"Wódz" Neilson nie żyje
Wychowany w domu dziecka, nazywany "Wodzem" ze względu na indiańskie korzenie, rozegrał ponad 1 000 meczów w NHL. Jim Neilson zmarł w wieku 79 lat.
Neilson w swojej karierze spędził 16 sezonów w NHL. Łącznie w latach 1962-78 wystąpił w 1 023 meczach rozgrywek zasadniczych, strzelił 69 goli i zaliczył 299 asyst. W play-offach zagrał 65 razy, zdobył 1 bramkę i 17-krotnie asystował.
Najmocniej kojarzony jest z klubem New York Rangers, w którym grał przez 12 lat. W 2009 roku znalazł się na 42. miejscu rankingu najlepszych zawodników w historii tego zespołu, opublikowanym w książce "100 Ranger Greats". Reprezentował także barwy ekipy California Golden Seals i później po przeniesieniu oraz zmianie nazwy Cleveland Barons, w której pełnił rolę kapitana. Karierę kończył w 1979 roku w drużynie Edmonton Oilers, która wówczas występowała jeszcze w lidze WHA. Jego kolegą z zespołu był wtedy 17-letni Wayne Gretzky.
W 1972 roku był w szerokiej kadrze Kanady na legendarne mecze ze Związkiem Radzieckim znane jako Summit Series, ale wypadł ze składu z powodu kontuzji kolana.
Neilson był znany jako obrońca skupiający się głównie na zadaniach defensywnych i rzadko przekraczał linię środkową. W sezonie 1967-68 został wybrany do drugiej drużyny gwiazd sezonu NHL i zajął 4. miejsce w głosowaniu na najlepszego obrońcę rozgrywek, wygranym przez Bobby'ego Orra.
Neilson miał dość ciekawą życiową historię. Urodził się w 1940 roku jako syn imigranta z Danii i Indianki z plemienia Kri. Gdy był małym dzieckiem jego matka zostawiła rodzinę i wróciła do rezerwatu. Ojciec, nie będąc w stanie samotnie wychowywać dzieci, oddał małego Jima i jego dwie siostry do domu dziecka. - Ojciec odwiedzał nas może raz w roku i właściwie w ogóle go nie znałem - wspominał po latach hokeista.
Mówił także, że to w domu dziecka nauczył się wielu rzeczy, które później przydawały mu się w karierze hokejowej. - Właściwie nie pamiętam zbyt wielu złych rzeczy z domu dziecka, może poza tym, że często byłem głodny. Ale to tam wykształciłem swoje wartości, które towarzyszyły mi na lodzie: staraj się dobrze pracować, dawaj z siebie wszystko i bądź dobrym kolegą. To w sumie wartości bycia dobrym człowiekiem i to się zaczęło w sierocińcu - opowiadał.
Dopóki w nim przebywał, nigdy nie widział żadnego meczu NHL, bo w budynku nie było telewizora. Regularnie słuchał tylko transmisji radiowych z meczów hokejowych. - Nie mogłem przez to nikogo naśladować, ale miałem jakieś umiejętności i dużo grałem w hokeja ulicznego - mówił. - Nie miałem żadnych hokejowych szkół. Czego człowiek się nauczył grając, to zabierał ze sobą dalej.
Ze względu na swoje indiańskie korzenie nazywany był "Szefem". Po zakończeniu kariery aktywnie działał na rzecz poprawy jakości życia tubylczych ludów w Kanadzie.
- Klub New York Rangers opłakuje odejście Jima Neilsona. Jego spokojne zachowanie i altruistyczna natura przeczyły temu, jak istotną rolę pełnił w niektórych z najlepszych drużyn w historii naszego klubu. Nasze myśli są z rodziną i przyjaciółmi Jima oraz z wieloma ludźmi, na których miał wpływ - napisał klub z Nowego Jorku w swoim oświadczeniu.
Komentarze