Hokej.net Logo

Urodził się w Gdyni i zginął w katastrofie lotniczej. Dziś skończyłby 45 lat. W jego ślady poszedł syn

Urodził się w Gdyni i zginął w katastrofie lotniczej. Dziś skończyłby 45 lat. W jego ślady poszedł syn

Stefan Liv, który na świat przyszedł jako Patryk Śliż, miał wspaniałą karierę, a jej najcenniejszym momentem było zdobycie złotego medalu olimpijskiego na ZIO w Turynie. Jego życie zostało przerwane w katastrofie lotniczej, w której zginęła cała drużyna Lokomotiwu Jarosław.

Na platformie mikroblogowej tumblr, całkiem przypadkiem, odnalazłem niedawno następujący wpis z profilu hockeyswedes.

„Moje najpiękniejsze wspomnienie o Stefanie Livie pochodzi z wakacji, kiedy odwiedził z rodziną Luleå (jego żona pochodzi z tych okolic). W jednym ze sklepów zobaczyłem go wraz z synem. Herman wpatrywał się w zdalnie sterowaną łódź i zapytał tatę, robiąc największe, jakie tylko mógł, szczenięce oczy, czy może ją dostać. Stefan spokojnie powiedział, że Herman nie może jej dostać teraz, ale powinien poprosić Świętego Mikołaja i wtedy dostanie ją na Święta Bożego Narodzenia. Wyszedł następnie ze sklepu, trzymając syna za rękę. Cieszę się, że mogłem być świadkiem tej małej chwili i wciąż pielęgnuję to wspomnienie. Tak miło było go widzieć z dala od lodu, z kochającą rodziną. Był jednym z najlepszych szwedzkich hokeistów, nigdy go nie zapomnimy.”

Trzeba przyznać, że powyższe słowa chwytają za serce, biorąc pod uwagę to, co się następnie wydarzyło. Nie wiemy bowiem, czy chłopiec dostał od Świętego Mikołaja wspaniałą zapewne, zdalnie sterowaną łódź. Nie znamy też dokładnej daty tamtej wizyty w sklepie w Luleå. Wiemy jednak, niestety, że jakiś czas później zaledwie pięcioletni Herman stracił ojca. 7 września 2011 roku Stefan Liv znalazł się na pokładzie samolotu Jak-42 o znakach rejestracyjnych RA-42434, który rozbił się krótko po starcie na lotnisku w Jarosławiu. W katastrofie lotniczej zginęła cała drużyna hokeistów Lokomotiwu Jarosław, która podróżowała na mecz ligi KHL Przeciwko Dynamu Mińsk.

Adopcja do Szwecji

W jakimś stopniu ziemska egzystencja Stefana Liva była naznaczona życiowymi dramatami. Na świat przyszedł jako Patryk Śliż, 21 grudnia 1980 roku w Gdyni. Nie dane mu było jednak wychowywać się w polskiej rodzinie, bo sytuacja życiowa 16-letniej matki zmusiła ją do oddania chłopca do domu dziecka. Trafił do sierocińca w Gdańsku. O ojcu wiadomo w zasadzie tylko tyle, że był marynarzem i pochodził z Kuwejtu. Dziś patrząc na zdjęcia dorosłego Stefana Liva bez trudu można dostrzec arabską urodę.

W 1982 roku niespełna 2-letni Patryk został adoptowany przez szwedzką rodzinę, Jensa i Anitę Livów. Zmieniono mu imię na Stefan, a rodzina zamieszkała w Norrahammar, nieopodal Jönköping, siódmego co do wielkości miasta w Szwecji. W tamtych czasach międzynarodowe adopcje dzieci przez Szwedów był to dosyć powszechne. Szacuje się, że między 1960, a 1990 rokiem adoptowano blisko 60 tysięcy dzieci z różnych krajów, w tym z Polski. Niestety w ostatnich latach proceder ten znalazł się pod lupą śledczych. Chodzi o to, że niektórych adopcji dokonywano w sposób nielegalny, z pominięciem przepisów. Dochodziło nawet do tego, głównie w krajach Ameryki Południowej (Chile, Kolumbia), że dzieci porywano, czy też siłą odbierano rodzicom. Pojawiły się zarzuty o handel ludźmi.

W przypadku Stefana Liva wszystko jednak odbyło się zgodnie z procedurą. Po latach bowiem, gdy stał on się sławnym hokeistą, szwedzcy dziennikarze dotarli do jego matki, która potwierdziła, że nie miała możliwości zaopiekować się dzieckiem i stąd jej dramatyczna decyzja o oddaniu malca do domu dziecka. Liv doskonale wiedział, dokąd sięgają jego korzenie i jego marzeniem było spotkać się z biologiczną mamą. Do takiego spotkania rzeczywiście doszło, w 2007 roku, czyli rok po zdobyciu przez reprezentację Szwecji, w kadrze której Liv się znajdował, złotego medalu olimpijskiego na igrzyskach w Turynie. Od tamtej pory krewni utrzymywali kontakt, aż do tragicznej śmierci hokeisty. Zresztą bramkarz powiedział w jednym z wywiadów, że czuje się w połowie Polakiem, a w połowie Szwedem.

Miasto oddychające hokejem

Z naszą dyscypliną zetknął się rzecz jasna już w Szwecji i szybko okazało się, że ma talent. Pierwsze bramkarskie kroki stawiał tuż obok domu, w Norrahammar, w maleńkim klubie HC Dalen. Zazwyczaj najzdolniejsi młodzi gracze tego i innych okolicznych klubów dostają następnie szansę w pobliskim Jönköping, czyli mieście, które hokejem oddycha. Nad rzeką Stångån, nieopodal jeziora Roxen, funkcjonują dwa potężne kluby. HC Jönköping i ten drugi, bardziej utytułowany. Założony w 1971, z połączenia dwóch innych klubów, HV71.

I to właśnie do tego klubu trafił Stefan Liv jako piętnastolatek, a gdy nie miał skończonych 20 lat, zadebiutował w szwedzkiej ekstraklasie. W 2000 roku Detroit Red Wings wybrał go w czwartej rundzie draftu, ze 102 numerem. Wśród bramkarzy był dziewiąty, a ciekawostką niech będzie fakt, że w tym samym roku do najlepszej ligi świata draftowano też innego szwedzkiego bramkarza. W siódmej rundzie, z 205 numerem, New York Rangers wybrało 18-latka z Åre. Nazywał się Henrik Lundqvist.

Stefan Liv nigdy w NHL nie zagrał. Za ocean wprawdzie wyjechał, ale dopiero w 2006 roku. Bronił w Grand Rapids Griffins, w AHL, a także w Toledo Storm, w ECHL. Był już wówczas mistrzem olimpijskim z Turynu i mistrzem świata, bo Szwedzi zdominowali rozgrywki międzynarodowe w 2006 roku właśnie. Najpierw, w stolicy Piemontu, okazali się najlepsi w zmaganiach z udziałem największych gwiazd NHL. Liv wystąpił na igrzyskach w jednym spotkaniu, wygranym 7:2 starciu z Kazachstanem na inaugurację. Pierwszym bramkarzem "Trzech koron", spisującym się na turnieju znakomicie, był Lundqvist. Drugim Michael Tellqvist, który również został wybrany w drafcie w 2000 roku i trochę w NHL pograł. "Król Henryk" został legendą.

Najlepszy hokeista Szwecji

Na MŚ, które odbyły się na Łotwie, dwóch wyżej wymienionych golkiperów nie było, ale Liv również zagrał tylko w jednym spotkaniu. Kapitalnie spisywał się bowiem Johan Holmqvist, a urodzony w Gdyni bramkarz zaliczył występ, broniąc wszystkie 13 strzałów, w starciu z Włochami. Nie zmienia to jednak faktu, że w ciągu nieco ponad trzech miesięcy w jego kolekcji pojawiły się złote medale dwóch najważniejszych międzynarodowych imprez. Wcześniej znajdowały się w niej srebrny (2004) i brązowy (2002) medal MŚ. Na najniższym stopniu podium stanie raz jeszcze, w 2009 roku.

To nie koniec tytułów. W 2004 roku HV71, po dziewięciu latach przerwy, wygrało Elitserien. Liv bronił w play offach na świetnym poziomie, 92,6 procenta. Ale prawdziwy popis w rozgrywkach szwedzkiej ekstraklasy bramkarz z polskimi korzeniami dał w sezonie 07/08. Ze Stanów Zjednoczonych, mimo iż nie przebił się do NHL, wrócił jako lepszy bramkarz. Warto dodać, że to właśnie będąc w USA po raz pierwszy zetknął się z polskimi dziennikarzami i pozował do zdjęcia z polską flagą. Ale furorę zrobił na tafli w klubie, który stał się jego klubem.

Skuteczność obron na poziomie 93,8 procenta, 1,82 wpuszczonego gola na mecz i 3 shutouty w play-offach sprawiły, że HV71 po raz kolejny zdobyło Puchar Le Mata. Tak wspaniałe statystyki w uważanej przez wielu za najsilniejszą ligę w Europie musiały zaowocować wyróżnieniami. Liv został wybrany nie tylko do drużyny all-stars sezonu, ale uznano go hokeistą roku w Szwecji. Otrzymał "Złoty krążek", czyli "Guldpucken", nagrodę wówczas przyznawaną tylko zawodnikom grającym w Szwecji. Nie mylić ze "Złotym hełmem", czyli "Guldhjälmen", nagrodą dla MVP sezonu w szwedzkiej ekstraklasie. Radość była tym większa, bo pierwszy i jedyny raz w historii o tytule mistrza Szwecji decydowała rywalizacja derbowa klubów z Jönköping. HV71 wygrało w serii 4:2 z HC.

Nagroda ku jego pamięci

Kolejny sezon, to znów kapitalna forma Liva. 93,7 procenta, 1,89 straconego gola na mecz i 1 SO, ale tym razem HV71 musiało w finale uznać wyższość Färjestad BK. Na tron drużyna z Jönköping wróciła rok później. Był to ostatni sezon urodzonego w Gdyni bramkarza w barwach ukochanego klubu, bo w 2010 roku postanowił przenieść się do KHL. Został graczem Sibira Nowosybirsk, drużyny niezbyt mocnej, ale na pewno płacącej bardzo dobrze. W ćwierćfinale konferencji wschodniej ekipa znad rzeki Ob nie miała nic do powiedzenia w starciu z Saławatem Jułajew Ufa, późniejszym, triumfatorem rozgrywek o Puchar Gagarina.

W półfinale sezonu 10/11 grał z kolei Lokomotiw Jarosław, który na kolejny sezon montował jeszcze silniejszą ekipę. Liva sprowadzono do roli pierwszego bramkarza, a jego zmiennikiem został Ołeksandr Wjuchin. Sprowadzono m.in. ponadto bardzo doświadczonych obrońców, z bogatą przeszłością w NHL: Łotysza Kārlisa Skrastiņša, Białorusina Rusłana Saleja. Drużynę uzupełnił też np. czeski napastnik Jan Marek, który dołączył do rodaków, Josefa Vašička, Karela Rachůnka i sąsiada – Pavola Demitry. Ci, a także 18 innych hokeistów i cały sztab szkoleniowy, zginęli w katastrofie w Jarosławiu.

Stefan Liv niespełna 2 miesiące przed katastrofę poślubił swoją wieloletnią partnerkę, Annę, z którą miał dwóch synów. Wspomnianego już, pięcioletniego Hermana, a także trzyletniego Harry'ego. W dniu dramatu, który rozegrał się w Rosji, na kilka godzin przez tym, jak drużyna wsiadła do samolotu, Liv z radością poinformował rodzinę, że właśnie wynajął w Jarosławiu większe mieszkanie. Anna i synowie mieli do niego dołączyć w przeciągu tygodnia. Stało się jednak inaczej. 2 października Stefan Liv spoczął na cmentarzu przy Kościele św. Zofii w Jönköping. Miasto już wcześniej pogrążyło się w żałobie. Przed Husqvarna Garden, gdzie do dziś HV71 rozgrywa swoje mecze, zapalono tysiące zniczy. Klub numer 1, z którym występował Stefan Liv, zastrzegł, a od 2013 nagroda dla najlepszego gracza fazy play-off SHL nosi nazwę Stefan Liv Memorial Trophy.

Jak dwie krople wody

Pamięć bramkarzu, który zginął tragicznie trwa, ale to nie wszystko. Zdolnym bramkarzem jest bowiem jego syn Herman, ten sam, który niegdyś marzył o zdalnie sterowanej łodzi. Herman Liv w sierpniu 2006 roku – ojciec zginął pięć dni po jego piątych urodzinach – skończył 19 lat. Przygodę z hokejem zaczynał w HV71, ale cztery ostatnie sezony spędził w Örebro HK, w zespołach do lat 18 i 20. Dwa razy zdobył mistrzostwo Szwecji w młodszej z wymienionych kategorii, a także – w barwach reprezentacji U18 – wywalczył brązowy medal MŚ.

Bieżący sezon zaczął na zapleczu Elitserien, w zespole Almtuna IS i radzi sobie przyzwoicie. Do tego stopnia, że dosłownie kilka dni temu pojawiły się spekulacje, że wkrótce może trafić do... HV71! Na razie jednak Herman Liv przebywa w Kanadzie, gdzie reprezentacja Szwecji do lat 20 przygotowuje się do Mistrzostw Świata Elity. Turniej, który rozegrany zostanie amerykańskich miastach Minneapolis i Saint-Paul, rozpoczyna się 26 grudnia br. Nie wiadomo, czy Stefan Liv będzie na nim pierwszym bramkarzem reprezentacji Szwecji. Czy też, podobnie, jak ojciec, wystąpi w charakterze zmiennika. Ale pewne jest jedno. Do ojca podobny jest, jak dwie krople wody

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe