Trzynastka dla Canucks
Trzynaście bramek i trzynaście rund rzutów karnych obejrzeli kibice w Anaheim, ale mecz z Vancouver Canucks nie był szczęśliwy dla ich ulubieńców.
Zespół Ducks nie dał rady pokonać rywali w jednym z najbardziej niezwykłych spotkań ostatnich miesięcy w NHL. Mecz rozpoczął się idealnie dla gospodarzy, którzy właśnie w trzynastej minucie prowadzili już 2:0, ale kolejne pięć goli zdobyli Canucks i wydawało się, że Kaczory mogą się już nie podnieść. Tymczasem Ducks w ciągu zaledwie 100 sekund strzelili trzy bramki i wyrównali stan spotkania. Po dwóch tercjach było więc 5:5, a w trzeciej Vancouver Canucks ponownie wyszli na prowadzenie, które utrzymali do ostatniej minuty. Na 57 sekund przed końcem jednak Corey Perry pokonał Roberto Luongo i doprowadził do dogrywki. W niej decydująca bramka nie padła, więc o wyniku przesądziły rzuty karne. W nich w pierwszej rundzie dla gości trafił Kyle Wellwood, a w drugiej wyrównał Ryan Getzlaf. Od tego momentu kolejnych dwudziestu dwóch graczy nie potrafiło pokonać żadnego z bramkarzy.
Udało się to dopiero kończącemu trzynastą kolejkę karnych Mattiasowi Öhlundowi, który zakończył w ten sposób spotkanie i jednocześnie serię pięciu kolejnych zwycięstw Anaheim Ducks. Trzynaście rund rzutów karnych to nie najdłuższa seria w historii NHL - 26 listopada 2005 roku New York Rangers rozegrali z Washington Capitals o dwie rundy więcej w meczu zakończonym legendarnym już dziś strzałem Marka Malíka po przepuszczeniu krążka między nogami. We wczorajszym spotkaniu po wpuszczeniu czwartego gola Jean-Sébastiena Giguère`a w bramce Ducks zastąpił Szwajcar Jonas Hiller. Trener Canucks, Alain Vigneault pomimo straty sześciu goli nie zdecydował się z kolei na zmianę bramkarza, być może nie chcąc psuć Roberto Luongo pięćsetnego meczu w karierze. Bramkarz Canucks był jednym z dwunastu punktujących graczy swojej drużyny, asystując przy bramce Steve`a Berniera na 6:5, ale popełnił też fatalny błąd przy pierwszym golu gospodarzy tracąc krążek za bramką na rzecz Teemu Selänne.
Fin zdobył dwa gole, zaliczył dwie asysty i z liczbą 560 bramek zajmuje 20. miejsce na liście wszech czasów wspólnie z Guyem Lafleurem. Pięć punktów (gol i cztery asysty) zaliczył dla pokonanych Corey Perry, dla którego był to pierwszy mecz z taką zdobyczą w karierze. Dla Canucks dwa razy trafił Bernier, a po golu i asyście zapisali Kevin Bieksa i Alex Burrows. Jak zwykle w przypadku spotkania z dużą liczbą goli, źle świadczącą o poziomie meczu ani zwycięzcy, ani tym bardziej pokonani nie byli zbyt zadowoleni. - Oczywiście to było dosyć niechlujne - padło tyle goli. Poziom gry w obronie był z obu stron dosyć wątpliwy - skomentował strzelec zwycięskiego gola, Mattias Öhlund. Trener Ducks, Randy Carlyle powiedział z kolei krótko: - Jestem przekonany, że żaden z trenerów nie będzie chciał mieć DVD z tego spotkania. W składzie Kaczorów zabrakło kontuzjowanego Brada Maya.
W drugim sobotnim spotkaniu było nieco mniej emocji, a Chicago Blackhawks bez większych problemów pokonali 5:2 Dallas Stars. Bohaterem meczu był najlepszy debiutant ubiegłego sezonu, Patrick Kane, który zdobył gola i zaliczył dwie asysty. W bramce Stars stanął Tobias Stephan, zastępujący słabo spisującego się ostatnio Marty`ego Turco. Zespół z Teksasu wystąpił w Chicago mocno osłabiony. Do kontuzjowanych już wcześniej Douga Janika, Jere Lehtinena i Siergieja Zubowa dołączył Brad Richards. Zubow, który w obecnych rozgrywkach jeszcze nie zagrał ma w przyszłym tygodniu wrócić do składu.
Jarosław Grabowski
Hokej.Net
Komentarze