Tomek Valtonen zadebiutował w roli trenera nowego klubu. Selekcjoner reprezentacji Polski w debiucie poniósł porażkę w meczu "na dnie" tabeli szwedzkiej drugiej ligi. I to, mimo że bramkarz rywali sprezentował jego drużynie gola.
Valtonen szybko doczekał się debiutu w roli szkoleniowca szwedzkiej drugoligowej drużyny Mora IK. Zespół objął w poniedziałek, a dziś poprowadził go w pierwszym meczu. Tak się złożyło, że było to starcie na dnie HockeyAllsvenskan. Zespół z Mory zajmował przed nim miejsce przedostatnie, a zagrał w Sztokholmie z ostatnim w klasyfikacji AIK. Obie ekipy miały przed meczem długie serie porażek - nowi podopieczni Valtonena przegrali 6, a rywale aż 9 meczów z rzędu. Selekcjoner polskiej kadry miał bardzo mało czasu na poznanie nowego zespołu, ale akurat rywale byli w podobnej sytuacji, bo i ich prowadził nowy szkolenniowiec - Bobo Simensen, który zastąpił na stanowisku Jussiego Salo zaledwie dzień wcześniej niż nową pracę zaczął Valtonen.
Serię porażek udało się przełamać ekipie ze stolicy, która wygrała 3:1. Gole Johana Porsbergera, Johna Henriona i Oscara Norda pozwoliły jej triumfować po raz pierwszy od 14 października. Nowy zespół Valtonena oddał tylko 18 strzałów. 17 z nich obronił bramkarz popularnej ekipy "Gnaget" Johannes Jönsson, który jednak sprezentował rywalom jedynego gola. Zaledwie 29 sekund po objęciu przez gospodarzy prowadzenia wyjechał za bramkę i naciskany przez Oskara Eklinda podał krążek prosto do Niklasa Fogströma, który z ostrego kąta oddał celny strzał i doprowadził do remisu.
Gol Niklasa Fogströma po fatalnym błędzie bramkarza
Więcej goli jednak goście nie strzelili i to ich seria porażek się wydłużyła. Mora IK utrzymał przedostatnie miejsce w tabeli, ale jego przewaga nad outsiderem ze Sztokholmu zmalała do 3 punktów przy większej o 1 liczbie rozegranych meczów. Trener naszej kadry nie będzie miał w Morze łatwego początku, bo rozpoczyna aż od 4 wyjazdowych spotkań.
Dzisiejszy mecz, mimo że odbywał się na dnie tabeli, budził w szwedzkich mediach hokejowych paradoksalnie największe zainteresowanie w tej kolejce HockeyAllsvenskan. Częściowo z powodu tego, że był starciem dwóch pogrążonych w podobnych kryzysach zasłużonych klubów, a częściowo ze względu na debiuty nowych trenerów w obu zespołach. Valtonen właściwie od samego początku musi się mierzyć z krytyką, bo już dziś i o nim, i o Simensenie z lekką ironią napisał w swoim pomeczowym felietonie komentator dziennika "Aftonbladet" Hans Abrahamsson. W swoim artykule skupił się na przykrym widoku, jakim był mecz na dole tabeli drugiej ligi dwóch zespołów z bogatą przeszłością w ekstraklasie przy pustych w 2/3 trybunach sztokholmskiej hali "Hovet".
O Simensenie napisał, że to "wiecznie młody", 61-letni trener, który już niezliczoną ilość razy wracał do AIK jako "strażak", a o Valtonenie "trener oskarżany o to i owo w czasie swojej pracy w Finlandii, który jednak według moich informacji w ostatnich latach uspokoił swój styl prowadzenia drużyny".
Trener reprezentacji Polski nie będzie miał wiele czasu na poprawę gry swoich podopiecznych, bo już w piątek zagrają oni kolejny mecz, tym razem z Timrå IK. Wkrótce powinien jednak mieć silniejszy zespół, ponieważ pozwolenie na pracę w Szwecji dostali dwaj pozyskani na początku miesiąca gracze zza Oceanu - Dustin Gazley i Brant Harris, a dziś klub ogłosił podpisanie kontraktu z mającym na swoim koncie 338 występów w AHL Kanadyjczykiem Brendanem Ranfordem. W jego przypadku jeszcze jednak nie wiadomo, kiedy zostanie dopuszczony do gry.
Czytaj także: