyspozycji wszystkich zawodników, więc robi się tłoczno. Adrian uporał się z chorobą, natomiast Adam wrócił do nas po złamaniu żeber. Do meczu zostało jeszcze trochę czasu, ale mam nadzieję, że nic niespodziewanego się nie wydarzy.

Czy to, że po raz pierwszy w tym sezonie wyjedziecie na taflę dużej hali dopiero na rozjazd przedmeczowy może mieć jakieś znaczenie?

Przede wszystkim cieszymy się, że w końcu zaczniemy tam grać i trenować. Mam nadzieję, że to natchnie chłopaków do jeszcze lepszej gry.

Michał Kozłowski - trojmiasto.pl